Niejeden by chciał tak "mało" chodzić po górach jak Ty ( Wy)Smolik pisze:Ale łatwo mi się to pisze bo siedze w domu i mało po górach chodzę ,a myśli te znam jeno z książek albo od kolegów przy piwie.

O co pytał MaciejP? O drogę na Ornak (szczyt), na którą wybiera się w lutym 09. Odpowiedź daje Oppenheim w kilku zdaniach zdaniach (jeszcze raz cytuję bo to niektórzy powinni wykuć na pamięć):diablak1223 pisze:"Zimowe wycieczki w rejonie Kościeliskiej
(...) Nie mniej atrakcyjna, (...) jest wycieczka na Ornak od strony Iwaniackiej Przełęczy. Zagrożenie lawinowe występuje nie tylko w drodze na przełęcz, ale także na zboczach Suchego Wierchu Ornaczańskiego i na samej grani Ornaka, gdzie czasem mogą tworzyć się niebezpieczne nawisy.
Zimą z grani Ornaka nie ma w pełni bezpiecznych zejść ani do doliny Pyszniańskiej, ani do Doliny Starorobociańskiej. Najmniej narażona na lawiny jest droga do Doliny Pyszniańskiej otwartym stokiem, mniej więcej w linii spadku wierzchołka Zadniego Ornaka, a więc po pd. stronie grzbietu Siwych Skał".
Cytując Oppenheima (co prawda fragment narciarskiego przewodnika po Tatrach):
"Dróg zimowych w ścisłym tego znaczeniu, szczególnie w otwartym terenie tatrzańskim - nie ma. Istnieją pewne możliwości np. przełęcz, skroś którą się przechodzi na nartach, ale którędy: bardziej na lewo, rynną, zboczem, czy bulą - określić ściśle z góry niepodobna. To zależy i nawet bardzo zależy od warunków, okoliczności, czy fantazji orientacyjnej trampa narciarskiego, który z danych śniegowych, atmosferycznych i własnej umiejętności, każdorazowo improwizuje dla siebie najlepszą drogę".
Masz racje, ale co zrobić z człowiekiem który nie za bardzo ma pojęcie, a koniecznie chce iść? Zrugać go? Czy przedstawić wszystkie za i przeciw i niech sam wyciągnie wnioski?Janek pisze:Czy służy ono poradnictwu górskiemu. Oczywiście tak, ale w pewnych ramach. M.in. takich, że zadający pytanie zadał sobie jednak trochę trudu aby zapoznać się z tematem i formułując pytanie przedstawić swoje ew. wątpliwości, zapytać o warianty.
Zgadzam się z tym! Moim zdaniem nadmierne ryzykanctwo, pogoń za tzw.adrenaliną za wszelką cenę, to po prostu brak respektu dla gór i ich potęgi, a to się lubi czasem mścić.Smolik pisze:Ryzyko,niepewność,zagrożenie to rzeczy które na pewnym etapie prawie stale towarzyszą pasji jaką są góry, sęk w tym ,że nie każdy chce tam ginąć i trzeba sie nauczyć czerpać przyjemność pomimo zagrożeń i wiedzieć czym jest walka z własnymi słabościami ,a czym samozachwyt prowadzący do nadmiernego ryzyka.
Huczaj pisze:ale co zrobić z człowiekiem który nie za bardzo ma pojęcie
Jaką masz pewność, że jest sam w stanie wyciągnąć wnioski, tym bardziej przy dość skrótowej na ogół odpowiedzi?Huczaj pisze:niech sam wyciągnie wniosk
No właśnie dlatego jestem zwolennikiem, tłumaczenia, co można co nie gdzie może iść gdzie nie, na co uważać itd. zamiast mówienia że nie da rady. Przynajmniej ja bym tak robił. Ale może to i dobrze że są dwie frakcje.mefistofeles pisze:Owszem, ale podejmie ja na podstawie otrzymanych od nas informacji.
krzymul pisze:Rozumiem, ze Ty chodzisz śrdokiem jezdni z zamkniętymi oczyma?
