7 dni w Słow. Tatrach Wys. - dla tych co tam poraz pierwszy

Wspomnienia z pobytu w górach, relacje, plany wyjazdów.
Awatar użytkownika
Janek

-#10
Posty: 19437
Rejestracja: wt 26 kwie, 2005

7 dni w Słow. Tatrach Wys. - dla tych co tam poraz pierwszy

Post autor: Janek »

Tydzień w Słowackich Tatrach Wysokich – elementarne porady dla tych co idą tam po raz pierwszy
(wersja poprawiona)

Droga/i Koleżanko/Kolego.
Piszesz, że nigdy nie byłaś/eś w Słowackich Tatrach Wysokich, masz kilka dni, góra tydzień czasu i nie wiesz jak go zagospodarować. Zastanawiasz się czy nocować po schroniskach, co Cię pociąga, czy też na kwaterze. Odpowiadam!

Masz mapę Słowackich Tatr? Pewnie tak. Najdokładniejsze są atlasy Harmanec’a ale to mniej przydatne dla takich jak Ty, który mapy nie mają jeszcze "przechodzonej nogami". Lepsza jest taka rozkładana bo tam widzisz całość a najlepsza taka, w której szlaki są wydrukowane w kolorze. No to rozłóż mapę i odnajdź na niej trzy osie:
- Pierwsza to kolejka elektryczna (popularnie zwana elektriczką), która ciągnie się od Popradu (taka ichnia mieszanka Zakopanego i Nowego Targu z której najlepiej widać Tatry – i to całe) - dwoma ramionami do Tatranskej Lomnicy (Tatrzańskiej Łomnicy) i Stary’ego Smokovca i potem dalej do Szczyrbskiego Plesa (Szczyrbskiego Jeziora). Jak zamieszkasz w jakiejkolwiek miejscowości co ma przystanek kolejki to możesz nie mieć samochodu (i kłopotu z parkingiem) oraz nie męczyć się autobusami, których zasady kursowania są dla mnie kwadraturą koła. Busików tam nie ma. Rozkłady kolejki znajdziesz w necie - poszukaj. Bilety są niedrogie.
- Druga oś, to tzw. Cesta Svobody czyli Droga Wolności, która ciągnie się od Szczyrbskiego Plesa do Tatrzańskiej Łomnicy, w zasadzie wzdłuż trasy elektriczki. Droga Wolności ma swoje przedłużenia - na zachód od Szczyrbskiego Plesa aż do Liptovsky’ego Mikulasza (Liptowskiego Mikułasza) i na północ czyli od Tatrzańskiej Łomnicy do Lysej Poleny (Łysej Polany). W tym tekście obchodzi nas odcinek od Tatranskej Kotliny (Tatrzańskiej Kotliny) do Szczyrbskiego Plesa.
- Trzecia oś, to znakowana czerwono tzw. Magistrala Turystyczna rozpoczynająca się (dla potrzeb tego opracowania) w miejscu zwanym Tri Sudnicky (Trzy Studzienki) na zachód od Szczyrbskiego Plesa i dalej na północ do Popradsky’ego Plesa (Popradzkiego Stawu) a stamtąd równoleżnikowo aż do Skalnatego Plesa (Łomnickiego Stawu) i potem trochę na północ do Brancalowej Chaty w Dolinie Kezmarskiej (Dolinie Kiezmarskiej) i stamtąd do Velkego Bielego Plesa (Wielkiego Białego Stawu) gdzie się kończy ale faktycznie biegnie dalej ale już znakowana na niebiesko do Kopskego Sedla (Przełęczy pod Kopą) by dalej przez Zadne Medodoły (Tylne Koperszady) i Dolinę Javorovą (Dolinę Jaworową) dojść do Tatranskej Javoriny (Tatrzańskiej Jaworzyny) i potem do Lysej Poleny (Łysej Polany). Magistrala ciągnie się też pod Tatrami Zachodnimi ale to nas w tym opracowaniu nie interesuje.
Jest to droga łatwa ale nie myśl Koleżanko lub Kolego, że ma coś wspólnego z naszą Drogą Nad Reglami i Pod Reglami. Po południowej stronie zresztą regli nie ma.

Do Magistrali (w tym zakresie jaki omawiamy) masz dwa dojazdy środkami mechanicznymi- jeden z Starego Smokowca na Hrebienok (Siodełka) - taki tramwaj jak na Gubałówkę i kolejka linowa (wagoniki trzyosobowe) z Tatrzańskiej Łomnicy do Skalnatego Plesa. Należy honor zawiesić na kołku i z tego korzystać bo to kolosalna oszczędność czasu i energii a w dodatku po kalamicie piesze ścieżki są obrzydliwe. Zwracam uwagę na oszczędność czasu - w Słowacji czas to problem nr 1 - trasy są długie i wciąż go brakuje. Dla porządku jeszcze podaję, że do schronisk przy Popradzkim Plesie i w Dolinie Velickej (Dolinie Wielickiej) prowadzą drogi jezdne, z nawierzchnią afaltobetonową, dostępne dla samochodów osób zamieszkujących w schroniskach, oczywiście po uiszczeniu dość wysokiej opłaty za parking przy schronisku.

Małe resume::
- Na podstawowym dla Słowackiech Tatr Wysokich odcinku od Szczyrbskiego Plesa do Tatrzańskiej Łomnicy droga czyli Cesta Svobody i elektriczka biegną tuż obok siebie i szanse dotarcia do wszystkich szlaków wiodących w góry są dla poruszających się samochodem i elektriczką równe, przy czym ci drudzy nie muszą się kłopotać czy będzie miejsce na parkingu.
- Magistrala turystyczna, czyli szlak przebiegający wzdłuż wlotów wszystkich dolin biegnie (w przeważającej części) równolegle do trasy drogi i elektriczki tylko o kilkaset metrów wyżej.
- Taki układ komunikacyjny powoduje, że w zasadzie dla zwykłych turystów schroniska są całkowicie zbędne. Oczywiście zupełnie inaczej jest w przypadku osób uprawiających wspinaczkę – tu są wręc niezbędne.

