JESIENNE WSPOMNIENIA c.d.
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
JESIENNE WSPOMNIENIA c.d.
Ech... ta kolorowa jesień tatrzańska - trudno od niej uwolnić myśli...
Miałam już nie pisać relacji jesiennych, ale po zachęcających komentarzach niektórych forumowiczów, ośmieliłam się powrócić do wspomnień tej przepięknej jesieni w 2006 roku.
Kto lubi czytać takie wspominki i kogo nie nudzi - niech poczyta i poogląda...
Jak już pisałam, w ciągu tych trzech tygodni na przełomie IX i X/06 dość dużo szlaków tatrzańskich poznaliśmy. Niektóre wędrówki opisałam we wcześniejszych relacjach. Pogoda była niesamowita i mimo, że nie było kiedy odpocząć, na drugi dzień szliśmy w góry - no bo jak tu nie iść - cieplutko, błękitnie, kolorowo.... Bawią mnie przed wyjazdem życzenia znajomych, czy rodziny pt. "miłego WYPOCZYNKU" . Noo wypoczniemy, jak wrócimy szczęśliwie do domu . W górach się człowiek solidnie namęczy, ale jakie to wspaniałe zmęczenie - chyba jedyne, o którym się marzy, od wyjazdu do wyjazdu.
Kilka słów o wyprawie - Morskie Oko-Szpiglasowa Przełęcz-Dolina Pięciu Stawów-Siklawa-Roztoka.
Pogoda, jak widać na zdjęciach. Kolory jesieni nad Morskim Okiem zawsze budzą mój zachwyt, a ponieważ tym szlakiem szliśmy pierwszy raz - to już zupełny zawrót głowy...
Na temat szlaku ze Szpiglasowej do Piątki wiedziałam tylko tyle, co przeczytałam w przewodniku i internecie. Obawiałam się trochę tych łańcuchów, bo mój lęk wysokości trochę sie daje we znaki w niektórych sytuacjach. Żeby się dowiedzieć czegoś więcej, zapytałam idących stamtąd - młodej dziewczyny, a potem starszego turysty. Ona stwierdziła, że spokojnie i bez problemów, a on wprost przeciwnie - trzeba się dobrze nagimnastykować na tych łańcuchach i nie ma lekko...
No to się dowiedziałam. I bądż tu człowieku mądry... . Wyciągnęłam średnią wypadkową z obu wypowiedzi i wyszło mi, że jakoś zejdę. I zeszłam, nawet sama się dziwiłam, że mi tak dobrze poszło .
Najgorzej było to, że pod górę wchodziła wycieczka młodzieży, którą trzeba było jakoś przepuścić przy tych łańcuchach. Niektórzy mieli strach w oczach i zarzekali się, że już nigdy w życiu... i żeby wiedzieli.....
No cóż, czasem się człowiek boi, ale wszystkie strachy i bóle ukoi - jak dobra matka - przecudna panorama gór, przy której zapomina się o wszystkim innym...
W połowie drogi zrobiliśmy sobie odpoczynek. Nieopodal siedziała para turystów, którzy w pewnym momencie poprosili o zrobienie zdjęcia. Z przyjemnością... i tak od słowa do słowa okazało się, że są z Zawiercia i mieszkają kilka ulic dalej. Jaki ten świat jest mały... Dalej szliśmy już razem. Ela i Zbyszek okazali się bardzo miłymi i sympatycznymi ludżmi, do dziś się spotykamy. Główny temat rozmów - oczywiście Tatry .
Któregoś dnia wybraliśmy się do Doliny Gąsienicowej. Na szlaku sporo ludzi, więc nawet nie podchodziliśmy do schroniska, tylko od razu czarnym szlakiem w stronę Zielonego Stawu.
Na polanie, w kosodrzewinie na tzw. Grzędzie, zobaczyliśmy niedżwiedzicę Siwą z dwoma niedżwiadkami, które baraszkowały wesoło. Ona od czasu do czasu spoglądała na nas, obserwujących to niedżwiedzie towarzystwo przez lornetkę. Szkoda, że moim aparatem nie mogłam zrobić dokładnie misiów...Dość długo patrzyliśmy na ten sympatyczny widok .
Na rozstaju szlaków chwila zastanowienia - gdzie dalej. Ocena czasu i zdecydowaliśmy iść na Przełęcz Karb. Szlak nie wydawał się trudny i taki też był.
Sama przełęcz wąska, miejsca tam nie za wiele, szłam na lekko "gumowych" nogach. Widoki robią wrażenie...
