Majówka na Jurze, na rowerze

W kraju i na świecie - byliśmy, widzieliśmy, polecamy.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Basia Z.

-#7
Posty: 4974
Rejestracja: sob 11 lis, 2006
Kontakt:

Majówka na Jurze, na rowerze

Post autor: Basia Z. »

W tym roku wiosną jakoś więcej się wyżywam rowerowo, a mniej górsko.
Była to druga w tym roku nieco dłuższa (ponad 40 km) wycieczka na rowerze (a już się kroi kolejna).

W ten "długi weekend" przyszło mi pracować 2 maja. Ażeby już tak całkiem nie siedzieć w domu namówiłam młodszego syna na krótki wypad na Jurę. Ale w sobotę pogoda była całkiem do niczego, wiec za wyjątkiem wypadu na "zumbę" nigdzie nawet nie wychodziłam.

Za to w niedzielę miało być ładnie.
Zaplanowaliśmy wyjazd 8.28 z Chorzowa Batorego.
Jako, że zawsze mam reisefieber wyjechaliśmy z domu już o 7.40 i potem przeszło pół godziny oczekiwali na peronie (na co młody bardzo narzekał).

O 10 dotarliśmy do Żarek-Letnisko i rozpoczęliśmy jazdę.
Pierwszy etap - Żarki, zależało mi na zrobieniu kilku zdjęć na tamtejszym kirkucie.
Ja może mam jakiegoś hopla na tym punkcie (chyba nie ja jedna na tym forum), ale lubię zwiedzać stare cmentarze.
A ten w Żarkach jest wyjątkowo urokliwy i dość nietypowy. Zwykle kirkuty są w miejscach gęsto zadrzewionych, czasem pokrytych bluszczem. ten leży na jurajskim wzgórzu, w odkrytym terenie, porośniętym miejscami dość gęsto rojnikiem pospolitym.

Parę fotek:


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek



W samym centrum Żarek znajduje się dawna synagoga, obecnie Dom Kultury i centrum informacji turystycznej. W miasteczku są liczne tablice informacyjne mówiące o przeszłości Żarek i o jego żydowskich mieszkańcach.

Tu młody czyta tablicę przed synagogą.


Obrazek


Kolejny etap to był przejazd żółtym szlakiem rowerowym od Żarek do Mirowa. 8 km bardzo przyjemnej trasy wąską ścieżką asfaltową, dostępną tylko dla pieszych i rowerów. Sama radość, szczególnie w drugiej połowie, kiedy było w dół.
W Mirowie poszliśmy sobie na lody.

A to zamek Mirów.


Obrazek


I jego dużo brzydszy brat-bliźniak w Bobolicach:


Obrazek


Mówcie co chcecie, mi się ten odbudowany zamek zupełnie ale to zupełnie nie podoba.

Kolejny etap to byl przejazd czerwonym szlakiem pieszym przez Zdów (droga w lesie miejscami bardzo piaszczysta, rowery trzeba było kawałkami prowadzić) do linii kolejowej, potem kawałek szosą i żółtym a potem czerwonym szlakiem pieszym na Górę Zborów (rowery znów trzeba było prowadzić).

I Góra Zborów, do której mam wielki sentyment.


Obrazek

Z Góry Zborów zjechaliśmy (tym razem bez zsiadania z rowerów) do Podlesic, gdzie w Gościńcu Jurajskim zjedliśmy obiad. Teraz to jest takie sobie miejsce. Komercha na całość. A ja pamietam te skałki sprzed 30 i 40 lat. No cóż, cały świat się zmienia.

Kolejny etap to był zamek w Morsku, ale jest na tyle gęsto zalesiony, ze stamtąd nie mam zdjęcia. Pod stromą górę rowery znowu trzeba było prowadzić, za zjazd był na łeb na szyję.

I ostatnia już skałka na trasie, efektowny Okiennik Wielki.

Z jednej strony:


Obrazek


Z drugiej strony:


Obrazek


I z trzeciej strony, kiedy przez chwilę padło na niego ciekawe światło:


Obrazek


Dalej podjechaliśmy do Skarżyc, w tamtejszym kościele akurat był odpust. Jednocześnie w remizie strażackiej szykowała się impreza i grała orkiestra dęta.