Czy walory elektriczki przekreślają korzyści z użytkowania samochodu.? Wszystko zależy od okoliczności – cztery lata temu byłem z dwunastoletnim wnukiem w Tatrach. Stałą bazę mieliśmy w małej wsi u wlotu do Doliny Demianowskiej w Niżnych Tatrach. Operowaliśmy głównie w tych Niżnych ale odwiedziliśmy również Słowacki Raj a także Słowackie Tatry Zachodnie (Dolina Rohacka). Jak pogoda nie dopisywała to ruszaliśmy w „kraj” – np. do Levoczy i Spiskiego Zamku. Bez samochodu byłoby to niemożliwe. Byliśmy też w Tatrach Wysokich. Ostatniego dnia rano w Dolinie Demianowskiej pogoda była niepewna. Wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy do Szczyrbskiego Plesa. Mgła ale jakby się przejaśniało od wschodniej strony. W auto i do Smokowca. Całkiem nieźle. No to auto na parking a my w tramwaj i na Hrebienok. Całkiem nieźle tylko co dalej, trochę już późno. Kuba zaczął mi przypominać, że obiecałem wjazd na Łomnicę. Ba, ale czy będą bilety, ryzyk fizyk, idziemy. Koło schroniska Zamkovskich lunęło, pół godziny przeczekiwania. Ruszamy dalej. Na tym odcinku jest tak, że za nic przez długi czas nie widać jaka pogoda pod Łomnicą. Wreszcie dochodzimy, o dziwo bilety są ale na ostatni kurs. Nerwowo obliczam, o której możemy być w domu, jutro czeka nas około 500 km jazdy. Trudno, pokręciliśmy się po okolicy, w dodatku pogoda wspaniała. Wjazd, pół godziny na szczycie i zjazd. Teraz drugą kolejką w dół, nie mowy o oszczędzaniu, zegarek jest nieubłagany. W Tatrzańskiej Łomnicy w elektriczkę do Smokovca po samochód. W Smokowcu coś wrzucamy na ruszt i w drogę do Szczyrbskiego Plesa a stamtąd na Przybylinę, ostatni widok na zachodzące słońce nad Tatrami Zachodnimi i Krywaniem, jak dojechaliśmy do Demianovki to było już ciemno. Niech ktoś spróbuje dokonać takiego „wyczynu” bez auta! No tak, ale cztery lata temu benzyna była jakby tańsza.


Lekcja z geografii odrobiona? Czujesz, Koleżanko/kolego te trzy „osie” podstawowe i ich powiązania? Ok. To teraz trochę o obyczajach w Słowacji, bo są odmienne.
Wzdłuż Cesty Svobody są trzy większe miejscowości – Smokowiec, Tatrzańska Łomnica i Szczyrbskie Pleso i parę mniejszych. Te większe też są małe i w niczym nie przypominają Zakopanego (Poprad zresztą też). Nie tylko wielkością ale i charakterem. Wszystkie trzy, najmniej Szczyrbskie Pleso, to są parki, w których od czasu do czasu coś stoi. Nie ma też tego całego jarmarku z Krupówek, tego pana z pieskiem, tych góralików z owieczką, setek straganów z badziewiem a jakbyś sobie usiadł z kartonikiem i napisem – „zbieram na piwo” to w krótkich abcugach byś się znalazł w areszcie w Popradzie. Takie obyczaje. Cicho tu i spokojnie, ludziska przed południem idą w góry a wieczorem śpią.
Co za ludzie? Grzeczni, przyjaźni, często nawet serdeczni. Ale to wszystko pryska gdy przybierzesz maskę wielkiego pana z wielkiej Polski, co to zaledwie toleruje tubylców, którzy powinni się nisko kłaniać wielkiemu panu z wielkiej Polski, że raczył tu przybyć i który wszystko krytykuje i wszystko ma za złe i chciałby ich, Słowaków, urządzić inaczej. Wtedy masz przechlapane a jeśli np. podpadniesz chatarowi Miro z Terinki, skądinąd wspaniałemu facetowi to masz przechlapane w Terince do końca dni swoich i możesz dorobić się nawet tego, że będziesz sprawdzać na własnej d**** działanie praw Newtona przy opuszczaniu schroniska.. Mówię o tym tak na wszelki wypadek bo wielu tego nie wiedziało i potem płakało. To mały kraj, który zyskał samodzielność zaledwie kilkanaście lat temu ale to właśnie w szczególny sposób działa na ich ambicje. Wreszcie są panami, poprzednio rządzili tu Węgrzy, w niektórych miejscach Polacy (zastaw na miastach spiskich) a potem Czesi, których tu nie lubiano szczególnie.
Ludzie na trasie – ani nie tak jak u nas czyli ubrani jak na K2 lub na odmianę w klapkach i krótkich porciętach. Jak takich zobaczysz – na mur z Polski. Chodzą Słowacy ubrani skromnie ale porządnie, w dobrych butach. To nic dziwnego – cała Słowacja to góry, większe lub mniejsze, nizin tu prawie nie ma. Istnieje tu zwyczaj pozdrawiania na trasie ale jak usłyszysz „ahoj” to nie znaczy, że trafiłeś na marynarza. Podobnie jak usłyszysz po kupieniu i zapłaceniu słowa „nech se patrzi” - to nie znaczy, że masz się czemuś przypatrywać tylko, że Ci podziękowano. Słowacy mają zwyczaj bywać w górach rodzinnie – widok rodziców z trójką dzieci w rozmaitym wieku jest normalny, nawet dość wysoko.

Teraz informacja raczej przykra dla bywalców Tatr Polskich. W niektórych chatach (schroniskach) tzw. gleby nie uświadczysz. Piszę „niektórych” bo to się zmienia, raz tu raz tam. A już na pewno nie ma układania na glebie do oporu, warstwami, jak to się zdarza w ... nie będę palcami wskazywał.
Podobnie nie ma zwyczaju spożywania własnego prowiantu na sali jadalnej schroniska. Za to Cię mogą wyrzucić. Nie traktuj jednak tego zakazu dosłownie. Jak kupisz kawę czy herbatę a następnie sięgniesz po własną czekoladę czy kanapkę w papierku czy woreczku to wszystko jest ok. Ja jednak w przypadku kanapki zawsze się pytam czy można. Miałem przykre doświadczenie. Jeśli jednak wyciągniesz własny termos i rozpoczniesz wielkie szykowanie kanapek z własnego chleba, masła, sera czy wędliny na schroniskowym stole w jadalni to awantura jak w banku.
Jeść własne możesz – ale przed schroniskiem. Jak pada to też nie ma taryfy ulgowej. I musisz się do tego dostosować – takie obyczaje. No i nie ty tu rządzisz. Przykre to może ale prawdziwe.

Kwatery. W miejscowościach wzdłuż Cesty Svobody raczej kiepsko, mało ich i raczej drogo. To „kraina” hoteli i pensjonatów. W ostatnich latach rozbudowały się jednak bardzo wszystkie miejscowości poniżej, czyli na południe od Cesty Svobody – Stara Leśna, Nova Lesna itp. Od cholery kwater. Skoro jednak nie macie samochodu to URZĄDZA was tylko kwatera w miejscowości z przystankiem elektriczki. Inaczej to udręka z autobusami lub dyrdanie na piechotę (przypominam – CZAS, bezcenny czas, lepiej go zużyć na pofotografowanie z głową a nie na chybcika). No i nie myślcie, że ta elektriczka to jakiś przedpotopowy tramwaj, szczęka wam obleci jak to zobaczycie, oczywiście pozytywnie obleci..
Ceny kwater są różne, zależnie od standardu ale za 250 do 300 Sk można dostać coś przyzwoitego, nawet z własną łazienką. Na każdej kwaterze możecie też pichcić do upojenia. Zawsze jest kuchenka gazowa lub elektryczna, często mikrowela, bywa telewizor, choć ten potrzebny tylko do prognozy pogody. Niektóre kwatery są w domach Romów. Spokojnie – jak Rom sobie wybudował dom to jest to porządny Rom, papudraki romskie się tłoczą w starych budach po miasteczkach lub zgoła w tekturowo-drewniach slumsach. Unikajcie tego.