Zejście w stronę Czarnego Stawu podniosło mi trochę adrenalinę. Szczerze mówiąc, ucieszyłam się bardzo, jak znalazłam się w niższych partiach zbocza Małego Kościelca - wyjątkowo pięknie przystrojonego jesiennymi jagodzinami, niczym w kwitnącym ogrodzie. Następne przejścia tego szlaku nie budziły już we mnie takich emocji. Oswojenie z wysokością robi swoje - na szczęście.
Wieczorem przestudiowaliśmy mapę, żeby ustalić plan na jutro. Może Przełęcz Iwaniacka ? tam też jeszcze nie byliśmy. Rano - na busik do Kir. Jak zawsze piękna Dolina Kościeliska - z przyjemnością przemierzamy ten szlak (chociaż trzeba uściślić, że przyjemność jest wtedy, jak nie ma za wiele ludzi - czasem się zdarza). Tym razem nie było najgorzej, a wyżej na szlaku, już całkiem dobrze, bo pustawo. Większa część szlaku prowadzi lasem, ale "momenty" też są piękne... Przełęcz Tomanowa, zbocza Kominiarskiego i Ornaku..
Zeszliśmy szlakiem do Chochołowskiej i busikiem do Zakopanego. Ładna wycieczka.
Zajrzeliśmy także na piękną Rusinkę, gdzie "napadły" nas owce. Najwięcej uciechy miały dzieci ze szkolnej wycieczki, którym wyjadały z plecaków, niebacznie zostawionych na trawie. Moje drugie śniadanie też zjadły... .
Z Rusinowej przez Polanę pod Wołoszynem do Wodogrzmotów - też piękny szlak. W potoku - ciekawe głazy, no i widoki na Dolinę Białej Wody.....
c.d.n. Ala .
Miałam już nie pisać relacji jesiennych, ale po zachęcających komentarzach niektórych forumowiczów, ośmieliłam się powrócić do wspomnień tej przepięknej jesieni w 2006 roku.
Kto lubi czytać takie wspominki i kogo nie nudzi - niech poczyta i poogląda...
Jak już pisałam, w ciągu tych trzech tygodni na przełomie IX i X/06 dość dużo szlaków tatrzańskich poznaliśmy. Niektóre wędrówki opisałam we wcześniejszych relacjach. Pogoda była niesamowita i mimo, że nie było kiedy odpocząć, na drugi dzień szliśmy w góry - no bo jak tu nie iść - cieplutko, błękitnie, kolorowo.... Bawią mnie przed wyjazdem życzenia znajomych, czy rodziny pt. "miłego WYPOCZYNKU" . Noo wypoczniemy, jak wrócimy szczęśliwie do domu . W górach się człowiek solidnie namęczy, ale jakie to wspaniałe zmęczenie - chyba jedyne, o którym się marzy, od wyjazdu do wyjazdu.
Kilka słów o wyprawie - Morskie Oko-Szpiglasowa Przełęcz-Dolina Pięciu Stawów-Siklawa-Roztoka.
Pogoda, jak widać na zdjęciach. Kolory jesieni nad Morskim Okiem zawsze budzą mój zachwyt, a ponieważ tym szlakiem szliśmy pierwszy raz - to już zupełny zawrót głowy...
Na temat szlaku ze Szpiglasowej do Piątki wiedziałam tylko tyle, co przeczytałam w przewodniku i internecie. Obawiałam się trochę tych łańcuchów, bo mój lęk wysokości trochę sie daje we znaki w niektórych sytuacjach. Żeby się dowiedzieć czegoś więcej, zapytałam idących stamtąd - młodej dziewczyny, a potem starszego turysty. Ona stwierdziła, że spokojnie i bez problemów, a on wprost przeciwnie - trzeba się dobrze nagimnastykować na tych łańcuchach i nie ma lekko...
No to się dowiedziałam. I bądż tu człowieku mądry... . Wyciągnęłam średnią wypadkową z obu wypowiedzi i wyszło mi, że jakoś zejdę. I zeszłam, nawet sama się dziwiłam, że mi tak dobrze poszło .
Najgorzej było to, że pod górę wchodziła wycieczka młodzieży, którą trzeba było jakoś przepuścić przy tych łańcuchach. Niektórzy mieli strach w oczach i zarzekali się, że już nigdy w życiu... i żeby wiedzieli.....
No cóż, czasem się człowiek boi, ale wszystkie strachy i bóle ukoi - jak dobra matka - przecudna panorama gór, przy której zapomina się o wszystkim innym...
