ZAPOMNIANA RELACJA Z LUTEGO
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
ZAPOMNIANA RELACJA Z LUTEGO
Zima tego roku nie rozpieszczała, a tak lubię Tatry białym puchem okryte …. Wprawdzie miałam okazję zobaczyć je w takiej odsłonie w listopadzie ubiegłego roku, ale dla mnie zawsze jest mało tatrzańskich widoków – o każdej zresztą porze.
Prognozy dawały niewielką szansę na cztery dni znośnej pogody, ale dłużej już nie mogłam czekać – tym bardziej, że w dalszym okresie miało być tylko gorzej.
Spakowaliśmy manatki i za trzy godziny zameldowaliśmy się u naszej gaździny w Zakopanem, mocno uradowanej naszym przyjazdem .
W dodatku musiałam zabrać ze sobą pieska od syna, którego zostawił mi pod opieką, bo sami pojechali całą rodzinką na narty do Austrii.
Trochę się bałam jak Tofi zniesie czekanie na nas kilka godzin w obcym dla niego pokoju. Jest przyzwyczajony sam zostawać w domu – ale swoim, lub naszym … a w obcym ? ….
Na szczęście od razu bardzo polubił Panią Zosię. Nawet na nią nie zaszczekał jak przyszła do nas na popołudniowo wieczorne pogaduchy - a wręcz przeciwnie, cieszył się jakby ją znał od zawsze.
W dniu przyjazdu – ze względu na niego - nie poszliśmy nigdzie. Chciałam żeby się trochę oswoił z nowym otoczeniem i poczuł że jesteśmy z nim.
Na drugi dzień, po porannym spacerze, wygłaskaniu i poprzytulaniu, dostał coś dobrego do gryzienia i grzecznie został w pokoju. Mądry piesek, leżał sobie spokojnie i czekał aż wrócimy.
A my poszliśmy na Halę Kondratową – blisko, bo pogoda była taka sobie.
Rano jeszcze dość przyzwoicie, a potem fajna śnieżyca – jak za dawnych prawdziwych zim.
Ileż było psiej radości po naszym powrocie do domu... no i w nagrodę spacer z panem, który Tofi bardzo lubi.
W domu od ubiegłego lata jest kot – dość wypasiony, większy chyba od Tofika, który kotów nie znosi – niestety. Starałam się żeby sobie w drogę raczej nie wchodzili.
Wieczorem małżonek poszedł pomóc Pani Zosi przy telewizorze, bo coś tam sama nie umiała i w pewnym momencie zauważyłam że nie ma w pokoju Tofika. Drzwi wejściowe były zamknięte na noc, więc musiał być w domu. Obeszłam całą chałupę z góry na dół … psa nie ma, kota zresztą też .
Po chwili usłyszałam drapanie z zamkniętego pokoju obok. Otwieram – i ku mojemu przerażeniu zobaczyłam psa i kota razem.
Kot siedział na stole i świdrował wzrokiem psa, a ten nawet nie odważył się szczeknąć na niego.
Sytuacja była nieciekawa, bo gdyby coś się stało kotu Pani Zosia dostałaby “stanu przedzawałowego” , a gdyby psu – z pewnością ja, bo przecież był pod moją opieką.
Na szczęście było tylko sporo śmiechu z tej kocio-psiej przygody.
W następnym dniu spacer do Kościeliskiej.
Mieliśmy iść nad Smreczyński Staw, ale zmieniliśmy zamiar i zajrzeliśmy na szlak na Iwaniacką Przełęcz. Przez tyle lat łażenia byliśmy tam tylko dwa razy - i to dość dawno …. szczerze mówiąc mało go pamiętam. Podeszliśmy kawałek na polankę, skąd ładne widoki zimowych gór, nowy mostek na potoczku i w ogóle piękna zima.
W kolejnym dniu słoneczny, cudowny poranek zajrzał przez okno do pokoju. To zawsze działa na mnie jak wygrana w totolotka.
Szybka decyzja – jedziemy do Kuźnic, na Kasprowy, odwiedzimy Beskid i zejdziemy z Przełęczy Suchej do Gąsienicowej, a potem przez Skupniów Upłaz do Kuźnic.
