Kaszëbë
- mefistofeles
-
- Posty: 17204
- Rejestracja: pt 25 cze, 2004
- Lokalizacja: Inowrocław
- Kontakt:
Kaszëbë
Dostałem wolne na długi weekend. Nie spodziewałem się tego do tego stopnia, że nawet nie miałem żadnych planów. Ale 4 dni ładnej pogody mam spędzić w domu? No bez jaj. Jako, że towarzystwo albo nie dostało wolnego, albo nie miało na czym jechać decyduje się jechać samotnie.
Budżet mały, więc góry odpadają. Zostaje rower. Gdzie? Może na Kaszuby? Ładnie i blisko. No to jazda.
Dzień 1. Wzdłuż Wdy
Bez zbędnych przygotowań w czwartek rano wsiadłem w pociąg do Laskowic Pomorskich, bramy do Borów Tucholskich. O 8 rano byłem na miejscu.
Droga przyjemna, ruchu jeszcze nie ma a z asfaltu zbaczam by zobaczyć elektrownie wodną na Wdzie, skąd do samego Tlenia przebijam się lasem. W Tleniu krótki postój i dalej w drogę.
Jest typowo dla Borów Tucholskich. Asfaltowa droga idąca przez las przetykany nieużytkami i popegierowskimi wsiami. Po drodze zatrzymuję się na chwilę na stacji Lipowa Tucholska, znanej (jak informuje kamień pamiątkowy 2km wczesniej) z walki jaką stoczył z komunistami mjr Łupaszka. Sama stacyjka ma wiele uroku - cały ruch jest sterowany mechanicznie za pomocą ręcznych zwrotnic i semaforów kształtowych.
Dalej od Szlachty leśna droga prowadzi mnie do Czarnej Wody skąd brukowaną a potem bitą drogą znów dojeżdżam do Wdy, którą przecinam maleńską tamą koło młyna. Dalej szutrowa droga prowadzi mnie do rezerwatu w Odrach, słynnego z kamiennych kręgów sprzed 2000 lat. Sam rezerwat bardzo fajnie urządzony, wyznaczony plan zwiedzania, tablice i broszura informuja na co zwrócić uwagę.
..
Dalej przez kilka kilometrów jadę jeszcze lasami, kóre jednak coraz bardziej ustepują miejsca polom i łakom - znak, że jestem na grnaicy Kaszub. Przez wieś Abisynia dostaję się w okolice Jeziora Wdzydze, chyba największego z kaszubskich jezior. Okrązam je częsciwo asfaltem, częsciow leśną ściezką (po drodze mijam urocze darmowe pole namiotowe, aż żal, że tak wczesnie i tak blisko, bo chciałoby się tu rozbić) by dotrzeć do Wdzydz Kiszewskich. A tu cisza i spokój dawno wzięły wolne. Z jednej strony estyn, z drugiej tłumy aut. Skansenu samemu zwiedzać mi się nie chcę. Wciągam pizze i ruszam dalej. Droga choć lokalna bardzo ruchliwa, ale okolica urokliwa. Kilka km za Wdzydzami spotykam drugiego sakwiarza, okazuje się, że nasze koncepcje znalezienia noclegu się pokrywają więc razem ruszamy na poszukiwanie campingu. Zatrzymujemy się w Szarlocie, kilka km przed Kościerzyną, w ogromnym kompleksie turytycznym, zdającym się zajmowac większą powierzchnię niż jezioro nad którym leży. 120km w nogach, godzina dość późna, więc niestety - dalej już nie pojedziemy, trzeba tu spać. Ceny tez zbójeckie. 10 PLN z aosobę, 20 PLN za rozbicei namiotu - a do tego 5 PLN za kilka minut ciepłej wody pod prysznicem. Jak się potem okaże - tak drogo nie ma nawet nad morzem...
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... 4s16vjsp1q
c.d.n.
Budżet mały, więc góry odpadają. Zostaje rower. Gdzie? Może na Kaszuby? Ładnie i blisko. No to jazda.
Dzień 1. Wzdłuż Wdy
Bez zbędnych przygotowań w czwartek rano wsiadłem w pociąg do Laskowic Pomorskich, bramy do Borów Tucholskich. O 8 rano byłem na miejscu.
