Każdy taki wyjazd w stałym składzie i spotkanie z instruktorem, to są niezapomniane chwile i trochę żal, że to już koniec tego kursu . My się nie rozstajemy ze sobą ( ja, Marcin, Maciek)natomiast z instruktorem (Ryba) myślę, ze jeszcze nie raz się zobaczymy w Tatrach.
Nasz kurs odbywał się na Słowacji, Hali Gąsienicowej i ten ostatni etap, ostatnia droga, w Morskim Oku – Zadni Mnich. Nie będę się rozpisywać dzisiaj. Cały ten czas od rozpoczęcia kursu wspinaczkowego Klubie Wysokogórskm Warszawa przez skałkowy w Podlesicach , po taternicki zamierzam opisać , by na stare lata było co wspominać…
Zatem dzisiaj : Zadni Mnich i rejon Moka:
Widać nasz cel

Pokonywanie kolejnych progów Doliny, by dotrzeć na Ciemnosmreczyńską Przelączkę



Nasz instruktor. Znowu czeka na nas, raczej na mnie. Podejścia dla mnie są najgorsze.

Pora założyć kaski.



Pod Mnichem.
Hmm… to tylko dwa wyciągi – myślę sobie asekurując prowadzącego, a tyle dymania pod ścianę.
Podejścia mnie wykańczają. Po nocnej podroży, prosto zza kierownicy w góry niemalże.
Ryba rano na taborze zarządził dla nas małą drzmkę przed wspinaczką, ale weź tu zaśnij na zawołanie. W moim wieku jest to niemożliwe, mimo zmęczenia. Więc poszłam taka zamulona…



Na szczycie miejsca mało, ale zmieściliśmy się wszyscy.

Widoków to się nie naoglądaliśmy ze szczytu. Mleko…


Zjazd ze szczytu na Mnichową Przełączkę i znowu dymanie na dół Mnichowym Żlebem.
Schodzilismy chyba ze trzy godziny i wszyscy mieli już dość. W żlebie tradycyjnie śnieg i krucho.
Wszystko spod nóg wyjeżdżało, trzeba było ważyć każdy krok na końcówce zejścia, by sobie krzywdy nie zrobić. A i tak wszyscy zaliczyli glębę łącznie z instruktorem.





Niedziela lajtowa. Poszliśmy pod Kazalnicę, by sobie popatrzeć, chociaż był plan (żeberko na Kazalnicy) lecz nie wyszło. Za bardzo byliśmy zmęczeni po wczorajszym Mnichu, a i też przedłużyło się nieco biesiadowanie na taborisku. Nic to, czasami tak musi być. Poleżeliśmy sobie na słoneczku. Ryba przybliżył nam swoje wspomnienia z dróg robionych na Kazalnicy i w ogóle różne tam przygody swoich partnerów, anegdoty. Ogólnie miło nam czas upłynął pod Kazalnicą




Dorzucę jeszcze linki do Marcina zdjęć:
https://plus.google.com/photos/10243508 ... banner=pwa
https://plus.google.com/photos/10243508 ... banner=pwa