Niewielka jak na tamte warunki kolejka do kolejki – na pół godziny stania, ale za chwilę już była na półtorej.
Jakoś przecierpiałam tą jazdę ale za to na szczycie... ach... widowisko z chmur, które rzadko mamy okazję oglądać, bo zawsze prawie gdy tam jesteśmy niebo jest bezchmurne, lub chmury wysokie.
Teraz co i rusz odsłaniały się inne szczyty, które za chwilę znikały w białym puchu. Około dwudziestu minut trwało to przedstawienie I niebo zrobiło się prawie czyste. Bardzo mi się podobał ten spektakl, lubię takie rzeczy.
Piękna jak zwykle wycieczka, sprawiła mi dużo radości .
Po południu czekała mnie jeszcze jedna przyjemność – impreza otwarta dla wszystkich pięknoduchów lubiących poezję, pod tytułem Noc Poetów połączona z Konkursem Jednego Wiersza , która miała się odbyć w Grand Hotelu Stamary, niedaleko Urzędu Miasta.
Wyczytałam o tym w Tygodniku Podhalańskim w internecie.
Ponieważ lubię poezję i takie klimaty, postanowiłam iść i posłuchać wierszy twórców, którzy zjechali tu z całej Polski.
Niektórzy wykonywali swoje utwory śpiewająco, akompaniując sobie na gitarze – i te podobały mi się najbardziej.
W przerwie był poczęstunek pysznymi serami, eleganckimi kanapkami, lampką wina - niestety byłam samochodem, bo to dość daleko a już w nogach trochę miałam. Poza tym byłam sama, bo małżonek jest mało romantyczny ….. był trochę zmęczony i nie chciało mu się ruszać z chałupy. W związku z tym musiałabym wracać nie wiadomo o której w ciemności i samotności.
A to już do moich przyjemności nie należy, bo jestem tchórzliwa co nieco.
Impreza ta odbywa się co roku, 27 lutego i nosi imię J. Tawłowicza - poety, który zmarł w ubiegłym roku.
Organizuje ją Tygodnik Podhalański i przesympatyczna Pani Redaktor - Beata Zalot..
Jeśli mi się uda, w przyszłym roku też będę chciała wziąć udział w tym wydarzeniu.
I tym wspaniałym akcentem zakończyła się nasza krótka ale treściwa wyprawa w Tatry , razem z pogodą, która w dniu wyjazdu – na szczęście dopiero po południu - popsuła się definitywnie .
Ala .
Panoramka
Prognozy dawały niewielką szansę na cztery dni znośnej pogody, ale dłużej już nie mogłam czekać – tym bardziej, że w dalszym okresie miało być tylko gorzej.
Spakowaliśmy manatki i za trzy godziny zameldowaliśmy się u naszej gaździny w Zakopanem, mocno uradowanej naszym przyjazdem .
W dodatku musiałam zabrać ze sobą pieska od syna, którego zostawił mi pod opieką, bo sami pojechali całą rodzinką na narty do Austrii.
Trochę się bałam jak Tofi zniesie czekanie na nas kilka godzin w obcym dla niego pokoju. Jest przyzwyczajony sam zostawać w domu – ale swoim, lub naszym … a w obcym ? ….
Na szczęście od razu bardzo polubił Panią Zosię. Nawet na nią nie zaszczekał jak przyszła do nas na popołudniowo wieczorne pogaduchy - a wręcz przeciwnie, cieszył się jakby ją znał od zawsze.
W dniu przyjazdu – ze względu na niego - nie poszliśmy nigdzie. Chciałam żeby się trochę oswoił z nowym otoczeniem i poczuł że jesteśmy z nim.
Na drugi dzień, po porannym spacerze, wygłaskaniu i poprzytulaniu, dostał coś dobrego do gryzienia i grzecznie został w pokoju. Mądry piesek, leżał sobie spokojnie i czekał aż wrócimy.
A my poszliśmy na Halę Kondratową – blisko, bo pogoda była taka sobie.
Rano jeszcze dość przyzwoicie, a potem fajna śnieżyca – jak za dawnych prawdziwych zim.
Ileż było psiej radości po naszym powrocie do domu... no i w nagrodę spacer z panem, który Tofi bardzo lubi.
