A tak szczerze... wierzysz w to "szersze grono"? Bo ja jakoś nie...tomek.l pisze:Troche szersze grono to nie znaczy wszyscy.
Jak to jest z "niedozwolonymi" szczytami?
No tak już to czytałem
Tylko co to oznacza dla biednych pozaszlakowców
Na razaie nie ma nic o sposobie rozróżniania wspinacza od pozaszlakowaca.
No chyba że nie będą rozróżniać
Ale czytałem i to
http://www.jkw.pl/forum/read.php?1,2210,2218#msg-2218
ewidentnie łamie regulamin firefox ctrl +
Tylko co to oznacza dla biednych pozaszlakowców

Na razaie nie ma nic o sposobie rozróżniania wspinacza od pozaszlakowaca.
No chyba że nie będą rozróżniać
Ale czytałem i to
http://www.jkw.pl/forum/read.php?1,2210,2218#msg-2218
ewidentnie łamie regulamin firefox ctrl +
"szwendanie się osób, których wyposażenie jednoznacznie bedzie wskazywało, że nie chodzi o wspinanie czy kwalifikowaną turystykę we właściwym tego słowa rozumieniu, będą stosowane pouczenia bądź mandaty"-czyli co...wystarczy się obwiesić szpejem,żeby swobodnie chodzić
..no i kogo określić mianem "turysty kwalifikowanego"?

Prosze, wybaczcie odgrzewanie starych watkow, ale uslyszalem dzis rewelacyjny tekst i przypomnialem sobie powyzsza wypowiedz z tego forum (a jej odnalezienie okazalo sie nie tak trudne jak przypuszczalem).AdiK pisze: Wydawałoby się, że celowości istnienia na świecie przepisów czy norm nie trzeba nikomu tłumaczyć, a tu niespodzianka...
Tekst powyzszy jest tak naiwnie rozczulajacy, ze do dzis go wspominam, tak jak AdiK mysli wielu (moze to nie zle, ale to nie jest "skuteczne" myslenie; bowiem nie pomaga w odkryciu prawdy o swiecie).
A oto tekst, ktory jest na to swietna odpowiedzia:
"Prawo jest jak płot - żmija zawsze się prześliźnie, tygrys zawsze
przeskoczy, a bydło przynajmniej się nie rozłazi, gdzie nie powinno."
Przy czym ja raczej widze sie w tym porownaniu na miejscu bydla. Chodzi mi bardziej o trafnosc metafory.
Pozdrawiam, jeszcze raz przepraszam za przywolanie zeszlorocznego sniegu (a nawet sniegu sprzed 2 lat)

Ponieważ nie każdy wie, z daleka zresztą trudno dojrzeć, za Konia robią i Lodowy Zwornik, i Śniezny Szczyt więc pozwoliłem sobie na zaznaczenie swojej koncepcji 



luknij na moje panoramy i galerie
masz rację, (pierwszy raz doszedłem na wierzchołek cały czas czekając na Niego ze strachem) ale czy nie należy się jakiś ukłon w stronę tradycji ?
luknij na moje panoramy i galerie
Pozdrawiam serdecznie z gór, piękna pogoda, wczoraj na pierwszy dzień zafundowaliśmy sobie wycieczkę 17 godzin ( 6-23 ) po dol. Ciężkiej, Spadowej i Żabiej Grani. Po pierwsze szlag mnie trafia po raz kolejny, gdy z Roztoki muszę dyrdać do Łysej, by drugim brzegiem Białki wejść w jej dolinę.
Nie schodziłem nigdy jeszcze ze Wyżniej Spadowej Przełączki do Czarnego Stawu, w przewodnikach "łatwo dołem nieco trudno". Niech się wypchają, Od samej góry do samego dołu strome kruche żleby, progi i grzędy, w kilku miejscach spuszczanie się na linie, owszem, technicznie może i nietrudno, ale nagromadzenie tego, brak chwili odpoczynku każą mi w moim prywatnym rankingu ustawić tę trasę na czołowym miejscu pod względem trudności. Kończyliśmy już po zmroku, powrót do Roztoki przy latarkach, a dzisiaj schodziłem bokiem ze schodów. Nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek tego doświadczę.
Nie schodziłem nigdy jeszcze ze Wyżniej Spadowej Przełączki do Czarnego Stawu, w przewodnikach "łatwo dołem nieco trudno". Niech się wypchają, Od samej góry do samego dołu strome kruche żleby, progi i grzędy, w kilku miejscach spuszczanie się na linie, owszem, technicznie może i nietrudno, ale nagromadzenie tego, brak chwili odpoczynku każą mi w moim prywatnym rankingu ustawić tę trasę na czołowym miejscu pod względem trudności. Kończyliśmy już po zmroku, powrót do Roztoki przy latarkach, a dzisiaj schodziłem bokiem ze schodów. Nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek tego doświadczę.
luknij na moje panoramy i galerie
Ooooo, ja założyłam ten temat.
Dag, uważajcie na siebie, trafiliście idealnie pogodowo.