Dojazd.
Zdejmijcie pychę z serca i nie pchajcie się przez góry. Wiem – powiecie, że to nie honornie a w dodatku stracony dzień. Honor lepiej powiesić na kołku a ten pozornie nie stracony dzień może wam wyjść bokiem przez resztę pobytu. Po pierwsze dostaniecie w kość bo droga daleka, nie wiem np. czy już remont ścieżki z Przełęczy Lodowej skończony a tam po mokrym i z worem można ślicznie polecieć na pysk i zamiast chodzić po górach skończyć wyprawę w poczekalni u dentysty..
Ale nie tylko dlatego – ponieważ wam odradzam schroniska, zdążycie w nich pobyć, ale w latach następnych, trzeba się połapać w terenie itd. – idąc przez góry traficie do kwaterowiska wieczorem a wtedy jest nerwowe szukanie i prawdopodobnie najgorszy wybór z możliwych.

1 dzień
Proponuje tak (znowu zakładając, że samochodu nie ma) – możliwie wcześnie na Łysą Polanę, tam przesiadka w autobus do Tatrzańskiej Łomnicy (piękna, widokowa trasa). W Łomnicy w elektriczkę do Smokowca. (Starego – jest ich kilka) tam przesiadka na elektriczkę do Popradu i wysiadacie na przystanku Nova Lesna i chodu szukać kwater. Nie brać nerwowo pierwszej lepszej, jest ich sporo. Zresztą macie czas, poszukajcie w internecie, zazwyczaj jest opis z zdjęciami, wysyłacie kilkanaście maili, wybieracie jedną z odpowiedzi, potwierdzacie, do reszty odpisujecie, że innym razem – po co palić ew. mety..
Jesteście już zakwaterowani. Powiedzmy, że jest godzina 15-a. Co robić do wieczora? W góry za późno. Proponuję wsiąść do elektriczki i pojechać do Popradu. Jest tam kilka domów towarowych – zrobić zakupy na cały tydzień (poza pieczywem). Na kwaterze jest lodówka, nic się nie zmarnuje. A potem jeśli tylko jest pogoda i dobra widoczność rozpytać się o ulicę przechodzącą w wylot w kierunku Rożniawy i pójść nią w górę aż traficie pod supermarket, chyba Billa. Obok niego jest parking a z tego parkingu zobaczycie taką panoramę Tatr od Bielskich po Zachodnie, że wam szczęka opadnie. I teraz trzeba otworzyć aparat, rozstawić statyw i robić zdjęcia.


Na koniec o pogodzie. Wg. mojego wyczucia to generalnie mniej kapryśna niż w polskiej części. Ale jak rano wstaniecie i zobaczycie ciężki wał chmur i zero widoku to porzućcie wszelką nadzieję. Nawet jak w Novej Lesnej nie pada. Tam, w Tatrach pada a nawet leje jak z cebra. I wtedy wychodzi urok posiadania samochodu, do którego się wsiada i jedzie np. do Slovenskiego Raju (Słowackiego Raju) czy inne góry, których tu jest do upojenia. No i jest około 50% szans, że tam jest słoneczko a przynajmniej nie pada. Można autobusem, ale patrz uwagi wyżej. No chyba, że BasiaZ, na której surową korektę zresztą liczę, coś podpowie. Jam w autobusach nie kumaty. Ja propaguję samochód i elektriczkę – z wskazaniem na samochód na dojazd i wyjazdy w okolice oraz elektriczkę na dojazdy do gór.
Jeszcze jedno – wymiana pieniędzy. Doradzam raczej w Popradzie, kurs w kantorze będzie korzystniejszy niż w T. Łomnicy czy Smokowcu. A teraz bomba – nie wiem jak teraz ale dwa lata temu najkorzystniejszy kurs dostałem pobierając pieniądze w bankomacie ze swojego konta w polskim banku. Nie wiem jednak czy tak jest nadal.

Zakładam, że pogoda jest cacy i jutro ruszamy w góry. Z bólem serca, bo lepiej leżeć do góry brzuchem na słonku, ale przecież nie pojechaliście tam dla przyjemności tylko w góry.

2 dzień – czyli chwytanie byka za rogi i zobaczenie jedynej doliny w Tatrach, która przypomina alpejską oraz najwyższej ściany w Tatrach – a zatem do Doliny Kiezmarskiej.
Z Nowej Leśnej w elektriczkę do Smokowca, przesiadka do Tatrzańskiej Łomnicy. Wysiadacie i idziecie w kierunku do drogi z Łysej Polany i nią dalej. Może jakiś autobus się trafi. Teraz nie wiem, czy od Tatranskich Matlar jest wznowiony po kalamicie szlak niebieski do Kiezmarskiej bo był zamknięty (wie kto czy otwarty?). Jeśli nie, nie ma zmartwienia – idziecie lub jedziecie dalej i przy Kisłym Pramenie zobaczycie duży parking samochodowy. Tam zaczyna się żółty szlak do Brancalovej Chaty nad Zelenym Plesem (Zielony Staw) w Dolinie Kiezmarskiej. Piękna trasa, tylko na dole zdruzgotany las po kalamicie, po drodze kilka źródełek, można się zatrzymać wreszcie „Brancalka” a wokół niej takie cuda jakich jeszcze po polskiej stronie nie widzieliście z naszym tatrzańskim Eigerem czyli ścianą Malego Kezmarskego (Małego Kiezmarskiego). Zobaczycie też zakosy ścieżki na Baranie Sedlo (Baranią Przełęcz), która ma być ponoć przywrócona jako szlak – żelastwo wisi cały czas. Na razie możecie się zorientować czy filanceria gęsto chodzi czy też nie (reszta tekstu skreślona przez cenzurę). Teraz trzeba coś wybrać co dalej:
- pierwszy wariant – czerwono malowaną ścieżką na Sedło pod Svistovką (Rakuska Przełęcz) i z niej w dół do Skalnatego Plesa (dolna stacja właściwej kolejki na Łomnicę). Jak już będziecie na Rakuskiej Przełęczye to warto spojrzeć na grań, zrazu łagodną, potem ostrzejszą na Mały Kiezmarski (ja oczywiście do niczego nie namawiam, tak tylko mi się wymkło – bardzo ładna grań, wyraźna perć). Z Skalnatego Plesa albo kolejką (małe wagoniki) w dół albo ścieżką do Tatrzańskiej Łomnicy. W górę bym na piechotę odradzał, w dół jak cię mogę – idzie wytrzymać. Z TŁ na kwaterę, odwrotnie jak opisano wyżej.
- Drugi wariant – na Jahnaci Stit (Jagnięcy Szczyt) i niestety tą samą drogą z powrotem, tak już jest często w Słowacji. Z „Brancalki” z powrotem tak samo jak przyszliście albo czerwonym do Velkego Bielego Plesa (Wielki Biały Staw) i dalej zielonym koło Chaty Plesnivec (dobra zupa czosnakova i nie tylko) doliną Sedmiu Pramenov do drogi z Łysej Polany, tuż za Tatranską Kotliną (Tatrzańską Kotliną) – tu radziłbym się rozejrzeć za autobusem bo do TL trochę daleko, szkoda nóg.
- Trzeci wariant – tak samo jak drugi tylko bez Jagnięcego.