W połowie drogi zrobiliśmy sobie odpoczynek. Nieopodal siedziała para turystów, którzy w pewnym momencie poprosili o zrobienie zdjęcia. Z przyjemnością... i tak od słowa do słowa okazało się, że są z Zawiercia i mieszkają kilka ulic dalej. Jaki ten świat jest mały... Dalej szliśmy już razem. Ela i Zbyszek okazali się bardzo miłymi i sympatycznymi ludżmi, do dziś się spotykamy. Główny temat rozmów - oczywiście Tatry .
Któregoś dnia wybraliśmy się do Doliny Gąsienicowej. Na szlaku sporo ludzi, więc nawet nie podchodziliśmy do schroniska, tylko od razu czarnym szlakiem w stronę Zielonego Stawu.
Na polanie, w kosodrzewinie na tzw. Grzędzie, zobaczyliśmy niedżwiedzicę Siwą z dwoma niedżwiadkami, które baraszkowały wesoło. Ona od czasu do czasu spoglądała na nas, obserwujących to niedżwiedzie towarzystwo przez lornetkę. Szkoda, że moim aparatem nie mogłam zrobić dokładnie misiów...Dość długo patrzyliśmy na ten sympatyczny widok .
Na rozstaju szlaków chwila zastanowienia - gdzie dalej. Ocena czasu i zdecydowaliśmy iść na Przełęcz Karb. Szlak nie wydawał się trudny i taki też był.
Sama przełęcz wąska, miejsca tam nie za wiele, szłam na lekko "gumowych" nogach. Widoki robią wrażenie...
Zejście w stronę Czarnego Stawu podniosło mi trochę adrenalinę. Szczerze mówiąc, ucieszyłam się bardzo, jak znalazłam się w niższych partiach zbocza Małego Kościelca - wyjątkowo pięknie przystrojonego jesiennymi jagodzinami, niczym w kwitnącym ogrodzie. Następne przejścia tego szlaku nie budziły już we mnie takich emocji. Oswojenie z wysokością robi swoje - na szczęście.
Wieczorem przestudiowaliśmy mapę, żeby ustalić plan na jutro. Może Przełęcz Iwaniacka ? tam też jeszcze nie byliśmy. Rano - na busik do Kir. Jak zawsze piękna Dolina Kościeliska - z przyjemnością przemierzamy ten szlak (chociaż trzeba uściślić, że przyjemność jest wtedy, jak nie ma za wiele ludzi - czasem się zdarza). Tym razem nie było najgorzej, a wyżej na szlaku, już całkiem dobrze, bo pustawo. Większa część szlaku prowadzi lasem, ale "momenty" też są piękne... Przełęcz Tomanowa, zbocza Kominiarskiego i Ornaku..
Zeszliśmy szlakiem do Chochołowskiej i busikiem do Zakopanego. Ładna wycieczka.
Zajrzeliśmy także na piękną Rusinkę, gdzie "napadły" nas owce. Najwięcej uciechy miały dzieci ze szkolnej wycieczki, którym wyjadały z plecaków, niebacznie zostawionych na trawie. Moje drugie śniadanie też zjadły... .
Z Rusinowej przez Polanę pod Wołoszynem do Wodogrzmotów - też piękny szlak. W potoku - ciekawe głazy, no i widoki na Dolinę Białej Wody.....
c.d.n. Ala .
Zakochani w Tatrach
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
Polana Olczyska - taka troszkę na uboczu wędrówek, a warto tam zajrzeć...Pięknie widać Kopieńce, z drugiej strony Wielką Królową Kopę i szlak przez Skupniów Upłaz. No i samotny szałas, jakby zapraszał do odpoczynku w tej pięknej scenerii.
Posiedzieliśmy dłuższą chwilę przy szałasie, a potem poszliśmy na Kopieniec. Pod koniec szlak wiedzie trochę mocniej pod górkę. Tam spotkaliśmy parę młodych turystów, którzy byli pierwszy raz w Tatrach i spędzali tu swój miesiąc miodowy.Dziewczyna, cała przestraszona, ostrzegała nas przed wejściem, tym krótkim i ostrym. On opowiadał, że próbowali tamtędy schodzić, ale po zrobieniu kilku kroków, żona przeraziła się okropnie trudności i wysokości, zawrócili i zeszli łagodnym szlakiem z drugiej strony. Podziękowaliśmy za radę i poszliśmy - oczywiście tym ostrym. Poczuliśmy się - jak jacyś starzy i doświadczeni wyjadacze górscy . Czego tam się było bać - po zejściu z Karbu.... .
