Alpy czyli .... cz I

Wspomnienia z pobytu w górach, relacje, plany wyjazdów.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Smolik

-#6
Posty: 1619
Rejestracja: pn 30 lip, 2007
Lokalizacja: Podhale

Alpy czyli .... cz I

Post autor: Smolik »

"KATEDRA CZYLI SZTUKA CIERPIENIA"

Cóż jest w szczytach gór wszelakich,że potrafią wryć się w pamięć głęboko.
Stają się wpierw odległym marzeniem by w końcu być widocznym celem do którego konsekwentnie podążać poczynamy.

Rok minął od planów poczęcia,nadszedł czas zmierzyć się z własnymi marzeniami i stanąć z górą w szranki.Zamienić świat wirtualny w rzeczywisty dotyk.Nadszedł czas,mgliste pragnienia nabierają realnych krztałtów.
Pakowanie;ciuchy,sprzęt,żarcie i pytanie:Czy wszystko zabrane?
Wreszcie nadchodzi chwila wyjazdu,upychamy nasze wory w samochodzie, pożegnanie z bliskimi i w drogę.

Mała drzemka gdzieś w Austrii i nad ranem wkraczamy w Alpejski świat Szwajcarii.
Zatrzymujemy się na mały posiłek i poranną kawkę jest piękny letni dzionek.
Opuszczając autostradę jedziemy malowniczymi serpentynami na Przeł.Furkapass(2436m.n.p.m.)gdzie robimy mały postój by nasycić oczy pierwszymi widokami Alp Penińskich.
Wreszcie wjeżdżamy w głęboko wciętą dolinę Mattertal ku celowi naszej podróży,małej wiosce Randa(1409.n.p.m) gdzie mieści się malowniczo położony camping.
Rozkładamy namiociki i można odetchnąć po trudach podróży.
Wieczorem postanawiamy rozprostować kości i w tym celu udajemy się na pobliski pagórek ( jakieś 2050m.n.p.m.) by obejrzeć widoczki, a jest co.Kontrast zielonej doliny z zimnym światem lodu gdzie
króluje Wiesshorn(4505m.n.p.m),widać też zamykającą doline znaną wioskę Zermatt nadktórą wznosi się majestatyczny Matterhorn.
Ciepłe sierpniowe słońce rozleniwia,nieśpiesznie schodzimy w dół .
Jutro czeka nas kawał podejścia.

Rano idziemy sprawdzić meteo,przyjemna pani wspomina coś o "bloody wether",cóż pożyjemy zobaczymy.Pakujemy żarcia na trzy dni oblężenia i w drogę.Mamy dziś do pokonania ok 1700m podejścia
z całym sprzętem na plerach.
Idziemy przez wioskę wśród wspaniałych drewnianych domków gdzie świat jakby toczył się zupełnie innym torem,oazę ciszy przerywa tylko gwizd kolejki odbijający się echem po całej dolinie,cóż za miejsce.
Ścieżka biegnie wśród łąk by wkrótce wgłębić się w pachnący sosnowy las.
Ciężkie chmury nad nami i smętne mgły unoszące się z dna doliny nie wrózą nic dobrego i tak pierwsze nieśmiałe krople dopadają nas na halach ponad lasem.Wraz ze zmianą pogody zmienia się charakter naszej
drogi,pokryte pastwiskami zbocze podchodzi pod barierę skalną,droga wije się przez żleby i pólki,zaczyna padać coraz mocniej.
Boże tylko nie deszcz to już lepiej niech wali śniegiem.
Mówisz masz,wraz ze wzrostem wysokości deszcz przechodzi w gęsty ciężki śnieg.Po przejściu ubezpieczonych stalowymi linami i drabinami skał wchodzimy na piarżysko doprowadzające nas do moreny na skraju lodowca Festi,gdzie mieści się urokliwe schronisko Domhutte.
Śniegiem wali coraz mocniej robi się biało i w dodatku zaczyna
pogrzmiewać,ot burza w śniegu.