Aha – jak będziecie w Skalnatem Plesie i czasu by starczało to warto wjechać krzesełkiem na Lomnicke Sedlo (Łomnicka Przełęcz). Widok piękny z niego a szczególnie na taką uzbrojoną łańcuchami ścieżkę na Łomnicę – ja oczywiście do niczego nie namawiam ale obejrzeć przecież zawsze można. Co nie?
No i jeszcze jedno – tam koło Skalnatego Plesa, troche w kierunku na zachód jest takie małe schronisko, nazywa się Skalnata Chata. Gdybyście doszli do wniosku, że warto z tej Łomnnickiej Przełęczy pójść dalej to nie gadajcie tam o tym głośno bo tam zawsze prawie siedzi taki koło 50-ki o ujmującym wyglądzie starego wilka górskiego zaopatrzony w komórkę. To jest właśnie filanc, który jak pójdziecie do dolnej stacji krzesełka to zadzwoni do kolesia na Przełęczy i jak tylko zrobicie kilka metrów to ten koleś Was zdejmie co zresztą będzie słuszną karą... za gadulstwo.

No i jesteście w Novej Leśnej na kwaterze. Teraz, ale dopiero teraz, możecie sobie strzelić po Smadnim Mnichu albo Zlatym Bażancie. Jak to było w Ogniem i Mieczem – Bar wzięty! Pierwsze koty za płoty.

3 dzień – czyli problem co? Są dwie szkoły – jedna mówi, że należy klin klinem czyli zmęczenie przepędzać kolejnym zmęczeniem i druga, że nazajutrz lajtowo. Powiedzmy więc, że ta druga jako bezpieczniejsza.

No to trzeba zobaczyć jak Gierlach wygląda. Warianty są dwa. Pierwszy tramwajem na Hrebienok i potem magistralą na zachód aż do Slieskiego Domu (Śląski Dom) w Dolinie Wielickiej. Można też żółtym ze Starego Smokowca i na koniec zielonym . I drugi – elektriczką do:
- Tatranske Zruby i dalej niebieskim, żółtym i zielonym lub
- Tatranska Polianka i dalej zielonym (lub drogą asfaltową jak kto woli, oczywiście do SD.

No i teraz kolejne dwa warianty:
- Przez próg górnej części doliny Wielickiej (ścieżka na zielono) aż na Polsky Hreben (Polski Grzebień) - po drodze orgia tematów dla aparatu fotograficznego. Można sobie po drodze popatrzeć jak idzie perć przez Próbę Wielicką na Gierlach i zakonotować w pamięci hamletowskie – „Przewodnik czy bez, oto jest pytanie” a na Polskim Grzebieniu spojrzeć grań idącą na zachód na Velicky Sit (Wielicki Szczyt) aby sobie uświadomić, że to jest droga na Gierlach zwana Martinovką, którą przed wojną co ambitniejsi chadzali na Gierlach i to z schroniska w Roztoce. Jak mamy ochotę to możemy skoczyć przez jakieś 1.5 godziny tam i z powrotem na Vychodną Vysoką (Mała Wysoka) no i z powrotem do Slieskiego Domu i w dół, jedną z dróg podanych wyżej.
- Oraz (wariant najbardziej lajtowy) – w Dolinie Wielickiej tylko Długiego Stawu i z powrotem a od Slieskiego Domu magistralą (czerwony) do Doliny Batizovskej (Doliny Batyżowieckiej) a konkretnie do Batizovskego Plesa (Batyżowieckiego Stawu). Jakby filancerii nie było to można wyraźną perć pójść w głąb doliny aby zobaczyć bardziej z bliska jak się to na Gierlach wchodzi lub z niego schodzi przez Próbę Batyżowiecką. I od stawu z powrotem żółtą ścieżką do Vyżnych Hag – teraz tam brzydko bo kalamita wszystko wykosiła równiutko. W Wyżnych Hagach w elektriczkę i do chałupy. Dla porządku dodam, że można też od Batyżowieckiego Stawu pójść dalej za zachód magistralą i zakosztować uroków słynnych piarżystych zakosów z Sedla pod Ostervom (Przełęczy pod Osterwą) do Popradzkiego Stawu. Od Popradzkiego Stawu najprostszą drogą (szlak niebieski) -–bo czasu już będzie mało – do przystanku elektricki Popradzkie Pleso i nią do Smokowca i dalej do Novej Lesnej.
Do kolacji może być po piwku z takiej tradycyjnej butelki na kapsel na zawiasach, zapomniałem nazwę.

4 dzień – czyli dzień chwały.

Można oczywiście na Hrebienok popychać piechotą bo to niby szybciej bo tramwaj pierwszy bodajże o ósmej. Ale po kalamicie to tam kiepsko się idzie a i metrów w górę też co nieco. Jak kto woli, ze mną jak z dzieckiem. Jesteśmy na Hrebienoku i skręcamy w prawo magistralą (czerwone znaki) mijamy pierwsze wodospady, potem Rainerovą Chatę czyli najstarsze ponoć schronisko w Tatrach pieczołowicie odtworzone w ostatnich latach, potem drugie wodospady aż do krzyżówki z ścieżką malowaną na zielono i nią do Chaty Zamkovskich (można coś zjeść lub wypić, zapoznać się z cennikiem itd.) No i dalej „zieloną” ścieżką, zrazu całkiem prawie poziomo, jest to Mala Studena Dolina (Dolina Zimnej Wody). W ten sposób dochodzicie do progu, którym w górę (bywają płaty śniegu). Ten próg ma to do siebie, że się człowiekowi co rusz wydaje, że to już koniec ale to wcale nie koniec. Wreszcie schronisko – w Kotlinie Piatich Spisskych Plies (Dolinie Pięciu Stawów Spiskich) czyli górnego piętra Zimnej Wody – to Teryho Chata czyli słynna „Terinka” - czuj duch aby chatarowi Miro nie podpaść, bo jesteście zgubieni, przynajmniej w tym miejscu. To co dookoła nie opisuję bo się tu na poetę nie wynająłem. Powiem tylko jedno – mamy przed sobą Zachodnią Ścianę Łomnicy czyli „non plus ultra”. Ściana Małego Kiezmarskiego jest wyższa ale nie tak wspaniała. Podobno te skurczybyki chcą na niej ferratę poprowadzić – zbrodniarze. Patrzymy jeszcze w kierunku nie znakowanych perci na Lodovy Stit (Lodowy) i Baranie Sedlo (Baranią Przełęcz) oraz Pysny Stit (Durny Szczyt)i nie zabawiamy tu długo - idziemy dalej zielono/żółtą ścieżką w kierunku na Sedielko (Przełęcz Lodową). Po jakimś czasie zbaczamy w lewo i idziemy już żółtą ścieżką (uwaga – jednokierunkowa, tylko w tym kierunku). To taka słowacka mini Orla Perć na Priecne Sedlo (Czerwona ławka). Po drugiej strony przełęczy jesteśmy już w Velkej Studenej Dolinie (Dolinie Staroleśnej). No rzeczywiście, wielka to ona jest i otoczona wianuszkiem szczytów. Nietrudną już ścieżką (duże możliwości napotkania kozic i świstaków), dalej malowaną na żółto dochodzimy do schroniska Zbojnicka Chata, w którym to miejscu jako żywo nigdy żadnych zbójników nie było, a które przed wojną w gwarze taternickiej zwało się swojsko „trupiarnią”. Od schroniska podąża w górę niebiesko malowana ścieżka na przełęcz Prielom (Rohatka), z której schodzi się w dół do Bielovodskej Doliny (Doliny Białej Wody). Można też tuż obok (ale już w Białej Wodzie pójść na Polski Grzbień i dalej do Wielickiej ale to w następnym roku. Nie wszystko naraz – co za dużo to nie zdrowo. Od schroniska (uwaga – podłe żarcie) niebiesko malowaną ścieżką schodzimy w dół i koło Rainerowej Chaty nasza pętla się zamyka. Dalej na Hrebienok i albo tramwajem albo na piechty w dół do Smokowca. I dalej na kwaterę. Gatunek piwa do kolacji obojętny – już pewnie wiecie które dobre.
A dlaczego dzień chwały? Bo przeszliśmy przez Czerwoną Ławkę. Słowacy twierdzą, że to trudniejsze od Orlej Perci, my dokładnie odwrotnie, oceńcie sami, pamiętajcie jednak, że gdy łańcuchy pod śniegiem co się często zdarza to się robi nerwowo.

