Niedźwiedź to nie miś
Niedźwiedź to nie miś
Tygodnik Podhalański, NR:tp34/2004
Tatrzańskie niedźwiedzie zajadą się czarnymi jagodami w rejonie Doliny Kondratowej. Ze względu na bezpieczeństwo turystów dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego wydał zarządzenie o zamknięciu szlaków turystycznych. Niedźwiedzie, które penetrują rejon Doliny Kondratowej, zdążyły już nastraszyć kilku turystów. Jeden z misiów rycząc, stanął na dwóch łapach przed śmiałkiem, który z 10 metrów chciał go sfotografować. Podobna przygoda spotkała jedną z turystek. Miśki są przede wszystkim zwierzętami roślinożernymi, chociaż nie pogardzą mięsem i innym pożywieniem. Kiedy dojrzeją czarne borówki, bywa, że siadają w borówczyskach i zagarniając łapami krzaczki, wyjadają z nich owoce. Taki widok to atrakcja dla turystów. Mimo to pracownicy TPN przypominają, że niedźwiedzie to nie łagodne misie, tylko niebezpieczne drapieżniki. O zwyczajach tego zwierzęcia i sposobie zachowania się człowieka w razie spotkania z nim można poczytać w broszurce Niedźwiedź to nie miś, która jest do nabycia m.in. w punktach sprzedaży biletów, przy wejściu na szlaki. W ostatnich dniach w okolicy Doliny Kondratowej parkowcy zauważyli aż 8 osobników - matkę z trójką małych, drugą niedźwiedzicę z jednym młodym i samotnego samca. Ze względu na bezpieczeństwo turystów i ochronę niedźwiedzi dyrektor TPN wydał zarządzenie o tymczasowym zamknięciu wszystkich szlaków turystycznych w godzinach nocnych, między 20 wieczorem a 6 rano. Poza tym przez całą dobę zamknięty jest zielony szlak, prowadzący od Hali Kondratowej na Przełęcz pod Kopą Kondracką.
Tatrzańskie niedźwiedzie zajadą się czarnymi jagodami w rejonie Doliny Kondratowej. Ze względu na bezpieczeństwo turystów dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego wydał zarządzenie o zamknięciu szlaków turystycznych. Niedźwiedzie, które penetrują rejon Doliny Kondratowej, zdążyły już nastraszyć kilku turystów. Jeden z misiów rycząc, stanął na dwóch łapach przed śmiałkiem, który z 10 metrów chciał go sfotografować. Podobna przygoda spotkała jedną z turystek. Miśki są przede wszystkim zwierzętami roślinożernymi, chociaż nie pogardzą mięsem i innym pożywieniem. Kiedy dojrzeją czarne borówki, bywa, że siadają w borówczyskach i zagarniając łapami krzaczki, wyjadają z nich owoce. Taki widok to atrakcja dla turystów. Mimo to pracownicy TPN przypominają, że niedźwiedzie to nie łagodne misie, tylko niebezpieczne drapieżniki. O zwyczajach tego zwierzęcia i sposobie zachowania się człowieka w razie spotkania z nim można poczytać w broszurce Niedźwiedź to nie miś, która jest do nabycia m.in. w punktach sprzedaży biletów, przy wejściu na szlaki. W ostatnich dniach w okolicy Doliny Kondratowej parkowcy zauważyli aż 8 osobników - matkę z trójką małych, drugą niedźwiedzicę z jednym młodym i samotnego samca. Ze względu na bezpieczeństwo turystów i ochronę niedźwiedzi dyrektor TPN wydał zarządzenie o tymczasowym zamknięciu wszystkich szlaków turystycznych w godzinach nocnych, między 20 wieczorem a 6 rano. Poza tym przez całą dobę zamknięty jest zielony szlak, prowadzący od Hali Kondratowej na Przełęcz pod Kopą Kondracką.
A ja polecam jeśli macie chwilkę czasu wejść sobie do Muzeum TANAPu w Tarzańskiej Łomnicy, po prawej stronie na sali (kinowej?) jest mini wystawa o niedźwiadkach w Tatrach. Niestety po słowacku. A przy okazji można zwiedzić muzeum (30k). Na dużej sali zgromadzono wiele eksponatów o ludności, przyrodzie, ratownictwie, zwierzętach w Tatrach. Są tam też dwa wypchane misie.
ps. Jak ktoś tam był to czy mi powie dlaczego ten dzik jest taki wielki ?