Wstępujemy na małą kawkę,jest sucho, ciepło i przyjemnie.Postanawiamy iść poszukać platform pod nasze
małe domki gdzieś pod lodowcem 200 m wyżej schroniska.Niknącą ścieżką pośród śniegów i grzmotów pniemy się w górę.Z chmur i śniegu wyłaniają się jakieś sylwetki, ktoś schodzi z góry.
Niesamowite na niebieskich kurtkach insygnia GOPR-u.
-Cześć z jakiej grupy?
-Karkonoskiej
-My z Podhalańskiej
Uściski dłoni,uśmiechy; okazuje się ,że chłopaki są już tu drugi dzień i schodzą po prowiant i wodę do schroniska.
-Wyżej znajdziecie nasze namioty niedaleko są rozbici słowacy , jest jeszcze jakieś mjejsce.
-Dzięki do zobaczenia.
Obok zasypanych trzech namiotów znajdujemy w miarę osłonięte miejsca pod nasz ekwiwalent domu.
Jest zimno wieje wiatr i sypie śniegiem brakuje jeszcze choinki i było by jak w Boże Narodzenie.

Wieczorem spotykamy słowaków mówią,że byli na szczycie wczoraj ,dużo świeżego śniegu i "velmi niebezpieczi", a przy podejściu na przełęcz jest lód i trza w "mačkach"(rakach),chłopcy z Karkonoskiej
doszli pod ścianę przełęczy ale nie znależli w mgle drogi i zawrócili z 3500m .
Jutro ma być pogoda, tak wszyscy twierdzą,zobaczymy.
Schowani w śpiworach zastanawiamy sie co przyniesie jutro,a tam niech przynosi co chce będziemy tu tak długo jak się da.
Noc,pierwsza noc w górach na wys. 3100 m,przypomina mi się biwak zimowy z kolegą Manfredem gdzie jako młodzi chłopcy spaliśmy pod płn.ścianą Koziego Wierchu w samych śpiworkach przy -13 stopniach.
Cóz młodość ma swoje prawa.
Zakładam mp3 i odpływam przy dżwiękach Katatoni i Tangerine Dream gdzieś poza śniegi ku ciepłej chałupie.


Furkapass brama do marzeń
Obrazek

Camping wśród gór
Obrazek

Dolina Mattertal
Obrazek

Czas się pakować i ruszać w górę
Obrazek

Drewniana Randa
Obrazek

Hale nad doliną
Obrazek

Przez skalną barierę,robi się coraz gorzej
Obrazek

Domhutte pod moreną lodowca Festi ok 3000 m.n.p.m.
Obrazek

Lato w górach :D
Obrazek

Czy nie lepiej było jechać nad morze :))
Obrazek

Home sweet home
Obrazek

CDN.
"Góry są środkiem, celem jest człowiek.
Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to,
aby stać się kimś lepszym."
leo

-#5
Posty: 632
Rejestracja: ndz 06 lis, 2005
Lokalizacja: kraków, okolice

Post autor: leo »

czekam z niecierpliwościa na dalszą częsć ;)
Awatar użytkownika
Zakochani w Tatrach

-#7
Posty: 3227
Rejestracja: pn 22 paź, 2007
Lokalizacja: Zawiercie

Post autor: Zakochani w Tatrach »

Dzięki Smolik za następną piękną wycieczkę :) .
Pisz szybciutko ciąg dalszy, bo już się nie mogę doczekać kolejnych wspaniałych widoków...

Pozdrawiam serdecznie.

Ala :)
Zakochani w Tatrach
Awatar użytkownika
Erynie

-#5
Posty: 507
Rejestracja: śr 26 kwie, 2006
Lokalizacja: Żywiec

Post autor: Erynie »

Kolejna beznadziejna relacja, okraszona fatalnymi zdjęciami...Zero łańcÓchów...Mam nadzieję, że moderatorzy zablokują kolejne dwie części, przecież to obraza dla forum.Pozdrawiam - Erynie.
PS.
Gratuluję, zazdroszczę, czekam na więcej.
Jeśli nie lubisz morświnów, to nie perforuj wiewiórek
madziula24

-#6
Posty: 1073
Rejestracja: śr 16 lip, 2008
Lokalizacja: Kraków

Post autor: madziula24 »

Erynie pisze:...Zero łańcÓchów...
Hehe, mado gora! :D

Piękna relacja!
Awatar użytkownika
Smolik

-#6
Posty: 1619
Rejestracja: pn 30 lip, 2007
Lokalizacja: Podhale

Post autor: Smolik »

DOM (Katedra) 4545m.n.p.m. to najwyższy szczyt Szwajcari,posiada również największą wśród wszystkich czterotysięczników deniwelacje w stosunku do najwyższego miejsca dojazdu wynoszącą 3160m.
To góra nie skażona kolejkami górskimi,przez co mniej uczęszczana,a wraz z całą grupą Mischabel tworzy wspaniałą lodową arenę.