Droga przyjemna, ruchu jeszcze nie ma a z asfaltu zbaczam by zobaczyć elektrownie wodną na Wdzie, skąd do samego Tlenia przebijam się lasem. W Tleniu krótki postój i dalej w drogę.
Jest typowo dla Borów Tucholskich. Asfaltowa droga idąca przez las przetykany nieużytkami i popegierowskimi wsiami. Po drodze zatrzymuję się na chwilę na stacji Lipowa Tucholska, znanej (jak informuje kamień pamiątkowy 2km wczesniej) z walki jaką stoczył z komunistami mjr Łupaszka. Sama stacyjka ma wiele uroku - cały ruch jest sterowany mechanicznie za pomocą ręcznych zwrotnic i semaforów kształtowych.
Dalej od Szlachty leśna droga prowadzi mnie do Czarnej Wody skąd brukowaną a potem bitą drogą znów dojeżdżam do Wdy, którą przecinam maleńską tamą koło młyna. Dalej szutrowa droga prowadzi mnie do rezerwatu w Odrach, słynnego z kamiennych kręgów sprzed 2000 lat. Sam rezerwat bardzo fajnie urządzony, wyznaczony plan zwiedzania, tablice i broszura informuja na co zwrócić uwagę.
..
Dalej przez kilka kilometrów jadę jeszcze lasami, kóre jednak coraz bardziej ustepują miejsca polom i łakom - znak, że jestem na grnaicy Kaszub. Przez wieś Abisynia dostaję się w okolice Jeziora Wdzydze, chyba największego z kaszubskich jezior. Okrązam je częsciwo asfaltem, częsciow leśną ściezką (po drodze mijam urocze darmowe pole namiotowe, aż żal, że tak wczesnie i tak blisko, bo chciałoby się tu rozbić) by dotrzeć do Wdzydz Kiszewskich. A tu cisza i spokój dawno wzięły wolne. Z jednej strony estyn, z drugiej tłumy aut. Skansenu samemu zwiedzać mi się nie chcę. Wciągam pizze i ruszam dalej. Droga choć lokalna bardzo ruchliwa, ale okolica urokliwa. Kilka km za Wdzydzami spotykam drugiego sakwiarza, okazuje się, że nasze koncepcje znalezienia noclegu się pokrywają więc razem ruszamy na poszukiwanie campingu. Zatrzymujemy się w Szarlocie, kilka km przed Kościerzyną, w ogromnym kompleksie turytycznym, zdającym się zajmowac większą powierzchnię niż jezioro nad którym leży. 120km w nogach, godzina dość późna, więc niestety - dalej już nie pojedziemy, trzeba tu spać. Ceny tez zbójeckie. 10 PLN z aosobę, 20 PLN za rozbicei namiotu - a do tego 5 PLN za kilka minut ciepłej wody pod prysznicem. Jak się potem okaże - tak drogo nie ma nawet nad morzem...
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... 4s16vjsp1q
c.d.n.
Jeśli się boisz, już jesteś niewolnikiem!
Grzegorz Braun
Grzegorz Braun
- mefistofeles
-
- Posty: 17204
- Rejestracja: pt 25 cze, 2004
- Lokalizacja: Inowrocław
- Kontakt:
Dzień 2. Szwajcaria Kaszubska
Noc była dość zimna, więc dopiero po 7 wywlokłem się z namiotu by zwinąć obóz. Poznany wczoraj towarzysz ma na dziś podobne plany do moich, więc przynajmniej pół dnia pojedziemy razem. O 8 ruszamy, szybko dojeżdżamy do Kościerzyny, gdzie kupujemy pieczywo na śniadanie. Ruszamy jednak dalej - zjemy gdzie indziej. Ładna szutrówka prowadzi śladem rozebranych torów o czym świadczą nasypy i bezkolizyjne skrzyżowania z innymi polnymi drogami.
W końcu docieramy do Gołubia, w sercu Szwajcarii Kaszubskiej. Mimo, że jesteśmy wysoko nad dnem doliny czeka nas dalsza wspinaczka do góry. Po śniadaniu docieramy do Szymbarku skąd dalej w górę trafiamy na parking pod Wieżycą. Na sam szczyt wiedzie dość szeroka ścieżka, bez większych trudności przejezdna rowerem. W końcu jesteśmy na dachu Kaszub - na szczycie najwyższej góry północnej Polski. Ponieważ wierzchołek jest zalesiony (piękną, prawie, ze górską buczyną) stoi na nim 30metrowa wieża - to z niej można podziwiać panoramę Kaszub.
