mefistofeles pisze:No i to jest patologia. Rząd jest od rządzenia, Sejm od stanowienia prawa. A tak Sejm jest tylko maszynką do głosowania rządowych ustaw.
No i jesteś w błędzie.
Ot, pierwsza z brzegu ustawa:
http://dziennikustaw.gov.pl/du/2015/122/1
Przecież to jest ściśle specjalistyczna, wręcz techniczna ustawa. W Sejmie prawdopodobnie nie ma ani jednego posła, który ma choćby blade pojęcie o tym. Taka ustawa musi powstać w Ministerstwie lub jednej z jego agend, lub być zlecona jakiejś fachowej instytucji.
Natomiast rzeczą sejmu/posłów jest sprawdzenie czy projekt ustawy nie ma np. drugiego dna, np. czy nie faworyzuje jakiejś grupy interesów. Jak to posłowie mają zrobić to inna sprawa, dociekliwy poseł dojdzie sedna rzeczy, ale takich dociekliwych to u nas chyba niewielu, taką pracą nie można błysnąć w mediach/.
Natomiast pobieżny nawet przegląd spisu ustaw ogłaszanych w Dzienniku Ustaw prowadzi do jednego smutnego wniosku - większość tych "ustaw technicznych" dotyczy zmiany ustawy, czasami jednego paragrafu. Czasami to może być usprawiedliwione choćby postępem technologicznym, zmianami w przepisach międzynarodowych itp, ale jak podejrzewam w większości wynika to z "byków" w pierwotnym tekście ustawy, które wyłażą w tzw. "praniu" czyli stosowaniu ustawy.
I tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli kiepskiej jakości "służb technicznych" ministerstw. A ta bierze się między innymi z ciągłych zmian, wynikających z wymiany personelu po każdej zmianie partii lub koalicji rządzącej. Przychodzą nowi ludzie, którzy muszą się tego uczyć a jak się już nauczą, to porywają ich korporacje itp, które po prostu lepiej płacą niż rząd.
Formalnie istnieje co prawda ustawa o "służbie cywilnej" ale praktycznie jest martwa.
Willy Brandt w swoich pamiętnikach opisuje, że sporym szokiem dla niego było, że jak pierwszy raz został ministrem w koalicyjnym rządzie CDU/SPD, że zastał w swoim ministerstwie sporo urzędników należących do jego partii, czyli SPD, i to po bardzo długim okresie władzy CDU. W cywilizowanym państwie żadnemu ministrowi nie przyjdzie do głowy aby wymienić sprawnego urzędnika, szczególnie takiego technicznego, np. speca od zagadnień ochrony przeciwpowodziowej tylko dlatego, że należy on do partii aktualnie nie będącej u władzy, lub chociażby otwarcie z nią sympatyzującemu - liczy się tylko to co ma w głowie i jak z tego robiącego użytek.
Mógłbym Ci tu sypnąć przykładami jak przynależność partyjna starosty ma wpływ na decyzje w sprawie podjęcia lub nie podjęcia decyzji o remoncie lokalnej drogi w tym powiecie, ale z względów zrozumiałych tego nie zrobię, bo jeszcze ktoś przeczyta i mnie poda do sądu.

Jestem gorszego sortu...