Gdzieś koło północy przestaje sypać,wychylam głowę z namiotu widać nawet jakieś gwiazdki czyżby zmiana pogody?
Budzi nas stukot kijów i sprzętu pierwszego zespołu idącego w górę,światło czołówek oddala się klucząc po lodowcu, czas wstawać.
Ubieranie ,gotowanie,pakowanie,wychodzimy z naszego domku czyste niebo nad nami napawa nadzieją.
Przed nami 1500m podejścia.
Pomimo braku dostatecznej aklimatyzacji postanawiamy zaryzykować,nie wiadomo jak będzie z pogodą więc trzeba wykorzystać okazje.
Przy świetle czołówek wkraczamy w świat lodowca Festi.Raki skrzypią na śniegu,wstaje mrożny poranek rozświetlając wolno otoczenie,cudowne otoczenie.
Posuwając się skrajem lodowca docieramy do bariery skalnej pod przełęczą Festijoch,czas się związać.To najtrudniejsze technicznie miejsce na naszej drodze,na początku idziemy wzdłuż zalodzonej poręczówki,by potem klucząc wśród skał dotrzeć na grań,teraz eksponowane zejście i jesteśmy na przełęczy.

Poranne słońce rozświetla wieszchołki alpejskich kolosów,cud natury stworzony Boską ręką zapiera dech w piersiach.Przed nami potężny lodowiec Hohberg,uśpiony jeszcze w cieniu.
Założeniem było wejście granią Festi,ale z powodu słabej aklimatyzacji i ostatnich opadów decydujemy się na drogę normalną przez pn.flanke.
Schodzimy stromym śniegiem i po przekroczeniu szczeliny brzeżnej wkraczamy na lodowiec.
Potężne seraki muskane porannym słońcem mienią się niebieską barwą,patrząc na te spękane kawały lodu odnosi się wrażenie jakby miały zaraz runąć.
Okrążamy je w bezpiecznej odległości i trawersując pod ścianami Hohberghornu i Stecknadelhornu obchodzimy naszą górę by dostać się
do pn flanki.
Zaczyna się niekończące podejście lodowcową ścianą,w oddali majaczą sylwetki innych ekip.
Gdzieś na wys 4000m zaczyna się walka z własnym organizmem a to przecież jeszcze taki kawał drogi.
Mijamy sympatyczną austryjaczkę dla niej to już koniec przygody dalej nie da rady iść,odpoczywając rozmawiamy z nią chwilkę.Takich ludzi spotykamy jeszcze paru cierpliwie czekających na zejście przewodnika z
resztą ekipy.
Krok po kroku idziemy coraz wyżej ku widocznemu odległemu szczytowi,szarpnięcie liny oznacza,że mój partner musi odpocząć.
Stoi ciężko dysząc ,łyk wody jakiś batonik i możemy iść dalej.
Wraz z wysokością spada tępo marszu a postoje stają się częstsze,patrzę na wysokościomierz 4300m.
Mijają nas pierwsze ekipy schodzące ze szczytu, jedni pozdrawiają inni ledwie idą potykając się o własne nogi zmuszani do marszu przez pokrzykujacego przewodnika trzymającego ich na krótkiej linie.
Ustępujemy im mjejsca by przypadkiem przy upadku nie pociągnęli nas za sobą.

Docieramy do siodła w grani przed nami jeszcze "tylko" 50m stromej ścianki,partner walczy z własnymi słabościami złoszcząc się na swój organizm brak aklimatyzacji daje mu pożądnie w dupe.
Prócz przyspieszonego bicia serca czuje się świetnie,wiem ,że mógłbym iść szybciej ale partnerstwo zobowiązuje.
Krok za krokiem,wbijany czekan skwierczy w mrozie,jeszcze kawałek, jeszcze trochę i w końcu stop wyżej się iść już nie da jesteśmy na wierzchołku.