I jeszcze coś z mojej ostatniej wycieczki w góry: Wiecie jak szybko kobieta może iść szlakiem po tym, jak weszła na Sławkowski (2452). Bardzo szybko, jeśli ma świadomość że w lesie są niedźwiedzie i jest już wieczór I tu pozdrawiam moją ukochaną [/img]
ps. Jak ktoś tam był to czy mi powie dlaczego ten dzik jest taki wielki ?
I jeszcze coś z mojej ostatniej wycieczki w góry: Wiecie jak szybko kobieta może iść szlakiem po tym, jak weszła na Sławkowski (2452). Bardzo szybko, jeśli ma świadomość że w lesie są niedźwiedzie i jest już wieczór I tu pozdrawiam moją ukochaną [/img]
hehehe musiało byc ekstra... ja tak kiedyś miałem z kolegą,,,tez nawzajem sie nastraszyliśmy...... chcieliśmy spać na Babiej Górze, żeby zobaczyc wschód słońca, ale niestety w suchej beskidzkiej zwiał nam pks i byliśmy godzine w plecy... na Krowiarkach było juz ciemno jak w dupie a my coraz bardziej gadaliśmy o tych niedźwiedzich.... obóz został rozbity na Sokolicy...a właściwie to "Obóz" bo nie chciało nam sie brać namiotu i zabezpieczzyliśmy sie dwoma sposobami:
1. naokoło ławki, na której sie położyliśmy, powbijaliśmy kijki i nałożyliśmy nasze skarpety...
2, weszliśmy do 1 spiwora i udawaliśmy zwierza o 2 głowach 4 rękach i 1 nodze...
druga wycieczka to już spanie w namiocie na Kiczorach koło Stożka
(Wisła) no i zn/ów ciemno i siedzimy w tym namiocie i jedna częśc ortalionu ruszana wiatrem zaczęła szeleścić.... i oto rozmowa dwójki śmiałków:
I - te, tam coś jest, coś nas wącha...
II - nic nie ma śpij...
I - no kurde posłuchaj sobie ( i w tym momencie wiatr zawiał i namiot zaczął szeleścić...)
I - no i?
II - faktycznie... (po czym namiot, a właściwie jego wnętrze zaczyna drgać ze strachu...)
I - ciekawe co to..moze jakiś lis albo wilk
II - albo niedźwiedź,,,, ( w tym momencie namiot trzesie sie jak galareta)
I - i co teraz?
II - (wyciąga scyzoryk i otwiera nóż wielkości 8 cm) to wyjdź na zewnątrz i zobacz co to a ja będę Cie osłaniał....
1. naokoło ławki, na której sie położyliśmy, powbijaliśmy kijki i nałożyliśmy nasze skarpety...
2, weszliśmy do 1 spiwora i udawaliśmy zwierza o 2 głowach 4 rękach i 1 nodze...
druga wycieczka to już spanie w namiocie na Kiczorach koło Stożka
(Wisła) no i zn/ów ciemno i siedzimy w tym namiocie i jedna częśc ortalionu ruszana wiatrem zaczęła szeleścić.... i oto rozmowa dwójki śmiałków:
I - te, tam coś jest, coś nas wącha...
II - nic nie ma śpij...
I - no kurde posłuchaj sobie ( i w tym momencie wiatr zawiał i namiot zaczął szeleścić...)
I - no i?
II - faktycznie... (po czym namiot, a właściwie jego wnętrze zaczyna drgać ze strachu...)
I - ciekawe co to..moze jakiś lis albo wilk
II - albo niedźwiedź,,,, ( w tym momencie namiot trzesie sie jak galareta)
I - i co teraz?
II - (wyciąga scyzoryk i otwiera nóż wielkości 8 cm) to wyjdź na zewnątrz i zobacz co to a ja będę Cie osłaniał....
A my pewnego razu (sierpień chyba 3 lata temu) spotkaliśmy młodą niedźwiadkę, pod Rysami, po słowackiej stronie (mam nawet fotki )
Z początku było spoko - w atmosferze atrakcji turystycznej - byliśmy już na szczycie, kiedy nagle wśród turystów zrobiło się zamieszanie i wszyscy zaczęli zbiegać w dół z aparatami. Okazało się, że tuż poniżej harcuje misiek.
