
Plan był taki, abyśmy ze zgredem zrobili Orlą (na raty), kościelec i może giewont...niestety...w nocy z niedzieli na poniedziałek, jak jechaliśmy sobie spokojnie pociągiem, to spadł śnieg i pokrzyżował troszkę te plany...ale i tak było wesoło...
Jako, że mieliśmy jeden aparat w relacji będą pomieszane zdjęcia moje -tych wiecej - i Zgredka...przyjąłem założenie, że zdjęcia nie mojego autorstwa podpiszę - te bez podanego autora, to moje

Dzień pierwszy, poniedziałek:
W zakopanem wylądowaliśmy około godziny 10:15, droga nie była najgorsza, pobiłem swój rekord długosci snu na tej trasie i spałem całe niemożliwie długie 2 godziny...Zgredek troszke wiecej...a już wogóle miło jechało się ostatnim z trzech pociągów, gdzie zagadaliśmy do koleżanki, która siedziała obok...ale o tym później

Około godziny 11 zalogowaliśmy się na kwaterkę na ulicy Smrekowej ( dzieki Iw - kwaterka super

autor - Zgredek
Na zdjęciu Olav.
Powolutku, nie spiesząc się...wszak to tylko rozgrzewka powoli ruszyliśmy w stronę kasprowego wierchu...pierwszy postój wypadł nam na myślenickich turniach...
Widok na halę kondratową i kopę kondracką schowaną w chmurach...
Zgred.......ek

Olav - photo by Zgredek.
...troszeczkę powyżej myślenickich turni, tak na wysokości 1500-1600 metrów krajobraz zmienił się z jesiennego na zimowy...
Photo by zgredek
...do tego szliśmy w chmurach...dopiero kawałek przed szczytem ukazało się powoli w chmurach okno, które w połączeniu z aparatem dało taki efekt:
Ładna biel...
...ładny błękit...
...ostre kolory...
...widmo brockenu

...i czerwone wierchy wystające ponad chmury

...niestety, to, co dobre szybko się kończy...i po kilku minutach spowrotem objęły nas chmury, więc ruszyliśmy dalej w stronę szczytu.
Na szczycie rozstawiliśmy statyw i w oczekiwaniu na kolejne okno w chmurach zapalilismy sobie papieroska pod stacją meteorologiczną...po 5 minutach statyw wyglądał ciekawie:
Niestety przez jakieś 20 minut nic w chmurach się nie otworzyło, więc zaczęliśmy powoli schodzic na dół...wiedzieliśmy, że w kuźnicach będziemy jak będzie już dawno ciemno, ale co tam


Potem chwilka pod schroniskiem - nawet nie wchodziliśmy do środka - telefon do szefowej

Po nawet niespecjalnie skomplikowanym nocnym zejściu przez jaworzynkę ruszylismy piechotką na kwaterkę w celu przebrania się i wyjścia na napój antyzakwasowy, przez co przygotowania się do dnia następnego

Dzień drugi, wtorek:
Dzień zdecydowanie ciekawy...aczkolwiek zaczął się źle


Szybkie śniadanko, spakować się i ubrać jak trzeba i do kuźnic

Po drodze ustalamy - przez halę kondratową na giewont....no i w zasadzie, co by się nie oszczędzać - kopa kondracka po drodze

Pogoda marzenie:
w samej dolinie nawet gorąco...ale kiedy sobie szliśmy troszkę wyżej...
photo by "Zgredek"
...ale jak to mawiają...nie ma tego złego...a rekompensata w postaci widoków była znacząca:
księżyc, który nie chciał dać się sfotogrfować...
...Kopa kondracka...
ale jak podeszliśmy troszkę wyżej, to zrobiło się zimniej, co widać po sopelkach:
ale humorki nam dopisywały

photo by "samowyzwalacz"

Tutaj troszkę zwolniliśmy aby porobić więcej zdjęć

Czerwone wierchy...
...Krywań...
"Zgredek z niespodzianką"

Photo by zgredek.
Z Kopy kondrackiej pomaszerowaliśmy siobie spokojnie na kondracką przełęcz i w stronę czerwonego szlaku do doliny strążyskiej...wiedzieliśmy, że i tak przyjdzie nam wracać po ciemku, ale zrezygnować z PUSTEGO giewontu będąc kilka kroków od szczytu??
Zgredek troszkę marudził...ekhm, przepraszam, Zgreedek nie marudzi...zgredek zgredzi...więc Zgredek troszkę zgredził, ale w końcu dał się namówić...plecaki w kosówkę i lecimy

...ryzyko opłaciło się - moim zdaniem - fotograficznie


...chciałem na przykład to pstryknąć...
photo by Zgredek (ustawienia jak na moim powyżej...tylko statyw obrocony troszkę

Potemnie traciliśmy zbytnio czasu na focenie...ale nie znaczy to, że nie zrobiliśmy nic

Taki dowodzik, że było ciemno...
...w zasadzie do doliny strążyskiej zeszliśmy około 20:00...a wyszliśmy z niej około pół godź później:
photo by "samowyzwalacz"
potem tylko tel do szefowej i prosto na browarka

Dzień trzeci, środa:
Zgredek nigdy nie był w jaskiniach, ja sam tęskniłem za mylną do której mieliśmy z wycieczką szkolną kiedyś iść a przewodniczka kazała nam zadowolić się raptawicką :/ Także rano wyruszyliśmy do dol. Kościeliskiej, aby zwiedzić jaskinie i pofotografować wodę