5 dzień – Mengusovska Dolina (Dolina Mięguszowiecka)

Tak Bogiem a prawdą to w tym piątym dniu powinno się dać luz i pojechać do Popradu lub Vrbova na baseny termalne aby wymoczyć grzeszne ciało i odpocząć lub pooglądać w Popradzie i okolicy to i owo z tzw. substancji zabytkowej. A jest co. Ale tu towarzycho zażarte i gór nie odpuści. Trudno, sami chcieliście.
Tak jak dolina Kiezmarska od wschodu najzacniejsza, tak Mięguszowiecka od zachodu Jeśli ktoś ma inne zdanie to jego sprawa. No i przypominam, że mówimy tu tylko i wyłącznie o Tatrach Wysokich.

A zatem ruszamy do Mięguszowieckiej, Rano do elektriczki. W zasadzie moglibyśmy wysiąść na przystanku Popradzkie Pleso ale proponuję jeden dalej, do końca elektriczki czyli do Szczyrbskiego Plesa. Piękne jezioro, w zasadzie dwa no i obok wstrętny kompleks budynków zbudowanych na jakiś FIS ale nad samym jeziorem niemiecka firma Kempinski remontuje stare zabytkowe obiekty. Będzie hotel na 5 gwiazdek. Szczyrbskie Pleso dla rodaków przyzwyczajonych do uroków Zakopanego jest ożywcze – tu jest trochę tego „czaru Krupówek”. Dlaczego więc polecam wysiąść tutaj.? Z kilku powodów – po pierwsze za dwa dni wrócimy do Zakopanego, wstrząs mógłby być zbyt silny, trzeba się powoli aklimatyzować.
Poważnie – dla jednej ścieżki – odcinka magistrali, malowanej na czerwono, z której otworzy się nam widok na nieprawdopodobnie piękną Dolinę Złomisk, niestety dla turystów zabronionej (a koleb tam bez liku), ze ścieżki od Popradskiego, w zasadzie drogi samochodowej, tego nie zobaczymy.
Serdecznie odradzam spędzenie przy schronisku w Popradzkim Plesie choćby 5 minut – choć widok z niego przepiękny. Jeśli mamy rezerwę czasu to wygospodarujmy godzinkę na odwiedziny Symbolicznego Cmentarza na zboczach Osterwy. Działa na wyobraźnię!
Od Popradzkiego Plesa podążamy zielono malowanym szlakiem w głąb doliny Mięguszowieckiej aż do krzyżówki z czerwono malowanym szlakiem. I tu musimy podjąć decyzję. Albo skręcamy w prawo i idziemy przez przełęcz Vaha (Waga) na Rysy, albo idziemy dalej zielonym szlakiem by dojść nad Hincove Plesa (Hińczowe Stawy) i zobaczyć... jak wyglądają Mięguszowieckie Szczyty od tyłu. Tutaj możemy zakończyć trasę ale zalecałbym raczej pójść dalej i wejść na Vysne Koprove Sedlo (Koprową Przełęcz) a potem na Koprovsky Sit (Koprowy Szczyt), jeden z nielicznych szczytów w Słowackich Tatrach Wysokich, na który prowadzi znakowany szlak.
Wrócić z Koprowego Szczytu musimy tak samo jak z Rysów, czyli tą samą drogą co weszliśmy, nie ma lekko. Dla porządku podaję, że z Koprowej Przełęczy można kombinacją kilku szlaków wrócić do Polski, konkretnie na Kasprowy ale jest to tak cholernie daleko, że nikomu, szczególnie z ciężkim workiem tego nie życzę.
Do kolacji proponuję tym razem wypić trochę czerwonego wina – okazja jest szczególna – jutro czeka nas święty szczyt Słowaków czyli Krivan (Krywań).

6 dzień – Krywań
Są tacy co twierdzą, że w słowackich Tatrach oprócz Bielskich, Wysokich i Zachodnich jest jeszcze osobna grupa Krywania. Jest w tym wiele racji – ten olbrzymi i zwarty kompleks górski jest jakiś inny niż sąsiednie Tatry Wysokie, nie mówiąc już o Zachodnich. No i jest to święta góra Słowaków, na którą co roku przez kilka dni suną prawie pielgrzymki – tzw. Narodny Vystup na Kryvan.

Rano jak zwykle do kolejki i do Szczyrbskiego Plesa.. I tu musimy coś zdecydować bo na Krywań wiodą dwie drogi i od lat wśród ludzi uczonych w piśmie trwa spór, która lepsza do zejścia a która do wejścia – nie podejmuję się go rozstrzygnąć. Proponuję złapać autobus i pojechać dalej Cestą Svobody (Od Szczyrbskiego Plesa znacznię węższą do Trech Studniczek i od nich doliną Ważecką przez około 5 godzin wspiąć się mozolnie na Krywań. Niektórzy twierdzą, że nudno. Rzecz gustu. Wracamy ścieżką malowaną niebiesko, w samej kopule szczytowej obie idą kawałek razem by przez tak zwany Predny Handel (Przedni Handel) dojść do malutkiego Jamskiego Plesa (Jamskiego Stawu), skąd w poprzek Doliny Furkotnej do Szczyrbskiego Plesa a tam w elektriczkę i na kwaterę.

7 dzień
Czyli do domciu. Rano śniadanko, sprzątanko, pakowanko, żegnanie gospodarzy i w elektriczkę do Smokowca i potem do T. Łomnicy – autobus, Łysa Polana, busik, Zakopane, co za ulga.