Zjeżdżamy do parkingu a dalej asfaltem kierujemy się w stronę Ostrzyc i Drogi Kaszubskiej. Niestety sam zjazd jest średnio przyjemny - asfalt jest dziurawy i trzeba uważać by nie uszkodzić roweru, za to biegnąca brzegami jezior Droga Kaszubska zapiera w piersiach dech. Zatrzymujemy się na chwilę na punkcie widokowym na Złotej Górze by przez Zawory dotrzeć do Chmielna.
Tu nasze drogi się rozstają. Ja kieruję się na Reskowo by dalej lasem przebić się do Mirachowa. Podjazd w Cieszeniu wcale nie cieszy, nastromienie drogi jest niesamowite. Za to w lesie pełno błota. Mimo to docieram do Mirachowa i kombinuje co dalej. Ustalam, że warto pojechac nad jezioro Lubygość, jak się dowiaduję z turystycznych drogowskazów - mają w tym rejonie być jakieś groty. Toteż jadę. W samym rezerwacie dobrej jakości dukt prowadzi mnie nad brzeg wąskiego jeziorka położonego w dzikim, gęstym lesie. Nad nim w widać skalny okap z pokręconą kolumną. Całość wygląda jakby się miała zaraz rozsypać - "Skała" to ziemia posklejana z kamieniami.
Dalsza droga pieszym szlakiem okazuje się nie być przejezdna dla roweru, trudno jest nawet prowadzić. Gdy jestem bliski rezygnacji i zawrócenia - zauważam nasyp starej leśnej drogi i się do niego przebijam. Niestety - potem jeszcze 3 razy gubię drogę, która niespecjalnie pokrywa się z tym co mam na mapie, nawet gdy myślę, że jadę już dobrze - GPS wyprowadza mnie z tego błędu. Ale nic to, skoro droga jest dobra nie kombinuję tylko zmieniam plany. Z lasu wyjeżdżam w Kobylaszu, wiosce, która czci diabła . Czym prędzej uciekam z tej czarciej dziury i przez Linię kieruje się w stronę Osieka gdzie zjeżdżam z asfaltu w gruntowe drogi doliny rzeki Łeby. Wartka rzeczka płynie wśród łąk w głebokiej dolinie, której ściany porastają prastare lasy. Asfalt odzyskuję dopiero w Strzebielinie (Morskim - 30km od morza - taki żart kolejarzy), gdzie udaje mi się coś zjeść.
Pora więc rozejrzeć się za noclegiem. Niestety okolica za Strzebielinem jest typowo rolnicza i o noclegu nie ma mowy. Miejscowi informują mnie o stadninie koni w Chynowiu, do którego muszę się jednak wspiąć kilkadziesiąt metrów do góry. Ale warto. Właściciel stadniny (a przy tym sporego ośrodka , gdzie odbywają się m.in. obozy jeździeckie dla młodzieży) pozwala mi się rozbić, udostępnia łazienkę w stajni i prąd - za darmo. By nie wyjść na chytrusa wykupuję więc śniadanie na następny ranek.
110km
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... jfho1t5iqf
Noc była dość zimna, więc dopiero po 7 wywlokłem się z namiotu by zwinąć obóz. Poznany wczoraj towarzysz ma na dziś podobne plany do moich, więc przynajmniej pół dnia pojedziemy razem. O 8 ruszamy, szybko dojeżdżamy do Kościerzyny, gdzie kupujemy pieczywo na śniadanie. Ruszamy jednak dalej - zjemy gdzie indziej. Ładna szutrówka prowadzi śladem rozebranych torów o czym świadczą nasypy i bezkolizyjne skrzyżowania z innymi polnymi drogami.
W końcu docieramy do Gołubia, w sercu Szwajcarii Kaszubskiej. Mimo, że jesteśmy wysoko nad dnem doliny czeka nas dalsza wspinaczka do góry. Po śniadaniu docieramy do Szymbarku skąd dalej w górę trafiamy na parking pod Wieżycą. Na sam szczyt wiedzie dość szeroka ścieżka, bez większych trudności przejezdna rowerem. W końcu jesteśmy na dachu Kaszub - na szczycie najwyższej góry północnej Polski. Ponieważ wierzchołek jest zalesiony (piękną, prawie, ze górską buczyną) stoi na nim 30metrowa wieża - to z niej można podziwiać panoramę Kaszub.