Dag, uważajcie na siebie, trafiliście idealnie pogodowo.
"pamiętaj jak Ci praca lub jakieś studia przeszkadzają w chodzeniu po górach to rzuć to w diabły" Fenek
[galeria zdjęć] http://picasaweb.google.com/103556764021884049151
[galeria zdjęć] http://picasaweb.google.com/103556764021884049151
Byłam tam jakiś tydzień temu, tyle tylko że ja szłam do góry, a tę poręczówkę założyli rok temu bodajże. To pomyśl sobie gdyby nie było tej liny tam w tym miejscu? byłoby jeszcze trudniej.dagomar pisze:Nie schodziłem nigdy jeszcze ze Wyżniej Spadowej Przełączki do Czarnego Stawu, w przewodnikach "łatwo dołem nieco trudno". Niech się wypchają, Od samej góry do samego dołu strome kruche żleby, progi i grzędy, w kilku miejscach spuszczanie się na linie
Nie marudź dagomar, przynajmniej tam masz święty spokój w porównaniu do szlaków turystycznych.


Bo, gdy sobie przypomnę zatłoczony szlak na Rysy, którym musiałam się przemieścić, by potem zboczyć na bezdroża, tam to jakiś koszmar...

A co do trudności według WHP to zawsze musisz wziąć poprawkę.

Do góry bym wszedł bez tego sznurka, ale w dół śmierć w oczach. Poza tym zawsze, no prawie zawsze noszę ze sobą kawałek 20 m liny, ale jak to zwykle bywa, akurat tego dnia nie miałem. Nie wspomniałem jeszcze, że na Niżnią Spadową Przełączkę nie trafiłem wychodząc na grań jakieś 50 m na zachód, a że wracać się nie chciało, to i zafundowaliśmy sobie dzięki temu również ciekawe zejście z luftowym okraczaniem żebra na żywca, gdy wszystkie chwyty są odrobinę za daleko, czego wyjątkowo nie lubię
luknij na moje panoramy i galerie
Dokładnie - coś co nosimy ze sobą "prawie zawsze" okazuje się być potrzebne najbardziej wtedy gdy właśnie "wyjątkowo" tego czegoś nie zabraliśmy.dagomar pisze:Do góry bym wszedł bez tego sznurka, ale w dół śmierć w oczach. Poza tym zawsze, no prawie zawsze noszę ze sobą kawałek 20 m liny, ale jak to zwykle bywa, akurat tego dnia nie miałem. Nie wspomniałem jeszcze, że na Niżnią Spadową Przełączkę nie trafiłem wychodząc na grań jakieś 50 m na zachód, a że wracać się nie chciało, to i zafundowaliśmy sobie dzięki temu również ciekawe zejście z luftowym okraczaniem żebra na żywca, gdy wszystkie chwyty są odrobinę za daleko, czego wyjątkowo nie lubię
Miałem tak parę razy w Tatrach - raz z rękawiczkami (wtedy musiałem śmigać w skarpetkach na dłoniach po zalodzonych marznącym deszczem łańcuchach na OP) i z czołówką (zejścia z Krywania, z Czerwonych Wierchów, z Koziego). A przecież rękawiczki i czołówka nic nie ważą i wydaje się że mam je w plecaku zawsze

Każdemu jego Everest...