3.X. wybraliśmy się do Doliny Pańszczycy - dzikie i surowe piękno...
Prowadzi do niej bardzo przyjemny szlak w niskiej kosodrzewinie trawersem Żółtej Turni. Wokół morze zieleni, czasem pokolorowane jesiennymi barwami..
Żółty Potok - cienki jakiś, ale zejście do niego odrobinkę gimnastyki wymaga...
Doszliśmy wprawdzie tylko do Czerwonego Stawu, bo czas nie pozwolił na więcej, ale i tak byliśmy zachwyceni. Całą dolinę poznaliśmy w ub. roku w drodze na Krzyżne, ale wtedy mieliśmy już lepsze rozeznanie dot. czasu na szlakach.
A widok Kopy Magury z Królowej Równi... o każdej porze roku robi wrażenie..
Któregoś dnia przyszła kolej na Czarny Staw pod Rysami . Tam byliśmy w czasie naszego pierwszego wyjazdu w Tatry. Była piękna pogoda, a tu wiało niemożliwie. Solidnie zmarzłam, czapka by się przydała, a tu nie było... Tym razem zabraliśmy wszystko, co potrzeba - a tam zero wiatru i bardzo ciepło . Ot - kochane góry....
Podeszliśmy do płatu wiecznego śniegu, leżącego przy szlaku do Buli a potem na Rysy. Może w tym roku uda się wybrać wyżej - na Bulę, skąd świetnie widać oba stawy. Na Rysy z moim lękiem wysokości muszę sobie darować... chyba, że od strony słowackiej. Tam ponoć nie ma ekspozycji.
c.d.n. Ala .
Posiedzieliśmy dłuższą chwilę przy szałasie, a potem poszliśmy na Kopieniec. Pod koniec szlak wiedzie trochę mocniej pod górkę. Tam spotkaliśmy parę młodych turystów, którzy byli pierwszy raz w Tatrach i spędzali tu swój miesiąc miodowy.Dziewczyna, cała przestraszona, ostrzegała nas przed wejściem, tym krótkim i ostrym. On opowiadał, że próbowali tamtędy schodzić, ale po zrobieniu kilku kroków, żona przeraziła się okropnie trudności i wysokości, zawrócili i zeszli łagodnym szlakiem z drugiej strony. Podziękowaliśmy za radę i poszliśmy - oczywiście tym ostrym. Poczuliśmy się - jak jacyś starzy i doświadczeni wyjadacze górscy . Czego tam się było bać - po zejściu z Karbu.... .
3.X. wybraliśmy się do Doliny Pańszczycy - dzikie i surowe piękno...
Prowadzi do niej bardzo przyjemny szlak w niskiej kosodrzewinie trawersem Żółtej Turni. Wokół morze zieleni, czasem pokolorowane jesiennymi barwami..
Żółty Potok - cienki jakiś, ale zejście do niego odrobinkę gimnastyki wymaga...
Doszliśmy wprawdzie tylko do Czerwonego Stawu, bo czas nie pozwolił na więcej, ale i tak byliśmy zachwyceni. Całą dolinę poznaliśmy w ub. roku w drodze na Krzyżne, ale wtedy mieliśmy już lepsze rozeznanie dot. czasu na szlakach.
A widok Kopy Magury z Królowej Równi... o każdej porze roku robi wrażenie..
Któregoś dnia przyszła kolej na Czarny Staw pod Rysami . Tam byliśmy w czasie naszego pierwszego wyjazdu w Tatry. Była piękna pogoda, a tu wiało niemożliwie. Solidnie zmarzłam, czapka by się przydała, a tu nie było... Tym razem zabraliśmy wszystko, co potrzeba - a tam zero wiatru i bardzo ciepło . Ot - kochane góry....
Podeszliśmy do płatu wiecznego śniegu, leżącego przy szlaku do Buli a potem na Rysy. Może w tym roku uda się wybrać wyżej - na Bulę, skąd świetnie widać oba stawy. Na Rysy z moim lękiem wysokości muszę sobie darować... chyba, że od strony słowackiej. Tam ponoć nie ma ekspozycji.
c.d.n. Ala .
Zakochani w Tatrach
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
Odkryliśmy także Dolinę Lejową, też bardzo ładny, spacerowy szlak, którym doszliśmy do Przysłopu Kominiarskiego, a potem na Halę Stoły.