Ale niestety nie mieliśmy czasu na zatrzymywanie się, spieszyliśmy się już na pociąg.

Przed samym Zawierciem, na ostrym zjeździe zaliczyłam pierwszą w tym roku glebę.
Przyczyną jest z pewnością moje niedostosowanie się do właściwości nowego roweru, który ma znacznie lepsze hamulce ale gorsze i węższe opony od poprzedniego (tzn. opony nie są gorsze, ale są raczej dostosowane do jazdy szosowej a nie terenowej). Na zjeździe w dół, na ostrym zakręcie przy hamowaniu "uciekło" mi w bok tylne koło i wyleciałam w tył jak z procy, na szczęście bez kontaktu z rowerem i usiadłam na ziemi całym impetem.
Potem byłam już ostrożniejsza.

W Zawierciu byliśmy tuż przed 18, o 18.20 mieliśmy pociąg, jeszcze kupiliśmy jakieś soki i lekturę na drogę i okazało się że nie zmieściliśmy się z rowerami do pociągu, taki był zapchany. Nie całe 2 godziny spędziliśmy w dworcowej pizzerii, która jest całkiem przyzwoita, a pizza bardzo smaczna. O 20.19 już wsiedliśmy do pociągu, a razem z nami kolejnych około 15 rowerzystów. Tyle że nie było wagonu rowerowego (mimo, że był w rozkładzie) i te 15 rowerów musiało stać pomiędzy siedzeniami. Jakoś tam pomieściliśmy się.

Dziś mnie boli tyłek, kolano i łokieć, ale ogólnie jestem zadowolona :)

Trasa:


Obrazek


I przekrój wysokości:


Obrazek


Wg endomondo zrobiliśmy 46,72 km, 781 m w górę i 682 m w dół
Najlepszy na świecie kurs przewodnicki :)
http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/
Awatar użytkownika
andy67

-#8
Posty: 9509
Rejestracja: sob 20 maja, 2006
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: andy67 »

I proszę bardzo, jaka wyszła wam przyjemna wycieczka :)

Cmentarz na łące bardzo klimatyczny.

A te zamki to odwiedziłem ... o, jak ten czas leci, jeszcze w XX stuleciu ;)
Każdemu jego Everest...
MK

-#4
Posty: 262
Rejestracja: czw 03 mar, 2005
Lokalizacja: Wielkopolska

Post autor: MK »

Piękna majówka i te klimaty,
a zamek, fakt, dopieszczony do bólu.
uszba

-#6
Posty: 1612
Rejestracja: ndz 08 maja, 2005
Lokalizacja: Niemcy

Post autor: uszba »

W tym roku wiosną jakoś więcej się wyżywam rowerowo, a mniej górsko

Ja to samo choć nie zupełnie dobrowolnie. Po pierwsze - problemy ze ścięgnem zagnały mnie na rower, po drugie łagodna zima sprzyjała wycieczkom rowerowym. Jeszcze nigdy nie spądzałam tak wiele czasu na rowerze podczas swiąt Bożego Narodzenia.

No i łyknęłam bakcyla. Chciałabym i góry i rower. Tak więc ferie ( a mam ich trochę w roku) staram się spędzać w górach a weekendy na rowerze. Uzbroiłam się w mapy rowerowe i wczoraj znowu zrobiłam piękną wycieczkę.

Niestety nie posiadam porządnego roweru, mam tylko 7 biegów w piaście ale i tak da się pod małe górki wjechać. Tak więc jak się dorobię to sobie kupię MTB i tyle mnie zobaczycie.

mam tylko nadzieję że nie odbije mi tak całkiem żeby wjeżdżać na alpejskie przełęcze bo od lat mnie rowerzyści na tych drogach wkurzają i zawsze się z nich wyśmiewałam :))


Basiu, wspaniała wycieczka, życzę Ci wiele takich jeszcze!




uszba



PS. a'propos transportu rowerów, to namawiam mojego szwagra żeby założył taką firmę transportową i woził rowery A do B.
Czasami też potrzebuję transport a w pociągach jest tylko jeden wagon i wchodzi góra 6 rowerów. W sezonie to kiepsko wygląda.
ODPOWIEDZ