Też sobie zrobiliśmy fotki, jak Bóg przykazał, posiedzieliśmy na szczycie może jeszcze z godzinkę, po czy zaczęliśmy schodzić, bo robiło sie późno powolutku. O miśku tymczasem wszyscy już zdążyli zapomnieć, kiedy ni stąd ni zowąd pojawił się - nie wiadomo skąd - powtórnie. Wiadomo jak jest pod Rysami po słowackiej stronie - nie ma właściwie żadnej wyraźnej scieżki, więc staraliśmy się tak manewrować, żeby obejść biegającego miśka jak najszerszym łukiem. I tu został obalony pierwszy stereotyp na temat niedźwiedzia - okazało się, że ssak ten to bynajmniej nie ociężały, powolny, kudłaty miś, ale że zapiernicza po skałach, którędy chce, jak jakaś kozica co najmniej. Stąd wszelkie nasze wysiłki, które czyniliśmy, żeby go ominąć, zeszły na marne. Kiedy staraliśmy się zatoczyć jakiś łuczek z dala od niedźwiada, ten, po skosie, na przełaj, jednym susem, już był przy nas. Intuicja nam podpowiedziała, że należy się zatrzymać i stać jak słup, dopóki miś się nie znudzi i nie pójdzie sobie.
No i zrobiło się widowisko - wszystcy turyści schodzacy z Rysów się zatrzymali i zaczęli się z zapartym tchem przyglądać, jak też niedźwiedź obejdzie się z naszą ustawioną w równym, nieruchomym rządku trójką (czwarty kumpel zdążył zwiać inną drogą).
A niedźwiedź podszedł do nas, najpierw odbwąchał dokładnie mnie, bo stałam najbardziej wysunięta w szeregu (całkiem bezboleśnie było ), następnie pierwszego kumpla (też obeszło się bez większych ekscesów), po czym przeszedł do drugiego kumpla, gdy ten nagle - nie wiedzieć, po kiego diabła - wykonał jakiś gwałtowny ruch ręką i niedźwiedź błyskawicznie rzucił się na... jego plecak. Kumpel, niewiele myśląc, z całych sił schywycił plecak - i zaczęli sie z niedźwiedziem najzwyczajniej w świecie szarpać. Wrzasnęłam na kumpla, żeby puścił ten plecak i dał go miśkowi (w sumie całego by pewnie nie zjadł, a zresztą nawet gdyby zjadł, to lepiej plecak, niż samego kumpla, ale na taką wyrafinowaną argumantację nie było jakoś czasu ), ale kumpel tak się zawziął, że plecaka nie wypuścił i nic nie wskazywało na to, że zrobi to z własnej woli. Wtedy, niewiele myśląc, ostrożnie odwróciłam pierwszego kumpla plecakiem w moją stronę, rozsunęłam plecak i - równie ostrożnie - wygrzebałam stamtąd parę kanapek, które następnie podsunęłam misiu pod mordkę, po czym rzuciłam zamaszystym ruchem jak najadalej od nas. Chwyciło! - niedźwiedź puścił kumpla plecak i poleciał po żarełko. I tu runął kolejny niedźwiedziowy stereotyp - o tym, że miśków pod żadnym pozorem nie należy karmić, jak się je spotka. Tymczasem rzucenie miśkowi kanapki to jedyny sposób, żeby odwrócić jego uwagę od turysty Dodam jeszcze, że rozpuszczony niedźwiedź gardzi zwykle kanapkami z nabiałem, zdecydowanie woli z wędliną
Później, już po zejściu ze szlaku, spotkaliśmy jakiegoś pana, który jako jeden z licznych turystów pod Rysami obserwował naszą przygodę z miśkiem. Poznał nas od razu i złożył nam wyrazy uznania, że byliśmy niby super-odważni i zachowlismy zimną krew
Z początku było spoko - w atmosferze atrakcji turystycznej - byliśmy już na szczycie, kiedy nagle wśród turystów zrobiło się zamieszanie i wszyscy zaczęli zbiegać w dół z aparatami. Okazało się, że tuż poniżej harcuje misiek.