Na Halę Stoły szlak z Kościeliskiej - dość mocno pod górę, ale warto, bo widoki piękne i spokój...
Zajrzeliśmy też do Doliny Białego Potoku - jesiennej i kolorowej...
No i jak prawie za każdym pobytem w górach - Dolina Małej Łąki, Przysłop Miętusi i dalej do Kościeliskiej - Wąwóz Kraków, Jaskinia Smocza Jama. Piękne okolice.
Dzień przed wyjazdem, mąż wyruszył sam - na Zawrat i Kozią Przełęcz. On lęku wysokości nie ma - szczęśliwiec....
Nawet Widmo Brockenu mu się trafiło.....
Schodził żółtym szlakiem przez Dolinkę Kozią.
Tyle razy przechodziliśmy Drogą na Antałówkę i jakoś nie zwróciliśmy uwagi na piękną willę, stojącą nieco w głębi ogrodu. Jest to Dom pod Jedlami wg. projektu St. Witkiewicza dla rodziny Pawlikowskich. Można oglądać tylko z zewnątrz.
13 pażdziernika pożegnaliśmy przepiękne jesienne Tatry, naszą ulubioną, cichą uliczkę - Drogę na Antałówkę, "stróża" Willi pod Jedlami, i po trzech tygodniach - z równym żalem jak zawsze - wróciliśmy do domu.
Często wracam do tamtych wypraw, nowo poznawanych szlaków, które pozostawiły trwały ślad w moim sercu - na zawsze..
Marzy mi się powtórka takiej jesieni.
Ala
Na Halę Stoły szlak z Kościeliskiej - dość mocno pod górę, ale warto, bo widoki piękne i spokój...
Zajrzeliśmy też do Doliny Białego Potoku - jesiennej i kolorowej...
No i jak prawie za każdym pobytem w górach - Dolina Małej Łąki, Przysłop Miętusi i dalej do Kościeliskiej - Wąwóz Kraków, Jaskinia Smocza Jama. Piękne okolice.
Dzień przed wyjazdem, mąż wyruszył sam - na Zawrat i Kozią Przełęcz. On lęku wysokości nie ma - szczęśliwiec....
Nawet Widmo Brockenu mu się trafiło.....
Schodził żółtym szlakiem przez Dolinkę Kozią.
Tyle razy przechodziliśmy Drogą na Antałówkę i jakoś nie zwróciliśmy uwagi na piękną willę, stojącą nieco w głębi ogrodu. Jest to Dom pod Jedlami wg. projektu St. Witkiewicza dla rodziny Pawlikowskich. Można oglądać tylko z zewnątrz.
13 pażdziernika pożegnaliśmy przepiękne jesienne Tatry, naszą ulubioną, cichą uliczkę - Drogę na Antałówkę, "stróża" Willi pod Jedlami, i po trzech tygodniach - z równym żalem jak zawsze - wróciliśmy do domu.
Często wracam do tamtych wypraw, nowo poznawanych szlaków, które pozostawiły trwały ślad w moim sercu - na zawsze..
Marzy mi się powtórka takiej jesieni.
Ala
Zakochani w Tatrach
Od zawsze marzy mi się obejrzeć jej wnętrze Miał, kurcze, ten Witkiewicz talentZakochani w Tatrach pisze:Można oglądać tylko z zewnątrz.
Super relacja! Pogoda to jak zwykle "jak u Ali" A mnie przed komputerem aż skręca zabierzcie ten śnieg z gór wreszcie!
No Alu, tak trzymaj
(...) Ku przełęczom, Ku wierchom, Ku graniom...
Ja za nią... (...)
Ja za nią... (...)
-
-
- Posty: 32
- Rejestracja: wt 05 lut, 2008
- Lokalizacja: Limanowa
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie
hermit pisze: "Szkoda tylko, że ten Zielony nie tak bardzo zielony, słońce i pora roku jednak dużo robią "
Chcesz bardziej zielony ? - proszę
Jakby tak trochę poszukać - to może by się jeszcze coś znalazłohermit pisze:ile tam jeszcze nieujawnionych jesiennych skarbów skrywacie?
Gosieńka, Lars - miło mi, że sprawiłam Wam troszkę przyjemności tą relacją.
Pozdrawiam wszystkich. Ala .
Zakochani w Tatrach
- Zakochani w Tatrach
-
- Posty: 3227
- Rejestracja: pn 22 paź, 2007
- Lokalizacja: Zawiercie