Krupówki welcome to, Bahama Mama luz
Gubałówka dzika dawno odkryta, Krupówki welcome to
Krupówki welcome to, sun of Jamaica blues
Polish Barbados i Galapagos Krupówki welcome to

Podsumowanie:
Zapłaciliście za 6 noclegów powiedzmy po 250 Sk od głowy czyli 1500 Sk. Za te same noclegi w schroniskach zapłacicie tak średnio po 500 Sk, co prawda ze śniadaniami, ale raczej lichymi czyli 3000 Sk na twarz. Czyli macie 1500 Sk w kieszeni – starczy na bilety na kolejkę, to co kupicie do jedzenia, piwo itd. i jeszcze coś zostanie. Czysty zysk.
Niematerialne zyski:
- Śpisz w wygodnym łóżku a nie na czymś co udaje łóżko albo zgoła podłodze.
- Co dzień możesz wziąć prysznic w gorącej wodzie i nie chodzisz brudny i śmierdzisz. A jaka regeneracja po powrocie z długiej wycieczki.
- Jesz porządne śniadanie i kolację nie musząc się prosić o to abyś mógł zjeść coś swojego nie kupionego w schronisku (dwa razy drożej albo i więcej).
- Masz do dyspozycji lodówkę i nic ci się nie zmarnuje (a w lecie bywa ciepło)
- Na żadną z tras nie targasz ciężkiego plecaka, który naprawdę nie jest żadną przyjemnością ani cię nie nobilituje co niektórzy naiwnie sądzą. Trzeba mieć dwa plecaki, jeden duży i drugi mały, „szturmowy”. Ew. jak jest was np. trzech to pakujecie wszystko co trzeba w jeden duży i nosicie na zmianę

Powiesz jednak, że tracisz niepowtarzalny urok schroniska. Trele morele, w słowackich tego uroku jest jakby mniej a w takim Slieskim Domu lub Popradzkim Plesie w ogóle. Zresztą jak zechcesz to w następnym roku możesz spać w schroniskach. Ale będziesz je już wszystkie znał i wybierzesz te co chcesz.

Teraz spróbuję odeprzeć najcięższy zarzut – a co z Doliną Jaworową i Doliną Białej Wody, dlaczego ich tu nie ma w tym programie. Odpowiem nie wprost i pytaniem. A dlaczego tam jest pusto i trudno w nich Słowaka spotkać? Bo niestety te doliny jakby wypadły z planu zagospodarowania, nijak nie pasują do sieci schronisk a jeszcze bardziej pensjonatów i kwater. Do nich znacznie wygodniej wyjść z Polski, np. z schroniska w Roztoce i gdy zdołamy przejść na drugą stronę grani Tatr to wrócić autobusem do Polski. Iść nimi z ciężkim plecakiem do Słowacji to samobójstwo albo raczej samoudręczanie się. Na wszystko przyjdzie czas, na te doliny też. Przecież będziecie tu wracać (ja wracam przez 50 lat).
Ten program daje wam elementarne rozeznanie słowackich Tatr Wysokich. Dowiecie się co gdzie jest i jak wygląda. W następnych latach możecie wprowadzić swoje indywidualne zmiany i warianty. Przede wszystkim, możecie z przewodnikiem lub bez (ale cicho sza bo zaczną tu krzyczeć) popróbować celów na, które szlak nie wyprowadza.

Na sam koniec dwa słowa o Słowackich Tatrach Zachodnich. W Polsce na ogół mówi się – wpierw Zachodnie a potem Wysokie. No tak – ale my mamy Tatry Zachodnie wysoce „przyjazne” i łatwe a w słowackiej części bywa trudno a przede wszystkim są nieprawdopodobnie długie trasy. One są trudniejsze od Wysokich. Ale i na nie przyjdzie czas - – jestem o tym przekonany. Powodzenia!

PS.
Wszystkich starych repów proszę o wyrozumiałość za ew. błędy i wdzięczny będę za uzupełnienia, inne propozycje itd. Szczególnie liczę na Mariusza i Dagomara.
Jestem gorszego sortu...
Awatar użytkownika
Zakochani w Tatrach

-#7
Posty: 3227
Rejestracja: pn 22 paź, 2007
Lokalizacja: Zawiercie

Post autor: Zakochani w Tatrach »

Janek pisze:nie ma zwyczaju spożywania własnego prowiantu na sali jadalnej schroniska. Za to Cię mogą wyrzucić.
:O - nic o tym nie wiedząc, bywszy w schronisku nad Zielonym Plesem, wyciągnęliśmy swoje kromy, napoje i swobodnie się najedliśmy, poprawiając (własną oczywiście) czekoladą. Na zakończenie poprawiliśmy piwkiem - schroniskowym.
Zimą ucztowaliśmy w pierwszym pomieszczeniu, przy ławach, a ostatnio - co gorsza - na sali, przy stolikach.
Nikt nam marnego słowa nie powiedział :think:

Tekst jak zwykle świetny :)

Ala :) .
Zakochani w Tatrach
Awatar użytkownika
Janek

-#10
Posty: 19437
Rejestracja: wt 26 kwie, 2005

Post autor: Janek »

Zakochani w Tatrach pisze:Nikt nam marnego słowa nie powiedział
Co nie znaczy jednak, że opisane przeze mnie "obyczaje" nie istnieją. Choć bywa to różnie w różnych schroniskach. W Brancalce taką "legalną" salą jest ta pierwsza licząc od wejścia. Jak mi się również wydaje, istnieje większa "tolerancja" w zimie.
Schroniska w Tatrach Słowackich zawsze różniły się od polskich, również w minionej epoce. W Polsce zawsze utrzymywano pozory instytucji wyższej użyteczności, zakazywano sprzedaży alkoholi mocnych a okresowo i piwa. Zakaz piwa w ówczesnej Czechosłowacji był nie do pomyślenia (chodził taki kawał - jak spowodować rewolucję w CSSR? - podnieść ceny piwa) a mocne alkohole były w każdym schronisku (i o dziwo nie było pijanych).
Zwróciłem na to szczególną uwagę bo przypadki przeganiania polskich turystów za konsumpcję własnych wiktuałów istnieją. Sam mam osobiste doświadczenia. Wiem również, że powoduje to awantury, niektóre o charakterze niesympatycznych pyskówek. I wiem, że powinniśmi tego unikać. Dlatego w tym tekście o charakterze poradnika tak mocno to podniosłem.
Jestem gorszego sortu...
Awatar użytkownika
Zygmunt Skibicki

-#7
Posty: 4030
Rejestracja: ndz 31 gru, 2006
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Zygmunt Skibicki »

Janek pisze:Co nie znaczy jednak, że opisane przeze mnie "obyczaje" nie istnieją. Choć bywa to różnie w różnych schroniskach.
I to bardzo różnie!
Mało tego - bywa, że jedni mogą sobie na coś pozwolić, a inni nawet tego samego wieczora są przeganiani. Czasem kończy się wyłącznie na cichej i grzecznej prośbie, by coś tam robić bez afiszowania się... Podejrzewam, że spore znaczenie ma "ogólne wrażenie" jakie się robi na obsłudze. Im bardziej jesteśmy przyjaźni im, tym bardziej oni nam.
Dla przykładu:
Zakochani w Tatrach pisze:wyciągnęliśmy swoje kromy, napoje i swobodnie się najedliśmy, poprawiając (własną oczywiście) czekoladą. /-/ Nikt nam marnego słowa nie powiedział
Bo mniej ważne, na co sobie pozwalamy, a najważniejsze - w jakim to zrobimy... stylu?
A czy to kogoś dziwi...?