Też sobie zrobiliśmy fotki, jak Bóg przykazał, posiedzieliśmy na szczycie może jeszcze z godzinkę, po czy zaczęliśmy schodzić, bo robiło sie późno powolutku. O miśku tymczasem wszyscy już zdążyli zapomnieć, kiedy ni stąd ni zowąd pojawił się - nie wiadomo skąd - powtórnie. Wiadomo jak jest pod Rysami po słowackiej stronie - nie ma właściwie żadnej wyraźnej scieżki, więc staraliśmy się tak manewrować, żeby obejść biegającego miśka jak najszerszym łukiem. I tu został obalony pierwszy stereotyp na temat niedźwiedzia - okazało się, że ssak ten to bynajmniej nie ociężały, powolny, kudłaty miś, ale że zapiernicza po skałach, którędy chce, jak jakaś kozica co najmniej. Stąd wszelkie nasze wysiłki, które czyniliśmy, żeby go ominąć, zeszły na marne. Kiedy staraliśmy się zatoczyć jakiś łuczek z dala od niedźwiada, ten, po skosie, na przełaj, jednym susem, już był przy nas. Intuicja nam podpowiedziała, że należy się zatrzymać i stać jak słup, dopóki miś się nie znudzi i nie pójdzie sobie.
No i zrobiło się widowisko - wszystcy turyści schodzacy z Rysów się zatrzymali i zaczęli się z zapartym tchem przyglądać, jak też niedźwiedź obejdzie się z naszą ustawioną w równym, nieruchomym rządku trójką (czwarty kumpel zdążył zwiać inną drogą).
A niedźwiedź podszedł do nas, najpierw odbwąchał dokładnie mnie, bo stałam najbardziej wysunięta w szeregu (całkiem bezboleśnie było ), następnie pierwszego kumpla (też obeszło się bez większych ekscesów), po czym przeszedł do drugiego kumpla, gdy ten nagle - nie wiedzieć, po kiego diabła - wykonał jakiś gwałtowny ruch ręką i niedźwiedź błyskawicznie rzucił się na... jego plecak. Kumpel, niewiele myśląc, z całych sił schywycił plecak - i zaczęli sie z niedźwiedziem najzwyczajniej w świecie szarpać. Wrzasnęłam na kumpla, żeby puścił ten plecak i dał go miśkowi (w sumie całego by pewnie nie zjadł, a zresztą nawet gdyby zjadł, to lepiej plecak, niż samego kumpla, ale na taką wyrafinowaną argumantację nie było jakoś czasu ), ale kumpel tak się zawziął, że plecaka nie wypuścił i nic nie wskazywało na to, że zrobi to z własnej woli. Wtedy, niewiele myśląc, ostrożnie odwróciłam pierwszego kumpla plecakiem w moją stronę, rozsunęłam plecak i - równie ostrożnie - wygrzebałam stamtąd parę kanapek, które następnie podsunęłam misiu pod mordkę, po czym rzuciłam zamaszystym ruchem jak najadalej od nas. Chwyciło! - niedźwiedź puścił kumpla plecak i poleciał po żarełko. I tu runął kolejny niedźwiedziowy stereotyp - o tym, że miśków pod żadnym pozorem nie należy karmić, jak się je spotka. Tymczasem rzucenie miśkowi kanapki to jedyny sposób, żeby odwrócić jego uwagę od turysty Dodam jeszcze, że rozpuszczony niedźwiedź gardzi zwykle kanapkami z nabiałem, zdecydowanie woli z wędliną
Później, już po zejściu ze szlaku, spotkaliśmy jakiegoś pana, który jako jeden z licznych turystów pod Rysami obserwował naszą przygodę z miśkiem. Poznał nas od razu i złożył nam wyrazy uznania, że byliśmy niby super-odważni i zachowlismy zimną krew
Haha, kiedy niedawno "zwiedzałam" na Czerwonych Wierchach i przy wejściu na szlak zobaczyłam ostrzeżenia o grasujących niedźwiedziach, przez całą wycieczkę nie myślałam o niczym innym, jak tylko o potwornym futrzaku czającym się gdzieś w kosodrzewinie. W drodze powrotnej, kiedy zaczęło się ściemniać, nabrałam takiego tempa, że wyrobiłam sie dużo przed planowanym czasem powrotu i choć z reguły lubię się zatrzymywać tu i ówdzie, tym razem przez jakieś 3-4 godziny nie przystanęłam nawet na sekundę. Co chwila wydawało mi się, że słyszę jakieś niepokojące warknięcia i przyśpieszałam kroku...
Myślałam, że to pierwsze objawy zespołu obsesyjno-komplusywnego, tymczasem widzę, ze nie jestem jedyna .
Myślałam, że to pierwsze objawy zespołu obsesyjno-komplusywnego, tymczasem widzę, ze nie jestem jedyna .
nie działa funkcja [img] trudno zapodam link: http://www.photo.net/photodb/photo?photo_id=2693736