Niedziela 12stego:
koło 17.30 przybyłam do Zakopca, gdzie spotkałam się z moim kompanem z Ustronia Morskiego

aż. Pozwoliliśmy się podrzucić do Palenicy Białczańskiej 3języcznemu góralowi pt. "file pipul"

(upodobał sobie stosowanie języków germańskich w jednym zdaniu, w kontaktach z obcokrajowcami). Przepowiedział nam przepiękną pogodę już od poniedziałku... tja, ciut się machnął....
Z Palenicy ruszyliśmy w str. Schroniska w Roztoce. Chcieliśmy przejść na skróty

, ale w tym samym momencie podjechał samochód z Panem Uprawionym do zwracania uwagi. Pan dał nam do zrozumienia, że mamy iść drogą! ! ! Doszliśmy zatem w lekkim, przyjemnym deszczyku.
Poniedziałek 13stego:
pożałowałam 5zł na płaszcz przeciwdeszczowy i dostałam nauczkę. Wyruszyliśmy koło godz. 11 do D5SP w deszczu. Nie wiem o czym ja myślałam, że nie pomyślałam o zapakowaniu wszystkiego w worki. Zawsze tak robiłam jak gdzieś jechałam...
Po drodze przechodziliśmy przez 4 Siklawy

. Od tej ilości deszczu strumyki zamieniły się w coś większego. Przed nami szło 5 chłopaczków, którym OGROMNE DZIEKI z pomoc! Specjalnie się zatrzymywali, żeby pomóc nam się przeprawić. Dla mnie to było swego rodzaju błogosławieństwo, gdyż mój plecak zrobił się sporo cięższy (namoknięty) i na tych kamieniach traciłam równowagę.
Doszliśmy do czarnego szlaku, ociekającego strumieniem wody... Bardzo dobrze, że ludzie często nie wiedzą co ich czeka

... naprawdę ciężko mi się wchodziło w tym deszczu.
Bilans poniedziałkowy: 1 suchy golf+2 pary skarpetek

, ze śpiwora kapało... ale przynajmniej trafiliśmy do 13osobowego pokoju na stryszku z wesołą ekipą. Wieczór więc był bardzo wesoły, odwiedziła nas Pani Frau
Wtorek 14stego:
PIęKNA, PIęKNA POGODA! Taka piękna jak na widokówkach

. Wybraliśmy się więc na Szpiglasową Przełęcz, Szpiglasowy Wierch, żółtym do Morskiego Oka, a następnie niebieskim przez Swistówkę do schroniska. Dużo luda, bardzo dużo! Nocowali wszędzie, przed schroniskiem również.
Sroda 15stego:
wstałam o 5.30, z powodu chrapania na 5 głosów w 13 osobowym pokoju na stryszku

. Poszłam się przejść, piękne, czyste powietrze, cisza...
Pakowanie, pożegnaliśmy D5SP i przez Zawrat do Gąsienicowej. Tłumy na Zawrat wchodziły! Podobnie na Kościelec, na który ostatecznie znowu nie weszłam

, widać było pielgrzymki ludzi, szli jak mrówki do mrowiska. Zeszliśmy do Zakopca: tłumy, tłumy, tłumy. Rondo przy pks-pkp zakorkowane do 21 napewno. Wsiadłam do pociągu i zasnęłam