Zjeżdżamy do parkingu a dalej asfaltem kierujemy się w stronę Ostrzyc i Drogi Kaszubskiej. Niestety sam zjazd jest średnio przyjemny - asfalt jest dziurawy i trzeba uważać by nie uszkodzić roweru, za to biegnąca brzegami jezior Droga Kaszubska zapiera w piersiach dech. Zatrzymujemy się na chwilę na punkcie widokowym na Złotej Górze by przez Zawory dotrzeć do Chmielna.
Tu nasze drogi się rozstają. Ja kieruję się na Reskowo by dalej lasem przebić się do Mirachowa. Podjazd w Cieszeniu wcale nie cieszy, nastromienie drogi jest niesamowite. Za to w lesie pełno błota. Mimo to docieram do Mirachowa i kombinuje co dalej. Ustalam, że warto pojechac nad jezioro Lubygość, jak się dowiaduję z turystycznych drogowskazów - mają w tym rejonie być jakieś groty. Toteż jadę. W samym rezerwacie dobrej jakości dukt prowadzi mnie nad brzeg wąskiego jeziorka położonego w dzikim, gęstym lesie. Nad nim w widać skalny okap z pokręconą kolumną. Całość wygląda jakby się miała zaraz rozsypać - "Skała" to ziemia posklejana z kamieniami.
Dalsza droga pieszym szlakiem okazuje się nie być przejezdna dla roweru, trudno jest nawet prowadzić. Gdy jestem bliski rezygnacji i zawrócenia - zauważam nasyp starej leśnej drogi i się do niego przebijam. Niestety - potem jeszcze 3 razy gubię drogę, która niespecjalnie pokrywa się z tym co mam na mapie, nawet gdy myślę, że jadę już dobrze - GPS wyprowadza mnie z tego błędu. Ale nic to, skoro droga jest dobra nie kombinuję tylko zmieniam plany. Z lasu wyjeżdżam w Kobylaszu, wiosce, która czci diabła . Czym prędzej uciekam z tej czarciej dziury i przez Linię kieruje się w stronę Osieka gdzie zjeżdżam z asfaltu w gruntowe drogi doliny rzeki Łeby. Wartka rzeczka płynie wśród łąk w głebokiej dolinie, której ściany porastają prastare lasy. Asfalt odzyskuję dopiero w Strzebielinie (Morskim - 30km od morza - taki żart kolejarzy), gdzie udaje mi się coś zjeść.
Pora więc rozejrzeć się za noclegiem. Niestety okolica za Strzebielinem jest typowo rolnicza i o noclegu nie ma mowy. Miejscowi informują mnie o stadninie koni w Chynowiu, do którego muszę się jednak wspiąć kilkadziesiąt metrów do góry. Ale warto. Właściciel stadniny (a przy tym sporego ośrodka , gdzie odbywają się m.in. obozy jeździeckie dla młodzieży) pozwala mi się rozbić, udostępnia łazienkę w stajni i prąd - za darmo. By nie wyjść na chytrusa wykupuję więc śniadanie na następny ranek.
110km
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... jfho1t5iqf
Jeśli się boisz, już jesteś niewolnikiem!
Grzegorz Braun
Grzegorz Braun
mefistofeles pisze: a do tego 5 PLN za kilka minut ciepłej wody pod prysznicem
Jak byłam niedawno w Brencie to każdego wieczora płaciłam 4 euro za prysznic. Ale co mi to dało jeśli ja byłam jedyna co się myła a cała 29 osobowa sala nie?
Fajna wycieczka. Już teraz wiem, Ty jeździsz na wyrypy a żona gotuje w domu smaczne obiadki
- mefistofeles
-
- Posty: 17204
- Rejestracja: pt 25 cze, 2004
- Lokalizacja: Inowrocław
- Kontakt:
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
- mefistofeles
-
- Posty: 17204
- Rejestracja: pt 25 cze, 2004
- Lokalizacja: Inowrocław
- Kontakt:
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
- mefistofeles
-
- Posty: 17204
- Rejestracja: pt 25 cze, 2004
- Lokalizacja: Inowrocław
- Kontakt:
Dzień Trzeci - Duże Jezioro i Małe Morze
Tym razem noc była bardzo ciepła. Rześki zjadłem śniadanie i ruszyłem dalej. Jako, że poprzedni dzień zakończyłem podjazdem teraz na początek ładny zjazd. Zjeżdżając nieswiadomie mijam pewne odbicie w bok i jade dalej tak jak zaplanowałem. O dziwo - gdy po kilku kilometrach orientuje sie, że nic mi nie pasuje do mapy - znajduję sie w równie dobrym miejscu co to, które planowałem. Teraz trzeba odzyskać straconą wysokość w czym pomaga nowoczesna ścieżka dla rowerów.