W domu od ubiegłego lata jest kot – dość wypasiony, większy chyba od Tofika, który kotów nie znosi – niestety. Starałam się żeby sobie w drogę raczej nie wchodzili.
Wieczorem małżonek poszedł pomóc Pani Zosi przy telewizorze, bo coś tam sama nie umiała i w pewnym momencie zauważyłam że nie ma w pokoju Tofika. Drzwi wejściowe były zamknięte na noc, więc musiał być w domu. Obeszłam całą chałupę z góry na dół … psa nie ma, kota zresztą też .
Po chwili usłyszałam drapanie z zamkniętego pokoju obok. Otwieram – i ku mojemu przerażeniu zobaczyłam psa i kota razem.
Kot siedział na stole i świdrował wzrokiem psa, a ten nawet nie odważył się szczeknąć na niego.
Sytuacja była nieciekawa, bo gdyby coś się stało kotu Pani Zosia dostałaby “stanu przedzawałowego” , a gdyby psu – z pewnością ja, bo przecież był pod moją opieką.
Na szczęście było tylko sporo śmiechu z tej kocio-psiej przygody.
W następnym dniu spacer do Kościeliskiej.
Mieliśmy iść nad Smreczyński Staw, ale zmieniliśmy zamiar i zajrzeliśmy na szlak na Iwaniacką Przełęcz. Przez tyle lat łażenia byliśmy tam tylko dwa razy - i to dość dawno …. szczerze mówiąc mało go pamiętam. Podeszliśmy kawałek na polankę, skąd ładne widoki zimowych gór, nowy mostek na potoczku i w ogóle piękna zima.
W kolejnym dniu słoneczny, cudowny poranek zajrzał przez okno do pokoju. To zawsze działa na mnie jak wygrana w totolotka.
Szybka decyzja – jedziemy do Kuźnic, na Kasprowy, odwiedzimy Beskid i zejdziemy z Przełęczy Suchej do Gąsienicowej, a potem przez Skupniów Upłaz do Kuźnic.
Niewielka jak na tamte warunki kolejka do kolejki – na pół godziny stania, ale za chwilę już była na półtorej.
Jakoś przecierpiałam tą jazdę ale za to na szczycie... ach... widowisko z chmur, które rzadko mamy okazję oglądać, bo zawsze prawie gdy tam jesteśmy niebo jest bezchmurne, lub chmury wysokie.
Teraz co i rusz odsłaniały się inne szczyty, które za chwilę znikały w białym puchu. Około dwudziestu minut trwało to przedstawienie I niebo zrobiło się prawie czyste. Bardzo mi się podobał ten spektakl, lubię takie rzeczy.
Piękna jak zwykle wycieczka, sprawiła mi dużo radości .
Po południu czekała mnie jeszcze jedna przyjemność – impreza otwarta dla wszystkich pięknoduchów lubiących poezję, pod tytułem Noc Poetów połączona z Konkursem Jednego Wiersza , która miała się odbyć w Grand Hotelu Stamary, niedaleko Urzędu Miasta.
Wyczytałam o tym w Tygodniku Podhalańskim w internecie.
Ponieważ lubię poezję i takie klimaty, postanowiłam iść i posłuchać wierszy twórców, którzy zjechali tu z całej Polski.
Niektórzy wykonywali swoje utwory śpiewająco, akompaniując sobie na gitarze – i te podobały mi się najbardziej.
W przerwie był poczęstunek pysznymi serami, eleganckimi kanapkami, lampką wina - niestety byłam samochodem, bo to dość daleko a już w nogach trochę miałam. Poza tym byłam sama, bo małżonek jest mało romantyczny ….. był trochę zmęczony i nie chciało mu się ruszać z chałupy. W związku z tym musiałabym wracać nie wiadomo o której w ciemności i samotności.
A to już do moich przyjemności nie należy, bo jestem tchórzliwa co nieco.
Impreza ta odbywa się co roku, 27 lutego i nosi imię J. Tawłowicza - poety, który zmarł w ubiegłym roku.
Organizuje ją Tygodnik Podhalański i przesympatyczna Pani Redaktor - Beata Zalot..