Brak słów którymi można by opisać miejsce w którym jesteśmy,ogrom otaczających nas gór jest poprostu zniewalający.
Siadam nieopodal zasypanego krzyża wieńczącego wierzchołek i delektuje się widokami.
Rzecz,która rok temu była marzeniem staje się rzeczywistością,piękną rzeczywistością.
Na szczycie jesteśmy sami inne ekipy są już daleko w dole.Pare fotek i trzeba się zbierać.
Bo wejście to dopiero połowa drogi,czeka nas jeszcze ciężkie zejście.
Poprawiamy sprzęt i rozpoczynamy mozolne schodzenie.
Pod siodłem spotykamy ekipe Karkonoską będą ostatnimi którzy tego dnia staną na wierzchołku.

Z moim partnerem jest krucho ledwie powłóczy nogami,zatrzymuje się co kilkanaście metrów łapiąc oddech,musimy zejść jak najprędzej niżej.
Zejście zajmuje nam sporo czasu,słońce bezlitośnie praży,jesteśmy jak
na rozgrzanej patelni,byle w dół, przejść to białe piekło.To już dziewięć godzin w drodze,znowu postój, ile jeszcze .
-Dawaj Marek idziemy bo się tu kurwa usmażymy
-Czekaj musze dychnąć jak chcesz to się rozwiąż
-Dobra postój
Śnieg na lodowcu staje się rozmiękły odkładając śnieżne buły pod rakami,idzie się ciężko,byle do przełęczy.
Jeszcze przejście pod barierą seraków i wreszcie opuszczamy białą pustynie. Pod przełęczą chowamy się w cieniu skał.
Marka wyrażnie popuściło ,wraca do formy,pojawiają się uśmiechy.
Przechodzimy na drugą stronę,zejście na lod.Festi, zwijamy linę i ruszamy ku naszym namiotom do jedzenia i do wody.
Piotrek z Kasią, którzy doszli tego dnia do przełęczy ,wyglądają nas na lodowcu.
Dochodzę wreszcie do namiotów zrzucam plecak,Piotrek podaje wode ,zapalam papieroska to już koniec udręki.

Po 12 godz akcji przychodzi czas na odpoczynek,gotujemy jedzenie pijemy herbate za herbatą,opwiadamy o
drodze, widokach.Zostajemy tu jeszcze jedna noc,a jutro schodzimy w zielone łąki Randy.
Dwie godz po nas przychodzi Karkonoska ekipa ,są potwornie zmęczeni,zamieniamy pare słów.

Rano pogoda jest znowu do dupy zaczyna lać,a więc ryzyko sie opłaciło.Pakujemy nasz dobytek i
zaczynamy długie zejście w doline.Główny cel naszej alpejskiej przygody osiągnięty.
Pora przenieść się w inną dolinę ku następnej przygodzie ale o tym w cz II.

Noc na lodowcu
Obrazek

Dzień dobry :)
Obrazek

Nasza góra
Obrazek

Widoczki o wschodzie słońca
Obrazek

Ku przełęczy
Obrazek

Czy warto się pytać o sens chodzenia po górach :D
Obrazek

a to jakaś tam góra :))
Obrazek

Królestwo Weisshornu
Obrazek

Ponad serakami
Obrazek

Gdy świat zostaje w dole
Obrazek

Wyżej się wyjść już nie da :)
Obrazek

Na dachu Szwajcarii
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ekipa Karkonoska pod szczytem
Obrazek

Pod serakami na białej pustyni
Obrazek

Spjrzenie na Katedre z drogi do namiotu
Obrazek

Nasze domki już blisko
Obrazek

Następnego ranka pogoda sie psuje czas opuścić to miejsce
Obrazek

Ku dolinie
Obrazek

To narazie tyle
Pozdrawiam
Smolik

Ps:Szczyt ten ojcu memu detykuje,który pewnikiem siedząc na niebiańskich halach przez życie mnie prowadzi :)
"Góry są środkiem, celem jest człowiek.
Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to,
aby stać się kimś lepszym."
Awatar użytkownika
Lukas

-#6
Posty: 2585
Rejestracja: pt 04 maja, 2007
Lokalizacja: Dębica

Post autor: Lukas »

piękna tura, Smolik ty zawsze potrafisz wybrać odpowiednie miejsce...
Upadek nie jest klęską. Nisko zawieszona poprzeczka — i owszem

http://picasaweb.google.co.uk/llukasziola
http://drytooling.com.pl - serwis wspinaczki mikstowej, alpinizmu, himalaizmu
Awatar użytkownika
manfred

-#6
Posty: 1978
Rejestracja: śr 22 sie, 2007
Lokalizacja: nie wiem

Post autor: manfred »

