Wyruszyliśmy skoro świt z Toporowej Cyrhli. W połowie drogi do morskiego oka odbitka na Dolinę Roztoki. Droga do morskiego oczywiście monotonna, ale szybko upłynęła ze względu na podekscytowanie, które brało się z założonego celu. Za to Dolina Roztoki już godna polecenia. Szerokie i wąskie strumyki, kilka drewnianych mostków, po drodze wodospad Siklawa, a same widoki konkretne. Krótki odpoczynek przy Wielkim Stawie Polskim i atak na szczyt. Podejście z tej strony o wiele dłuższe niż od strony Czarnego Stawu. Wczesne wyjście na szlak pozwoliło cieszyć się ciszą i spokojem. Na szczycie dosłownie garstka ludzi. Tam już dłuższy ok. 1h odpoczynek i podziwianie widoków. I tu zaczyna się zabawa.
Jak już się napatrzyliśmy, decyzja - schodzimy od strony Czarnego Stawu, żeby bardziej urozmaicić sobie wycieczkę, z czym wiązały się pierwsze łańcuchy mojego życia.Miałem nadzieję, że nie ostatnie hehe.. . Samo zejście na mega skupieniu i koncentracji bo inaczej po prostu się nie da. Gdyby nie było małych zatorów i gdyby ludzie przestrzegali zasadę, że najpierw się schodzi, później wchodzi to nie było by stania na małej półce co przysporzyło kolejnych wrażeń.

Powrót Halą Gąsienicową do Kuźnic i na kwaterę. Cała wycieczka zajęła nam 11 h . Sama droga z Cyrhli na szczyt to jakieś 5-6 h . Trasa naprawdę godna polecenia. Jest w niej wszystko - wspaniałe widoki, proste lekkie odcinki jak i czysty hardcore.