Jeśli mi się uda, w przyszłym roku też będę chciała wziąć udział w tym wydarzeniu.
I tym wspaniałym akcentem zakończyła się nasza krótka ale treściwa wyprawa w Tatry , razem z pogodą, która w dniu wyjazdu – na szczęście dopiero po południu - popsuła się definitywnie .
Ala .
Panoramka
Ostatnio zmieniony sob 10 gru, 2016 przez Zakochani w Tatrach, łącznie zmieniany 2 razy.
Zakochani w Tatrach
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
Jakoś umknęła mi ta relacja z początku roku, choć była napisana i gotowa do wysłania.
Po dłuższym namyśle postanowiłam ją wstawić, żeby zakończyć ten rok w całości, bo przyszłego już raczej nie będzie sensu rozpoczynać.
W grudniu w Tatry chyba nie pojedziemy, ale za to zaraz po Świętach spędzimy kilka dni w tym Sylwestra – w Pieninach.
Tak jak w ubiegłym roku - z młodszym wnuczkiem .
Mam nadzieję że następny będzie lepszy pogodowo i pozwoli trochę więcej czasu spędzić na górskich szlakach .
Pozdrawiam .
Po dłuższym namyśle postanowiłam ją wstawić, żeby zakończyć ten rok w całości, bo przyszłego już raczej nie będzie sensu rozpoczynać.
W grudniu w Tatry chyba nie pojedziemy, ale za to zaraz po Świętach spędzimy kilka dni w tym Sylwestra – w Pieninach.
Tak jak w ubiegłym roku - z młodszym wnuczkiem .
Mam nadzieję że następny będzie lepszy pogodowo i pozwoli trochę więcej czasu spędzić na górskich szlakach .
Pozdrawiam .
Zakochani w Tatrach
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
Bardzo fajnie i miło że się wreszcie odezwałeś .krzymul pisze:Fajnie, że wyciągnęłaś tego "półkownika".
Cieszę się mocno i szczerze, że tym razem relacje z gór Cię do tego sprowokowały – a nie jakieś ohydne ciężkie tematy .
Mam jeszcze jednego “pułkownika” z tego roku z nad morza i gdybym wiedziała że Cię zachęci do zajrzenia na Forum i klepnięcia w klawiaturę – to byłabym gotowa też go wstawić .
W Pieniny na Sylwestra się czasem nie wybierasz ?
Zakochani w Tatrach
ostatnio preferuję lekkostrawne tematy i ... potrawy.Zakochani w Tatrach pisze: – a nie jakieś ohydne ciężkie tematy
Proszę zdejmij tego "półkownika" z półki, niech Ci nie zawala regału, chętnie zobaczę morze, tym bardziej, że w tym roku nie byłem.Zakochani w Tatrach pisze:Mam jeszcze jednego “pułkownika” z tego roku z nad morza
Jeżeli już, to tylko nocą na Trzy Korony, przywitać tradycyjnie Nowy Rok ... jak dosypie.Zakochani w Tatrach pisze:W Pieniny na Sylwestra się czasem nie wybierasz ?
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
Każda pora w Tatrach jest odpowiednia i ma swoje uroki .necro766 pisze:chyba nie jest to odpowiednia pora
Trzeba tylko potrafić trzeźwo i bez napinania ocenić swoje możliwości , umiejętności oraz śledzić komunikaty TOPR - i z taką wiedzą dopiero wyruszyć na odpowiednie szlaki .
Jest w Tatrach dużo pięknych miejsc, które można zimą odwiedzić bezpiecznie - a te wyższe i trudniejsze lepiej odłożyć na letnie i jesienne dni.
Miłego pobytu .
Zakochani w Tatrach
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
Wstawiłam, ale z nad morza tu :myszoz pisze: poszperaj i nie zastanawiaj się tylko wstawiaj.
http://tatry.inspiration.pl/viewtopic.php?t=9844
Zakochani w Tatrach
jak w bajce.... fenomenalnie
Wyruszyć tam, gdzie sięga wzrok, by dojść hen za horyzont. Trzeba tylko zrobić krok, by zacząć iść tym szlakiem...
https://picasaweb.google.com/lh/myphotos
https://picasaweb.google.com/lh/myphotos