Rozumiem że nadinterpretacja, jako sposób zdyskredytowania rozmówcy, jest waszym zdaniem lepszym sposobem rozmowy od merytorycznej dyskusji ?Smolik pisze:Jak by tak było jak mówisz to pewnie byś biegał na żywca po "Hokejce" lub samotnie chciał wyjść na K2,jakiś odsetek ludzi tak ma.
Zaryzykował bym nawet stwierdzenie, że zdecydowana większość nie chce tam ginąć, nie mniej jednak, ryzyko nieodłącznie towarzyszy człowiekowi, choć ów człowiek w większości tego ryzyka świadom nie jest, a to za sprawą powszechności i przyzwyczajenia (przejście dla pieszych) lub często zgubnej wiary w minimalizacje zagrożeń (poduszki powietrzne). Za to góry są miejscem w których człowiek ma a przynajmniej powinien mieć świadomość zagrożenia i ryzyka, miejscem w którym czasem, aby osiągnąć cel, trzeba stoczyć bój z samym sobą, a czasem odpuścić, aby nie zapełnić kolejnej karty "Wołania w Górach".Smolik pisze:nie każdy chce tam ginąć
A resztę zagrożeń ma poznac rozumiem na miejscu?golanmac pisze:choć by dla zasady wspomnieć o możliwych zagrożeniach, tak by delikwent choć w części wiedział co może go czekać.
Uwierz mi ,że daleki jestem od dyskredytowania Ciebie,przejaskrawiłem tu temat by lepiej to przedstawić.golanmac pisze:Rozumiem że nadinterpretacja, jako sposób zdyskredytowania rozmówcy, jest waszym zdaniem lepszym sposobem rozmowy od merytorycznej dyskusji ?
I ta teoria jest mi bliższa niż ta:golanmac pisze:Za to góry są miejscem w których człowiek ma a przynajmniej powinien mieć świadomość zagrożenia i ryzyka, miejscem w którym czasem, aby osiągnąć cel, trzeba stoczyć bój z samym sobą, a czasem odpuścić, aby nie zapełnić kolejnej karty "Wołania w Górach".
PozdrawiamCały urok tkwi w ryzyku, niepewności i zagrożeniu.
Zasadniczo to ta druga jest rozwinięciem pierwszej, pisząc "cały urok" nie miałem na myśli dzikiej radości z perspektywy utraty życia, a przyjemność i satysfakcję, w osiąganiu celu, a będącą wynikiem rozważnych działań oraz mądrych i przemyślanych decyzji. Wszak nie zaprzeczysz że smak sukcesu, jest tym większy, im większe trudności pokonaliśmy dążąc do niego.I ta teoria jest mi bliższa niż ta:
Paradoksalnie tak, nie ma innej możliwości, to jest trochę tak jak z dziećmi i rodzicami, w pewnym momencie trzeba się usamodzielnić się. Na szczęście zimowy Ornak jest bez porównania prostszy i bezpieczniejszy niż życie.mefistofeles pisze:A resztę zagrożeń ma poznac rozumiem na miejscu?
To jest właśnie szablonowy przykład nadinterpretacji, nie napisałem o szukaniu ryzyka, a o zaletach jego istnienia, zresztą w dalszej części swoją wypowiedź rozwinąłem, proponuje przeczytać.mefistofeles pisze:Napisałeś o szukaniu ryzyka.
