
Czyli według Was poradzę sobie na OP czy nie??????
ty myślisz, że tu prorocy czy co...., spróbuj zobaczysz...mariantsw pisze:Czyli według Was poradzę sobie na OP czy nie??????
Nie wiem , nie chodziłem z Tobą po górach. Zauważ , tak jak napisałeś Twoi towarzysze mają 2 razy więcej lat, 4 razy już tam byli i tym razem chcą przejść w jeden dzień . Może jest tak jak pisze Janek , nie chcą Cię zabrać na tą wyprawęmariantsw pisze: Czyli według Was poradzę sobie na OP czy nie??????
Ile to lat miał Jan Alfred Szczepański jak go na Orlej przyłapano z bratem. Nie pamiętam a mi ktoś "przygody z dziewczyną, skałą i śmiercią" ktoś nie oddał. O ile oczywiście tego nie zmyślił jak to Jaszczowi się zdarzało.Filanc pisze:Kurze, ale ręce zmieniałem w zależności od kierunku trawersów
Nikt Ci na to pytanie nie odpowie. Moja córka jest w tej chwili z synami w górach (15 i 12). Ten 12-latek jest bardziej zażarty od starszego brata. Przedwczoraj byli w Białej Wodzie - no i mały padł przy Litworowym Stawie a chcieli dojść do początku ścieżki na Polski Grzebień. Po protu dalej już nie mógł - miał dwa lata mniej i wlazł na Rysy od przystanku elektriczki przy Popradzkimn Plesie.mariantsw pisze:Ja tylko pytam czy dam sobie rade na OP bo nie chciał bym zrezygnować w połowie szlaku!!!!
Gdyby były takie po drobnej modyfikacji:staszek pisze:Mam 32 lata i jestem prawiczkiem . Pomóżcie ? !
Ale kto to ten Pierre Sportsmen? Znałem kiedyś słynnego Henia Melomana ale tego Pierra to nie kojarzę.staszek pisze:A ja dalej jestem ciekaw co u Pierra
Ja podobnie jak Erynie jestem tego samego zdania co On. Ale jedna poprawka. Nie jestem zupełnie pewien, czy tak było np. w czasie mojego pierwszego czy drugiego roku z górami bo wtedy jeszcze cierpiałem na coś takiego co nazywa się "nabożny stosunek do gór". To w pewnym sensie coś podobnego do rewolucyjnego żaru właściwemu bohaterom radzieckich książek o młodych komsomolcach np. o Pawce Korczaginie. Ale Agaar to już stara i doświadczona zawodniczka (tylko mnie nie zabijaj za to "stara", "młoda i doświadczona" brzmiałoby niewiarygodnie) i takie górnolotne niesienia ma już za sobą. Nie wiam jak to odczuwa Erynie ale dla mnie istotą tej zabawy zawsze było nie tyle to, że gdzieś tam wlazłem lub jak się to mówi górnolotnie, "sprawdziłem" się le to, że jest tam ładnie, a jak nawet przyleje to przestanie i znowu jest ładnie no i co chyba najważniejsze, że z niewielkimi wyjątkami, bo łajzy i mędy znajdą się wszędzie wokół było zawsze mnóstwo fajnych dziewczyn i chłopaków i jak nawet to było tylko przelotne spotkanie np. na Granacie którymś tam, takie na jednego papierosa (cholera, wszyscy wtedy paliliśmy jak kominy) to i tak było fajnie, że się kogoś tam spotkało. Potem casem były takie dziwne zdarzenia, że za dwa lata np, na Wołowcu spotykało się kogoś co mówił cześć i z jakby pretensją -no co, nie pamiętasz, Granaty, poczęstowałeś mnie papierosem. No i jeszcze jedno - też z maleńkim zastrzeżeniem bo świnia zawsze się może zdarzyć - można było gadać co się chciało i nie trzeba było ukrywać, że ma się Związek Radziecki i towarzysza Gomułkę dokładnie tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.Agaar pisze:bo chodzenie po górach, to nie zabawa.
Czuję ironię.Janek pisze:Ale Agaar to już stara i doświadczona zawodniczka (tylko mnie nie zabijaj za to "stara", "młoda i doświadczona" brzmiałoby niewiarygodnie) i takie górnolotne niesienia ma już za sobą