"Podjazd koło Gniewina"
W końcu widzę obwałowania górnego zbiornika elektrowni żarnowiec. Zastanawiając się skąd będzie ładny widok rzuca mi się w oczy Kaszubskie Oko - 35metrowa wieża wybudowana na granicy Gniewina - zaraz obok zbiornika. Wejście do góry 9PLN (leniwi mogą za 11,50 wjechac windą). Widok obłędny. W oddali morze, u stóp górny zbiornik, za lesistymi wzgórzami, w głębokiej dolinie - Jezioro Żarnowieckie, przypominające trochę fjord. Za jeziorem - zaplecze techniczne nieukończonej elektrowni jądrowej.
Kompleks Elektrowni Jądrowej Żarnowiec
Panorama z Kaszubskiego Oka i Elektrownia Szczytowo-Pompowa Żarnowiec
Kaszubskie Oko
...
Jezioro Żarnowieckie
Po zejściu z wieży podjeżdżam sobie zobaczyć rurociągi Elektrowni Szczytowo-Pompowej Żarnowiec, czyli jednego z trzech polskich "akumulatorów" do przechowywania prądu - gdy pradu w sieci jest za dużo - turbiny pompują wodę do góry. Podczas wieczornego szczytu - woda spływa 100metrów w dół produkując kilkaset MW energii. Potrzeba do tego 4 rur o średnicy 5 metrów każda.
Rurociągi Elektrowni Szczytowo-Pompowej Żarnowiec
Obok zaczyna zjazd - zamknięta dla ruchu asfaltowa droga na zlamanie karku rozpędza mnie do 60km/h - szybciej na tym rowerze się boję więc przyhamowuję. Wypłaszam jakiegoś dużego drapieżnego ptaka, poza nim i mną - nikogo tu nie ma.
W końcu jestem na dole - a konkretnie we wsi Nadole - dość ąłdnej letniskowej miejscowości nad jeziorem. Objeżdzam zbiornik i wjeżdżam na ruchliwą drogę kierując się do Krokowej.
Posiedzenie komisji sejmikowej
W Krokowej odnajduję dworzec kolejowy. Torów jednak nie ma - zamaist nich jest ładna asfaltowa droga dla rowerów prowadząca aż do Swarzewa. Ścieżka łagodnie skręca, nierówności terenu niweluje nasypami i wykopami a z drogami krzyżuje się czasem wysokim wiaduktem. W miejscu dawnych peronów ustawiono ławki i stojaki dla rowerów oraz tablice informujące o okolicznych atrakcjach. W ten sposób dojeżdżam do Swarzewa. Przecinam zakorkowaną drogę nr 216 i zjeżdżam krętą uliczką nad brzeg Zatoki Puckiej - Małego Morza jak nazywają je miejscowi.
Ścieżka rowerowa po śladzie linii kolejowej Swarzewo-Krokowa
Zatoka Pucka z okolic Swarzewa
Tędy też prowadzi ścieżka dla rowerów, dopiero we Władysławowie na moment trzeba zjechac na ulice by po chwili znaleźć się znowu na ścieżce prowadzącej wzdłuż Półwyspu Helskiego. Niestety - zaczyna się coraz większy tłok. Dużo pieszych (ściezka jest też dla nich), rolkarzy, plażowiczów. Cały odcinek do Chałup przebiega wzdłuż campingów - na każdym karteczka - "brak miejsc". Za Chałupami można ściezką przyrodniczą zwiedzić uroczysko Każa. Ja jadę jednak dalej - zatrzymuje sie na chwilę w mojej ukochanej Kuźnicy, oszpeconej niedawną rozbudową przystani (zamienionej w ogromny port) i kieruje się do Jastarni. Po drodze zwiedzam jednak bunkier "Sabała" z 1939 roku, odrestaurowany, wyposażony i udostępniony do zwiedzania (8PLN). W końcu ląduję na campingu w Jastarni. Miejsca jeszcze są więc melduje się i od razu rozbijam namiot. Zostawiam zbędne graty i jadę dalej.