Jedna, maleńka uwaga do meritum opisu - Medodoly, to inaczej Koperszady (Kupferschachten - miedziane sztolnie!): Przednie lub Zadnie, a opisywany tu przez Janka szlak wiedzie od Białego Stawu przez Dolinę Białych Stawów, obydwa Kopskie sedla, górą Koperszadów Przednich, Koperszady Zadnie do dolnych części Doliny Jaworowej i wylatuje na szosę w Tatrzańskiej Jaworzynie. Fantastyczny szlak i to nawet w kiepskawą pogodę - nigdy nie szedłem tamtędy w inną...

I druga uwaga o charakterze bardziej... ideologicznym.
Dolina Białej Wody aż do Polskiego Grzebienia, Dolina Jaworowa do Lodowej Przełęczy, czy Koperszady do Przełeczy pod Kopą to sakramencko długie szlaki - fakt! Pytam jednak: chodzimy po górach dla frajdy, czy dla "zaliczanek"?
Ja chodzę dla frajdy, a z zamiłowań do atrakcji szybkich oraz krótkich dość dawno wyrosłem - długa dolina, to długa przyjemność. Jak się na to spojrzy z tej strony, to już nie będzie tak dramatycznie. Zapewniam!
I dlatego rację ma Janek i w tym wypadku: nie warto od tego zaczynać - do tak długich szlaków trzeba dorosnąć! Nie tylko kondycyjnie - głównie mentalnie.
Wszystko, co tu piszę ma domyślną klauzulę "moim zdaniem" i nikogo to do niczego nie obliguje, ale i nie... upoważnia.
Mundek
www.turystyka.skibicki.pl
tomek.l

-#6
Posty: 2968
Rejestracja: pt 14 sty, 2005
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Post autor: tomek.l »

Janek pisze:Na sam koniec dwa słowa o Słowackich Tatrach Zachodnich.
Niezbędny raczej samochód. A trasy wcale nie są znowu takie długie.
Awatar użytkownika
Janek

-#10
Posty: 19437
Rejestracja: wt 26 kwie, 2005

Post autor: Janek »

Zygmunt Skibicki pisze:Jedna, maleńka uwaga do meritum opisu - Medodoly, to inaczej Koperszady
Problem nazewnictwa mnie dręczył przez cały czas pisania przez te kilkanaście czy trochę więcej różnic między nazwami słowackimi i polskimi. Kwestia metody - wydaje mi się, że osoba początkująca w Słowacji raczej nie ma za sobą głębszego studiowania polskich map i polskich przewodników. Bardzo często pierwszą mapę kupuje w Słowacji i jest to oczywiście mapa słowacka. A potem to konfrontuje z słowackimi tabliczkami. No i na mapie jest "Velka Studena", na tabliczce też, a ktoś z boku mówi o jakiejś Staroleśnej. Ki czort, a w dodatku Staroleśna (szczyt) to Bradavica. Idę o zakład, że dla większości polskich turystów, szczególnie tych o krótszym stażu słowo "Staroleśna" kojarzy się raczej z Miejscowością "Stara Lesna", w której wynajmował kwaterę niż z doliną czy też szczytem. Najprawidłowiej byłoby używać obydwóch nazw ale wtedy zaraz robi się problem z tymi "daszkami". Tak źle i tak niedobrze. Wiem, że to niepopularne a wręcz, niektórzy powiedzą, niepatriotyczne, ale ja bym był skłonny reprezentować pogląd, że należy używać nazw miejscowych.
Jestem gorszego sortu...
Awatar użytkownika
Zygmunt Skibicki

-#7
Posty: 4030
Rejestracja: ndz 31 gru, 2006
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Zygmunt Skibicki »

Janek pisze:ja bym był skłonny reprezentować pogląd, że należy używać nazw miejscowych.
Trzeba przyznać, że argumentujesz rozsądnie.
Przy mojej "metodzie" szybko wpada się do Szmeksu i... jest problem - wiem, bo miałem.
Wszystko, co tu piszę ma domyślną klauzulę "moim zdaniem" i nikogo to do niczego nie obliguje, ale i nie... upoważnia.
Mundek
www.turystyka.skibicki.pl
Awatar użytkownika
Zakochani w Tatrach

-#7
Posty: 3227
Rejestracja: pn 22 paź, 2007
Lokalizacja: Zawiercie

Post autor: Zakochani w Tatrach »

Zygmunt Skibicki pisze:. Im bardziej jesteśmy przyjaźni im, tym bardziej oni nam.
Zygmunt Skibicki pisze:Bo mniej ważne, na co sobie pozwalamy, a najważniejsze - w jakim to zrobimy... stylu?
W dodatku - najadłszy się do syta - bezszczelnie zapytaliśmy obsługę o toaletę :O

Otrzymaliśmy bardzo miłe i grzeczne wskazówki, jak tam dotrzeć... :D

Ala :) .
Zakochani w Tatrach
Awatar użytkownika
Zakochani w Tatrach

-#7
Posty: 3227
Rejestracja: pn 22 paź, 2007
Lokalizacja: Zawiercie

Post autor: Zakochani w Tatrach »

Janek pisze:To nowa wersja
Janku - przyjmij mój podziw, że chce Ci się przejmować tymi - "co pierwszy raz w Tatry Słowackie " i poświęcać czas na pisanie tych przydatnych wskazówek.
Ponieważ dopiero zaczynamy poznawać te piękne góry w Słowacji, napewno skorzystamy z Twoich dobrych rad.

Pozdrawiam Cie serdecznie.

Ala :) .
Zakochani w Tatrach
gosia d

-#4
Posty: 388
Rejestracja: wt 14 cze, 2005
Lokalizacja: Łódź

Post autor: gosia d »

Świetny tekst!!!

Mimo, iż troszkę pochodziłam już po słowackiej stronie Tatr to muszę sie przyznać, że znalazłam dla siebie tutaj wiele informacji i cennych wskazówek z których na pewno skorzystam.
Podobnie jak Zakochani w Tatrach nie wiedziałam np., że w schroniskach nie można jeść swoich kanapek itp. (tez zdążyło mi się to uczynić ale na szczęście nie oberwało mi się)

A tak już na marginesie może warto byłoby zamieścić ten PORADNIK obok istniejących już Informacji dla wyjeżdżających, mam na myśli taki szybki dostęp do tych informacji. Osoby, które są na tym forum po raz pierwszy i szukają jakichś informacji o Tatrach Słowackich myślę, że chętnie zapoznałyby się z tym poradnikiem i być może uniknęlibyśmy też "niektórych" pytań, które tak bardzo denerwują pewne osoby na tym forum. Oczywiście to jest moja luźna propozycja. :)
Awatar użytkownika
ketjow

-#3
Posty: 125
Rejestracja: pn 09 paź, 2006
Lokalizacja: Toruń

Post autor: ketjow »

Janku potwierdzam zdanie kolegów, że odwaliłeś kawał dobrej roboty. :)
Zgadzam się z gosią d odnośnie zrobienia czegoś na zasadzie poradnika.
Janku brakuje mi kilku informacji dla zmotoryzowanych np. co zrobić z autem? ceny parkingów? itp.
Jadę w tym roku po raz pierwszy na Słowację i na pewno skorzystam z Twoich porad.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
diablak1223