No stary piękne te Twoje kadry sam pewnie bym lepiej nie zrobił chyle czoła. A co do samych gór pięknie jest Ci powiem bardzo.
Smolik pisze:Spojrzenie na Katedre z drogi do namiotu
Klasyczne górskie zdjęcie no warsztat opanowany do perfekcji. Szczerze to Wam zazdroszczę tego wyjazdu oj bardzo.
Awatar użytkownika
ermen

-#4
Posty: 341
Rejestracja: śr 20 paź, 2004
Lokalizacja: Świdnik

Post autor: ermen »

Dzis oglądałem zdjęcia znajomych z Gran Paradiso i Breithornu...
Teraz Twoje...
Chyba się całkowicie załamię....

Gratulacje i pozdrowienia:)
Tatry......., Pieniny......., Dolomity......... Moje najwspanialsze
Awatar użytkownika
bartek84

-#3
Posty: 216
Rejestracja: pn 24 gru, 2007
Lokalizacja: Kraków

Post autor: bartek84 »

no comment no comment

ps
gratulacje piękna wycieczka piękne widoki
HAR..........NAŚ
Awatar użytkownika
Zakochani w Tatrach

-#7
Posty: 3227
Rejestracja: pn 22 paź, 2007
Lokalizacja: Zawiercie

Post autor: Zakochani w Tatrach »

:O - o kurcze !!!!!
Smolik pisze:Czy warto się pytać o sens chodzenia po górach
Takie pytanie może postawić tylko ten, kto nigdy w górach nie był..nie posmakował tych cudownych widoków okupionych hektolitrami wylanego potu, obolałych nóg, zmęczeniem na granicy wytrzymałości..

A potem tęsknota za tą męczarnią :)) .

Szacunek Smolik.

Ala :) .
Zakochani w Tatrach
świster

-#6
Posty: 1981
Rejestracja: śr 05 mar, 2008

Post autor: świster »

Panie Smolik, po co Ty nam takie zdjęcia serwujesz? Chcesz ludzi zdołować :think:
9 zdjęcie od końca "na dachu Szwajcarii" powala na kolana.
pozdr
Awatar użytkownika
Olav

-#6
Posty: 1997
Rejestracja: ndz 13 lut, 2005
Lokalizacja: Zakopane / Poronin Misiagi

Post autor: Olav »

Pozazdrościć....po prostu pozazdrościć...
Moje Tatry
Ponad 100 km/h, trzech rywali, śmiertelne wypadki, ostre starcia, wąski tor, żądza zwycięstwa i... brak hamulców! To właśnie żużel...
staszek

-#5
Posty: 843
Rejestracja: czw 03 maja, 2007

Post autor: staszek »

Smolik pisze:-Dawaj Marek idziemy bo się tu kurwa usmażymy
-Czekaj musze dychnąć jak chcesz to się rozwiąż
-Dobra postój
Taki klimacik skąd już znam , taki jest smak zwycięstwa na Wielkiej Górze. Radość i satysfakcja przychodzi dopiero na dole w obozie
:)
Gratulacje ! :)
leo

-#5
Posty: 632
Rejestracja: ndz 06 lis, 2005
Lokalizacja: kraków, okolice

Post autor: leo »

świster pisze:Chcesz ludzi zdołować
zdołować????
..a dla Smolika - szacun i gratuluję :)
Awatar użytkownika
Janek

-#10
Posty: 19437
Rejestracja: wt 26 kwie, 2005

Post autor: Janek »

Erynie pisze:Kolejna beznadziejna relacja, okraszona fatalnymi zdjęciami...Zero łańcÓchów...Mam nadzieję, że moderatorzy zablokują kolejne dwie części, przecież to obraza dla forum.Pozdrawiam - Erynie.
Jak zwykle masz rację - przecież to wszystko z ulepione z plasteliny i skropione bitą śmietaną a potem wystarczy mieć pierścionki do makro. Ale scenograf do dupy - nie mógł wziąć łańcuszka od zegarka po dziadku i powiesić gdzieś dla mado. Drabinka z tekturki udana, w drugiej klasie na robotach ręcznych takie robią, to schronisko z oblepionych papierkiem pudełek od zapałek też cycuś. Ty masz łeb Erynie, od razu wypatrzyłeś. A na łbie sam wiesz co.


PS.

O k****, rzekł hrabia po francusku - BOMBOWE!!!
Jestem gorszego sortu...
ODPOWIEDZ