Zakochani w Tatrach


Dołączył: 22 Paź 2007 Skąd: Zawiercie
|
Wysłany: Pon 07 Lis, 2016 ZŁOTY POTOK JESIENIĄ
|
|
|
Tym razem sobota okazała się w miarę ładna, więc wybraliśmy się – zgodnie z naszym założeniem do Złotego Potoku.
Bardzo dawno tam nie byliśmy i zatarły się w pamięci widoki z ostatniej wycieczki z przed lat.
Zaczęliśmy od zwiedzenia okolic Pałacu Raczyńskich i Dworku Krasińskich, który stoi obok.
Pałac został odnowiony - pamiętam go jako obraz nędzy i rozpaczy. Wprawdzie pozostała jeszcze część tylnej ściany budynku do remontu – no ale wiadomo w jakim tempie u nas takie prace się odbywają.
Tak samo Dworek Raczyńskich w którym mieści się teraz Muzeum Regionalne im. Zygmunta Krasińskiego.
Niestety w soboty i niedziele po sezonie letnim obiekty są otwarte od godziny 11, a my byliśmy dużo wcześniej.
Nic to – jeszcze tam zajrzymy.
Muszę się przyznać ze wstydem, że tego szczegółu życiorysu Jana Kiepury nie znałam .
Obok pałacu staw Irydion z przepięknymi jesiennymi szuwarami.
W promieniach słońca pałac wygląda imponująco.
Dworek Krasińskich.
Spacer po wyłożonym rdzawym dywanem pachnących jesienią liśćmi pałacowym parku to już zupełna bajka.
Następny cel – to Rezerwat Przyrody Ostrężnik i niewielkie pozostałości murów tajemniczego zamku .
Samochód został na parkingu, a my poszliśmy z bucika ścieżką dydaktyczną obok skał o nazwie Diabelskie Mosty.
Skała na której są pozostałości zamku ma kilka jaskiń.
Weszliśmy tylko do Ostrężnickiej, zwiedzania pozostałych nie ryzykowaliśmy.
Wprawdzie była tablica z ostrzeżeniami żeby nie łazić po ruinach zamku bo to niebezpieczne – ale Kierownik wycieczki stwierdził - jak to on , że co tam oni piszą .... na pewno nie będzie tak źle i zarządził marsz po śliskich liściach do góry..
Kwiatków wprawdzie nie spotkałam, ale za to ciekawy niebieski grzybek wpadł mi w obiektyw.
Odnośnie grzybków to sądząc po wiadrach, wielkich torbach i koszach jakie wynosili z lasu grzybiarze było ich zatrzęsienie. Na parkingu też mnóstwo sprzedających, konkurencja duża – więc nie odmówiłam sobie zakupu tych bardzo lubianych specjałów w postaci dużej miski prawych, drugiej - zieleniatek i wielkiej reklamówki opieniek na kilka dużych smażonek. Miałam co robić po powrocie do domu ….
Okazało się że Kierownik miał rację – hm... czasem mu się zdarza .
Nie było tak groźnie jak pisano. Należało tylko uważać i nie podchodzić za blisko brzegu skał, bo można było się przenieść w tempie zawrotnym na dół – a to już dobrze by się nie skończyło.
Uroku temu miejscu dodają stare mury obrośnięte jaskrawo zielonym mchem .
Wprawdzie na zdjęciach tego nie widać - ale urwiska robią wrażenie.
Ja tam wolałam przytrzymać się drzewka .
Obeszliśmy skały Ostrężnika wokoło ...
…. i od parkingu w przeciwną stronę zielonym szlakiem do skał o nazwie - Brama Twardowskiego.
To dopiero cudo …
Widok od strony szosy
Legenda głosi że Pan Twardowski odleciał stąd na Księżyc.
Ech... czasami miałabym ochotę mojego pana tam wysłać .
Widok nie mniej ciekawy od tyłu .
Kierownik jak zwykle kombinuje z mapą a potem i tak prowadzi po leśnych wertepach według własnego GPS-a osobistego .
Ostatni punkt programu wycieczki – to Źródła Zygmunta i Elżbiety , dające początek rzece Wiercicy. Woda w nich czysta - i z pewnością dobra, bo dwóch gości nabierało ją do pięciolitrowych baniaków, których mieli chyba ze trzydzieści .
Nad rzekę Wiercicę już nie było czasu iść , bo robiło się późno i trzeba było wracać .
Nic to . Będzie okazja przyjechać tu znowu.
Ala
 |
_________________ Zakochani w Tatrach |
|