-#5
Posty: 614
Rejestracja: pt 15 kwie, 2005
Lokalizacja: wawa

Post autor: diablak1223 »

Ano, kawał dobrej roboty. Dorzuciłabym jeszcze po kilka fotek na każdy dzień i poradnik dla potomnych gotowy.
Janek pisze:Do kolacji może być po piwku z takiej tradycyjnej butelki na kapsel na zawiasach, zapomniałem nazwę.
chodzi o piwo Kelt?
Awatar użytkownika
termofor

-#2
Posty: 59
Rejestracja: pt 09 maja, 2008

Post autor: termofor »

diablak1223 pisze:chodzi o piwo Kelt?
Jesli chodzi o "Kelta" to juz niestety na zawiasach nie robia :( Jedyna motywacja, zeby je kupic zniknela, bo w smaku jak dla mnie dosyc przecietne... :think:
Awatar użytkownika
Szarotka

-#9
Posty: 14769
Rejestracja: sob 07 lut, 2004
Lokalizacja: Pięknoduchowo

Post autor: Szarotka »

Faktyczni, super tekst! Jakoś mi umknął :O
Zakochani w Tatrach pisze:Otrzymaliśmy bardzo miłe i grzeczne wskazówki
My mnieliśmy mniej szczęścia w Alpach Julijskich. Rozłozyliśmy się ze śniadaniem przy stoliku, podeszła niezbyt miła pani i zaczęła coś do nas mówić. Od razu domyśliliśmy się, że nie można tam jeść swojego prowiantu. Zaczęliśmy się grzecznie i bez słowa zwijać tylko, że pani była strasznie nadgorliwa i krzykliwa. O mały włos a by nas zdzieliła ścierką do naczyń :/
------------------------------------------
"Bedzie wcioł to mnie ku sobie zabiere..."
Awatar użytkownika
Janek

-#10
Posty: 19437
Rejestracja: wt 26 kwie, 2005

Post autor: Janek »

ketjow pisze:Janku brakuje mi kilku informacji dla zmotoryzowanych np. co zrobić z autem? ceny parkingów? itp.
Jadę w tym roku po raz pierwszy na Słowację i na pewno skorzystam z Twoich porad.
Pozdrawiam
Zależy gdzie (aha - informacja z przed dwóch lat)

Parking dobowy w obrębie Tatrz. Łomnica - Szczyrbskie Pleso chyba 160 Sk - obowiązuje na całym terenie. Czyli jak np. wykupisz w Smokovcu taki całodobowy i postoisz tam np. dwie godziny to do końca dnia na wszystkich innych stoisz na ten sam kwit.
W Tatrach Zachodnich oraz na północ od Tatrz. Łomnicy jest taniej ale bilet tylko na jeden parking. Rożnie od 50 do 120Sk.
W Smokovcu jest parking trochę za nowym kościołem ewangelickim, tam jest taniej.
Parkingi hotelowe - każdy na innych zasadach i droższe, ale one są na naprawdę strzeżone, inne nie.
Podobno - podkreślam podobno - tam gdzie była kalamita misie nie złażą i nie próbują sprawdzać czy w aucie pozostawionym na noc nie ma coś do jedzenia (wizyta u blacharza i lakiernika pewna)
Policja słowacja odradza zostawiać w nocy samochód na parkingach przydrożnych. Misi podobno nie ma ale jest taka jedna nacja (nie jestem rasistą ale to prawda)
Przy kwaterach bywa różnie, czasami jest za płotem, w obrębie posesji, czasami nie. Jeśli poszukujeszmailem, formułuj zapytanie..
Jestem gorszego sortu...
Awatar użytkownika
Erynie

-#5
Posty: 507
Rejestracja: śr 26 kwie, 2006
Lokalizacja: Żywiec

Post autor: Erynie »

Darmowy parking jest w miejscowości Tatranska Leśna, zaraz przy początku żółtego szlaku(koło mostku). Dobre miejsce wypadowe do Staroleśnej i 5 Spiskich. Dwa razy zostawiałem tam samochód na noc - żadnego problemu. POzdrawiam - Erynie.
Jeśli nie lubisz morświnów, to nie perforuj wiewiórek
Awatar użytkownika
Marcin_

-#4
Posty: 286
Rejestracja: wt 27 cze, 2006
Lokalizacja: Jaworzno /okolice Wrocławia
Kontakt:

Post autor: Marcin_ »

Kawał dobrej i przydatnej roboty zrobiłeś. Dopiero dzisiaj mam czas na spokojnie poczytać to co pisałeś ostatnio odnośnie słowackich tatr wysokich. Najprawdopodobniej będę miał więcej dni na te słowackie niż wspomniane ostatnio 4 dni więc przyda się ;-)
Awatar użytkownika
Janek

-#10
Posty: 19437
Rejestracja: wt 26 kwie, 2005

Post autor: Janek »

Marcin_ pisze:Dopiero dzisiaj mam czas na spokojnie poczytać to co pisałeś ostatnio odnośnie słowackich tatr wysokich.
Tu jeszcze rozkład jazdy autobus SAD w Popradzie - szukasz w wykazie trasy i klikasz - jest trasa Łysa Polana - Poprad

http://www.sadpp.sk/poriadky.html

A tu są wszystkie dane o lanovkach, czyli kolejkach linowych, wyciągach, tramwaju na Hrebenok. Jest rozkład, cennik, tylko strona trochę dziwnie zbudowana - wpierw wyszukujesz to co chcesz i klikasz, dostajesz podst. informacje o kursowania, klikasz z boku na cennik i są ceny - dorośli to "dospely"

Na jutro Basia Z. obiecała mi link do rozkładów i cen elektriczki, za czorta nie mogę wyszukać
Jestem gorszego sortu...
Awatar użytkownika
Smolik

-#6
Posty: 1619
Rejestracja: pn 30 lip, 2007
Lokalizacja: Podhale

Post autor: Smolik »

Dobry tekst.
Warto by to gdzieś przenieść w jakie inne miejsce,co by dostęp był łatwiejszy.I od czasu do czasu uaktualniać :)

Jedna uwaga może się powtórzę ,ale szlaki podejściowe biegnące przez obszar kalamity są uprzątnięte i drożne. :)
Z Hrebienioka można zjechać asfaltem wynajętą od gościa przy barze hulajnoą (koszt ok 100 koron) tyle ,że jak byłem tam miesiąc temu to zwijał się koło 17.
Pozdrawiam.
"Góry są środkiem, celem jest człowiek.
Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to,
aby stać się kimś lepszym."
Awatar użytkownika
Basia Z.

-#7
Posty: 4974
Rejestracja: sob 11 lis, 2006
Kontakt:

Post autor: Basia Z. »

Janek pisze:
Na jutro Basia Z. obiecała mi link do rozkładów i cen elektriczki, za czorta nie mogę wyszukać
Ale Janku co za problem.
Otwierasz www.google.sk i wpisujesz "cestovný poriadok tatranska železnica"

8)

B.
Najlepszy na świecie kurs przewodnicki :)
http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/
ODPOWIEDZ