Był już w obcasach list zgorzkniałego starucha, puszczalskiej studnetki, tym razem wylewają problemy niedojrzałego trzydziestolatka:
Nie chcę jej zdradzać, odchodzić, ale rozumiem facetów, którzy tak robią. Ona przestaje być dla mnie atrakcyjna, zmienia się, jest bardziej uciążliwa, marudna, wymagająca
Żona była moim przewodnikiem
Nie pamiętam pierwszej myśli, tylko uczucie zwierzęcego przerażenia. To się działo prawie dekadę temu, miałem 29 lat. Była dziewiąta rano, sobota, to miał być leniwy weekend. Żona poszła zrobić sobie test ciążowy, nie wychodziła przez prawie pół godziny, nasikała na pięć patyczków. Wróciła i powiedziała, że jest w ciąży, przytuliliśmy się. Nic nie myślałem, czułem, że tracę życie. Za drugim razem było zupełnie inaczej, bardzo się cieszyłem, pamiętam to uczucie sensu i radości. Nie poznałem takiej pary, której pierwsza ciąża pomogłaby zacieśnić więzi. Drugie dziecko już tak, ale spodziewając się pierwszego dziecka, nie wiesz kompletnie nic o tym, co cię spotka.
Byliśmy trzy lata po ślubie, a ze sobą już od szkoły średniej, chodziliśmy do równoległych klas. Rozmawialiśmy czasami o dziecku, że mogłoby się pojawić, przestaliśmy się zabezpieczać i po dwóch latach od tego momentu pojawiła się Marta. Mamy swoją małą firmę poligraficzną, żona do momentu ciąży pracowała ze mną, potem zajęła się domem.
Nie wiem, kiedy dla niej stało się to realne, ale dla mnie długo nie było. Pamiętam, jak zobaczyłem pierwszy raz na USG kręgosłup dzieciaka, usłyszałem odgłos bicia serca, to było niezwykłe, ale nie docierało do mnie, że to moje, że będzie żyło, chodziło, śmiało się, nazywało mnie tatą. Żona została przewodnikiem po tym nowym, nieznanym dla nas świecie. Jak mieliśmy iść do lekarzy, ona wszystko planowała, jak trzeba było zapytać o to, co się dzieje przy porodzie, wybrać szpital, to była jej inicjatywa. Szkoła rodzenia to też jej pomysł. Ja się zgadzałem i towarzyszyłem, ale sam nie wnosiłem żadnych nowych pomysłów. Wzięła na siebie całą odpowiedzialność za ciążę, poród i pierwsze miesiące po nim. Patrząc na to z perspektywy drugiego dziecka, nie wiem, czy żona faktycznie wzięła na siebie wszystkie obowiązki, czy nie miała wyboru.
Siedziałem w knajpie zamiast w domu. Ona zmieniła się w inkubator
Na początku drugiego trymestru zupełnie się wycofałem, po pracy chodziłem do knajp przy rynku we Wrocławiu, w którym mieszkamy. Ze znajomymi albo sam. Trwało to parę miesięcy. Rozmawialiśmy, to znaczy pamiętam takie ciężkie rozmowy, w których ona mówiła, że nie spędzamy razem czasu, że ja się nie przejmuję, ale nie rozumiałem wtedy, o co jej chodzi. Kłóciliśmy się o to, że zniknąłem, że nie można ze mną poważnie porozmawiać, że do domu przychodzę się wyspać, potem do pracy, potem do knajpy i że właściwie mnie nie ma. Pojawiałem się, gdy musiałem np. pójść do lekarza. Do dzisiaj nie do końca rozumiem to wycofanie. Wiem, że żonie zupełnie zmieniły się priorytety, ja przestałem być tak ważny, na pierwszy plan wysunęła się ona ze swoim wciąż rosnącym brzuchem. Poza tym wiedziałem, że to na mnie spadnie teraz obowiązek utrzymania rodziny, to poczucie bardzo... ciąży. Wcześniej wspólnie dokładaliśmy się do budżetu. Nieważne, jak bardzo zaradna by była kobieta i ile by zarabiała, przez pewien czas, który nawet w jego najkrótszej formie zajmie miesiące, wypada z zawodowego obiegu, traci źródło dochodu. Nie umiałem odnaleźć się w tej nowej roli odpowiedzialnego żywiciela rodziny, przerażała mnie wizja tego, że to zadanie na najbliższe lata, może całe życie. Dodatkowo część mnie chciała wykorzystać ten ostatni czas na szaleństwo, wszystko to, czego po urodzeniu dziecka już nie będę mógł. Wiedziałem, że zostało mi kilka miesięcy porządnej zabawy, spotykałem się wtedy ze znajomymi, poznałem wiele kobiet, sporo piłem, imprezowałem. Nie każdego kręci seks z ciężarną, kobieta w ciąży robi się nieatrakcyjna. Oczywiście jest w niej jakieś piękno, urok związany z dzieckiem, ale to budzi raczej czułość, a nie pożądanie. Żonie popsuła się cera, tyła, puchła, była zmęczona, wręcz wykończona, wymiotowała, bekała, czkała, dostała hemoroidów. Ta piękna łania sprzed ciąży zamieniła się w inkubator.
Od siebie dodam - dziewczyny, 5 razy się zastanówcie zanim wyjdziecie za rówieśnika. Może list jest zmyslony, może nie, ale faceci przed 30 to najczęsciej smarkacze mentalni (podpisano: Tomek, lat 28)