Jeśli tak jest to zupełnie nie rozumiem co próbujesz osiągnąć, wypowiadając się w tym temacie ? Piszesz wszak o czymś, o czym nie masz najmniejszego praktycznego pojęcia, mało tego próbujesz przekonać innych do teorii i twierdzeń które nie są Twoimi i których nigdy w praktyce nie dane Ci było potwierdzić. Z własnego doświadczenia, wiem, że doświadczenie forumowiczów, jak i prawdziwość ich teorii postrzegane jest przez nowych użytkowników poprzez liczbę posiadanych postów, co w Twoim przypadku niewiedzy i zabierania głosu, może okazać się zwyczajnie dla nich niebezpieczne.mefistofeles pisze:I np nie pójdę zimą samemu na Ornak, bo wiem, że jestem za cienki nawet gdyby mi tu 10 osób napisało, ze spoko, ryzyko jest ekstra
Problem jednak leży w tym, że przedstawienie tych zagrożeń w odniesieniu do konkretnego zamiaru wejścia jest niezwykle trudne o ile nie niemożliwe. Zdają sobie z tego sprawę wszyscy autorzy przewodników. Weź dowolny tomik Paryskiego i co tam masz - OPIS LETNIEJ DROGI, o zimowym wyjściu na ogół nic lub jakieś ogólniki. Dlaczego? Bo to może każdego dnia inaczej wyglądać. Podobnie jest w Nyce i innych przewodnikach turystycznych.Huczaj pisze:Nie można myśleć za kogoś, ale można mu przedstawić zagrożenia i uczulić na niebezpieczeństwa. Decyzje i tak sam podejmie.
Dlaczego. mogę też powiedzieć, że nie zamierzam sobie strzelać w łeb ani wyskakiwać z pędzącego pociągu. Pojęcie o czym mówie w przypadku Ornaku mam. Uważam za wielce nierozsądne iść pierwszy raz w zimowe Tatry bez osoby o jakims doświadczeniu. Łażenie zimą po Tatrach jest porównywalnie jesli nie bardziej niebezpieczne od jeżdżenia samochodem a nikt nie postuluje "siądx za kółkiem i pojedź na drogę"golanmac pisze: Jeśli tak jest to zupełnie nie rozumiem co próbujesz osiągnąć, wypowiadając się w tym temacie
golanmac pisze:Zasadniczo to ta druga jest rozwinięciem pierwszej, pisząc "cały urok" nie miałem na myśli dzikiej radości z perspektywy utraty życia, a przyjemność i satysfakcję, w osiąganiu celu, a będącą wynikiem rozważnych działań oraz mądrych i przemyślanych decyzji.
Dokładnie i nie chodzi tu tylko o trudności techniczne drogigolanmac pisze:Wszak nie zaprzeczysz że smak sukcesu, jest tym większy, im większe trudności pokonaliśmy dążąc do niego.
Jeśli wierzyć statystykom to jednak prowadzenie samochodu jest kilkaset razy niebezpieczniejsze od zimowych Tatr.mefistofeles pisze:Łażenie zimą po Tatrach jest porównywalnie jesli nie bardziej niebezpieczne od jeżdżenia samochodem
Zdecydowanie, i nawet pomijając trudności psychiczne, dochodzą tak obiektywne trudności jak np ból głowy, mokre buty czy właśnie zgubiona ulubiona komórka ...Smolik pisze:Dokładnie i nie chodzi tu tylko o trudności techniczne drogi
Nie krępuj się - głupoty , bo pewnie to miałeś na myśli. Niestety , ale muszę Ci przyznać , że tak właśnie wyglądała droga na Ornak na początku stycznia 2008 i nic na to nie poradzisz. Zapewniam Cię nie jest to pole poza miastem. Na pewno nie zmąci to wyobrażenia Macieja o Ornaku i nie sprawi , że pójdzie nań w ciemno.Janek pisze:A już zamieszczanie takich zdjęć jak np. to Krzymula gdzie to wszystko wygląda jak pole za miastem na równym terenie to już jest szczyt (nie powiem czego)
To nie ja napisałem , ja bym napisał - "oczami"golanmac pisze:krzymul napisał(a):
Rozumiem, ze Ty chodzisz śrdokiem jezdni z zamkniętymi oczyma?