Nad Zatoką Pucką
Kuźnica
Ciężki Schron Bojowy Sabała
Ciężki Schron Bojowy Sabała - wnętrze
Za Juratą ściezka zmienia swój charakter - nawierzchnia staje sie gruntowa a znaki ostrzegają o stromych podjazdach - na szczęscie nie mają one więcej jak kilka metrów. W ten sposób pokonuję ostatnie 10 kilometrów na Hel. Tam szybko kieruje się na Cypel, godzina późna a ja chce się jeszcze wykąpać
Na Cyplu spotykam kilkoro rowerzystów, którzy zakończyli tu swoje wyprawy przez wybrzeże - sakwiarskiego klasyka, którego też będę kiedyś musiał zrobić. Uwage jednak zwracają grupki ludzi ubranych w stroje z innej epoki - panowie we frakach i kobiety w dziwacznych kapeluszach. A także żołnierze, w dodatku amerykańscy z II wojny światowej, których przywożą zabytkowe wojskowe jeepy i cięzarówki., Okazuje się, że w ramach corocznej imprezy miłośników historii i militariów - DDay odbywa sie dziś na plaży... wesele.
"wojskowe" wesele na Cyplu
Ja jednak muszę wracać. Odświeżony morską kąpielą szybko pokonuje ostanie kilometry do Jastarni gdzie udaje mi się kupic bilet na poranny statek do Gdyni. Wreszcie mogę odpocząć i zjeść pyszną rybkę. Wynik - 123 kilometry.
epilog nastąpi
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... tk2u4nrhbo
Tym razem noc była bardzo ciepła. Rześki zjadłem śniadanie i ruszyłem dalej. Jako, że poprzedni dzień zakończyłem podjazdem teraz na początek ładny zjazd. Zjeżdżając nieswiadomie mijam pewne odbicie w bok i jade dalej tak jak zaplanowałem. O dziwo - gdy po kilku kilometrach orientuje sie, że nic mi nie pasuje do mapy - znajduję sie w równie dobrym miejscu co to, które planowałem. Teraz trzeba odzyskać straconą wysokość w czym pomaga nowoczesna ścieżka dla rowerów.
"Podjazd koło Gniewina"
W końcu widzę obwałowania górnego zbiornika elektrowni żarnowiec. Zastanawiając się skąd będzie ładny widok rzuca mi się w oczy Kaszubskie Oko - 35metrowa wieża wybudowana na granicy Gniewina - zaraz obok zbiornika. Wejście do góry 9PLN (leniwi mogą za 11,50 wjechac windą). Widok obłędny. W oddali morze, u stóp górny zbiornik, za lesistymi wzgórzami, w głębokiej dolinie - Jezioro Żarnowieckie, przypominające trochę fjord. Za jeziorem - zaplecze techniczne nieukończonej elektrowni jądrowej.
Kompleks Elektrowni Jądrowej Żarnowiec
Panorama z Kaszubskiego Oka i Elektrownia Szczytowo-Pompowa Żarnowiec
Kaszubskie Oko
...
Jezioro Żarnowieckie
Po zejściu z wieży podjeżdżam sobie zobaczyć rurociągi Elektrowni Szczytowo-Pompowej Żarnowiec, czyli jednego z trzech polskich "akumulatorów" do przechowywania prądu - gdy pradu w sieci jest za dużo - turbiny pompują wodę do góry. Podczas wieczornego szczytu - woda spływa 100metrów w dół produkując kilkaset MW energii. Potrzeba do tego 4 rur o średnicy 5 metrów każda.
Rurociągi Elektrowni Szczytowo-Pompowej Żarnowiec
Obok zaczyna zjazd - zamknięta dla ruchu asfaltowa droga na zlamanie karku rozpędza mnie do 60km/h - szybciej na tym rowerze się boję więc przyhamowuję. Wypłaszam jakiegoś dużego drapieżnego ptaka, poza nim i mną - nikogo tu nie ma.
W końcu jestem na dole - a konkretnie we wsi Nadole - dość ąłdnej letniskowej miejscowości nad jeziorem. Objeżdzam zbiornik i wjeżdżam na ruchliwą drogę kierując się do Krokowej.