Pogoda od samego rana cudo:
Pierwsza na ogień idzie jaskinia mroźna...po drodze znaleźliśmy tron dla zgredka:
Kilka minut później już kupowaliśmy bilety wstępu do jaskini mroźnej

...sielanka nie trwała długo, bo po chwili natknęliśmy się na dwa nietoperze wampiry przygotowywujące się do hibernacji

photo by Zgred'ek

...całe szczęście zostawiły nas w spokoju i mogliśmy focić dalej


photo by samozadowa...tzn samowyzwalacz

...to jest to fajne miejsce z lampkami pod wodą

Niestety przyszło nam jaskinię opuścić...dla zgredka była to pierwsza jaskinia, zresztą widać jaki uchachany po wyjściu

powoli ruszyliśmy w stronę jaskini (dziury?) raptawickiej oraz mylnej...po drodze oczywiście aparacik pracował

photo na 90% by zgred'ek, ale dam sobie łapę uciąć że nie wiem :/
dalej wchodząc do jaskini raptawickiej po drodze Olav postanowił wspiąć sie na skałki oddzielające szlak do raptawickiej/mylnej od widoku na dolinę...
...widoczek super, zwłaszcza wycieczka szkolna widząca na górze wysokiej pionowej ściany (z dołu nie widać żeby za tymi skałkami szedł szlak) siedzącego 10cm od przepaści kolesia i pokazująca go sobie palcami..heh, szkoda, ze nie widzieli zgreda

A widoczek na czerwone wierchy pikny, uoj piruńsko pikny

W raptawickiej nie wyciągaliśmy nawet aparatu...między raptawicką a mylną spotkaliśmy kolegę który miał problemy z latarką...trochę sreberka od czekolady załatwiło sprawę i w trójkę udaliśmy sie do mylnej...
photo by samowyzwalacz

(zdjęcie zrobione z użyciem lampy błyskowej)
W mylnej nawet spoko, nawet ciekawie ogólnie bardzo zadowoleni byliśmy poza tym że krótko...no i byłoby fajnie gdybym kilka chwil po przerwie na papieroska i zrobieniu tego foto:
...nie przypierdzielił łbem w sklepienie, że aż gruchnęłło...nie zgred'ku??
Kiedy już schodziliśmy Zgred'ek się cokolwiek wkurzał...spieszylismy sie na ostatniego busa a ja dorwałem się do aparatu

Ostatedcznie ledwo, bo ledwo zdążyliśmy i tak na ostatniego busa z kościeliskiej do zakopca

Szybki prysznic, jedzonko i z dziewczynami na łaciate

Dzień czwaryty, czwartek:
Pobudka o godź 5:00 aby zdążyć na pks o 6:10 na polanę palenicę, bo w planach swinica od doliny 5 stawow...niestety...stan moich stóp pozostawiał duzo do życzenia - moje buciki chyba za slabo odprowadzaja wilgoć - więc nastąpiła mała zmiana planów - idziemy z doliny malej laki na czerwone wierchy - małołączniak, krzesanicę i ciemniak...
...w dolinie małej łąki oczywiście aparacik:
w miarę szybko dotarliśmy na mietusi przysłop, gdzie świeciło słoneczko i wiał strasznie silny (wywiewał herbatę z kubków etc) ale ciepły wiatr...
...niemniej widoki były super...
chyba polubiłem słońce w kadrze

Jak ruszyliśmy po zjedzeniu po kanapce zbystrzyłem "jakieś ciekawe zielsko"...wiem, wiem, jestem botaniczny ignoirant...ale już wiem, że było to 9 sił

po drodze na szczyt małołączniaka nie robiliśmy raczej fotek bo wiało coraz mocniej...ale trafił sie taki rodzynek:
na szczycie można było oprzeć się na wietrze...pierwsza przygoda z halnym...szczęściem nie wiał z całą siłą...raczej tak na rozgrzewkę...
(kijuki zgredek trzym,a za taśmy przy rękojeści, odchylone odpionu są przez wiatr)
Na dół mieliśmy jakis "motorek" dodatkowy, wiec raczej nie fociliśmy, zeszliśmy przez halę kondratową do kuźnic rezygnując z krzesanicy i ciemniaka - za bardzo wiało




Wieczorkiem tradycyjnie po jedzonku i odświerzeniu sie szliśmy na duże łaciate...codziennie do tej samej knajpki, którą polecamy:
Knajpka nazywa sie "Nietota", znajduje się na przeciwko Sphinx'a prawie...taka troche w irlandzkim stylu, troche w góralskim, mżna posiedzieć, zagrać w szachy czy porozmawiać z przeuroczą barmanką Kasią, tylko ostrożnie, żeby zgred'ek zazdrosny nie był i krzywdy nikomu nie zrobił

A tutaj dowody:
no i żebym nie był gorszy od zgred'ka tez mam foto z Kasią

Zgred'ek...jak chcesz to sam sie wiecej o knajpce i Kaśce rozpisuj

Dzień piąty, piątek:
W zasadzie nie poszliśmy już w piątek w góry...po pierwsze powrotny pociąg już o 17:01, do tego Olav szukał jakiejś pracy i się udało

Także wuyjeżdżałem tym razem bez żalu, bo wiedzialem, że już za kilka dni wrócę

...także w najbliższą niedzielę na 99,999999999% wracam w Tatry

Pozdrawiam