Posiedzenie komisji sejmikowej
W Krokowej odnajduję dworzec kolejowy. Torów jednak nie ma - zamaist nich jest ładna asfaltowa droga dla rowerów prowadząca aż do Swarzewa. Ścieżka łagodnie skręca, nierówności terenu niweluje nasypami i wykopami a z drogami krzyżuje się czasem wysokim wiaduktem. W miejscu dawnych peronów ustawiono ławki i stojaki dla rowerów oraz tablice informujące o okolicznych atrakcjach. W ten sposób dojeżdżam do Swarzewa. Przecinam zakorkowaną drogę nr 216 i zjeżdżam krętą uliczką nad brzeg Zatoki Puckiej - Małego Morza jak nazywają je miejscowi.
Ścieżka rowerowa po śladzie linii kolejowej Swarzewo-Krokowa
Zatoka Pucka z okolic Swarzewa
Tędy też prowadzi ścieżka dla rowerów, dopiero we Władysławowie na moment trzeba zjechac na ulice by po chwili znaleźć się znowu na ścieżce prowadzącej wzdłuż Półwyspu Helskiego. Niestety - zaczyna się coraz większy tłok. Dużo pieszych (ściezka jest też dla nich), rolkarzy, plażowiczów. Cały odcinek do Chałup przebiega wzdłuż campingów - na każdym karteczka - "brak miejsc". Za Chałupami można ściezką przyrodniczą zwiedzić uroczysko Każa. Ja jadę jednak dalej - zatrzymuje sie na chwilę w mojej ukochanej Kuźnicy, oszpeconej niedawną rozbudową przystani (zamienionej w ogromny port) i kieruje się do Jastarni. Po drodze zwiedzam jednak bunkier "Sabała" z 1939 roku, odrestaurowany, wyposażony i udostępniony do zwiedzania (8PLN). W końcu ląduję na campingu w Jastarni. Miejsca jeszcze są więc melduje się i od razu rozbijam namiot. Zostawiam zbędne graty i jadę dalej.
Nad Zatoką Pucką
Kuźnica
Ciężki Schron Bojowy Sabała
Ciężki Schron Bojowy Sabała - wnętrze
Za Juratą ściezka zmienia swój charakter - nawierzchnia staje sie gruntowa a znaki ostrzegają o stromych podjazdach - na szczęscie nie mają one więcej jak kilka metrów. W ten sposób pokonuję ostatnie 10 kilometrów na Hel. Tam szybko kieruje się na Cypel, godzina późna a ja chce się jeszcze wykąpać
Na Cyplu spotykam kilkoro rowerzystów, którzy zakończyli tu swoje wyprawy przez wybrzeże - sakwiarskiego klasyka, którego też będę kiedyś musiał zrobić. Uwage jednak zwracają grupki ludzi ubranych w stroje z innej epoki - panowie we frakach i kobiety w dziwacznych kapeluszach. A także żołnierze, w dodatku amerykańscy z II wojny światowej, których przywożą zabytkowe wojskowe jeepy i cięzarówki., Okazuje się, że w ramach corocznej imprezy miłośników historii i militariów - DDay odbywa sie dziś na plaży... wesele.
"wojskowe" wesele na Cyplu
Ja jednak muszę wracać. Odświeżony morską kąpielą szybko pokonuje ostanie kilometry do Jastarni gdzie udaje mi się kupic bilet na poranny statek do Gdyni. Wreszcie mogę odpocząć i zjeść pyszną rybkę. Wynik - 123 kilometry.
epilog nastąpi
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... tk2u4nrhbo
Jeśli się boisz, już jesteś niewolnikiem!
Grzegorz Braun
Grzegorz Braun
Kaszuby pięknie się prezentują na Twoich zdjęciach, zapewne na żywo są jeszcze piękniejsze Piękne jeziora i boćki i widok z wieży, a najpiękniejsza Kaszubska Szwajcaria
Wyruszyć tam, gdzie sięga wzrok, by dojść hen za horyzont. Trzeba tylko zrobić krok, by zacząć iść tym szlakiem...
https://picasaweb.google.com/lh/myphotos
https://picasaweb.google.com/lh/myphotos
- mefistofeles
-
- Posty: 17204
- Rejestracja: pt 25 cze, 2004
- Lokalizacja: Inowrocław
- Kontakt: