Po ostatnim wypadzie w Tatry w połowie sierpnia, kiedy to kilkakrotnie nas zmoczyło, z czego raz na Ornaku włącznie z gradem, wpadłem na pomysła zastosowania prowizorycznego schronienia w razie nagłego, ulewnego deszczu. Pomysła wpadł mi do głowy na Iwanickiej Przełęczy, kiedy to trzeba było sie posilić przed atakiem na Ornak. Staliśmy tak w deszczu pod przciekajacym świerkiem i aż sie prosiło, o rozwieszenie nad 3 głowami prostokątnej płachty powiedzmy z cienkiego brezentu lub wytrzymałej folii. Płachta ta miałaby na rogach przymocowane sznurki lub gumki z karabińczykami, którymi możnaby ją szybko przymocować do gałęzi drzew, lub krzaków.
Oczywiście taka płachta nie zdałaby egzaminu podczas porywistego wiatru.
Pozatym nie mogłaby posiadać żadnego stelażu, bo płachta ze stelażem to już namiot, którego stosowanie jest niedozwolone w wielu miejscach.
śmiech tutaj jest przedwczesny, jeden z moich towarzyszy, człek doświadczony, z tych, co to już z Chałubińskicm chadzali, w czasie "burzowego" zejścia z Lodowego, szedł pod parasolem od Lodowego Zwornika, a wszyscy mu zazdrościli
Parasol nie jest zły. W czasie ostatniego pobytu w naszych ukochanych górach "parę" razy byłby mi się przydał. Chyba zanabędę jakiś górski model na następny wyjazd.
Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo posilającego się, odpoczywającego, chowającego się przed deszczem w górach pod płachtą. Nie mam nic przeciwko nowym pomysłom ale ten wydaje mi się mało ciekawy. Waga płachty, kombinacje w poszukaniu odpowiedniego miejsca, czas potrzebny na instalację tego ustrojstwa.....z dwojga złego chyba faktycznie wolałabym parasol, nawet rodzinny, który na dodatek może posłużyć dodatkowo jako kijek trekingowy, statyw, czy szabelka na misia
------------------------------------------
"Bedzie wcioł to mnie ku sobie zabiere..."
Poza tym, jak to ma chronić od nagłego deszczu, to co was ochroni w czasie szukania miejsca do rozłożenia tego ustrojstwa i podczas samego rozkładania?
Chyba żeby mieć ponczo-płachtę, to by może dało rade, w sumie trza coś na deszcz mieć, porządne ponczo da radę a w razie czego płachta z tego też będzie.
znam sporo ludzi chodzących z parasolami po górach. Dziwiło mnie to jak na kursie SKPB przewodnicy pomykali sobie z rozłożonymi parasolami, podczepionymi do plecaków tak, że nie lało się ani na nich, ani na plecak. W krzalu czasami przeszkadzał, ale zasadniczo spełniał swoje zacne zadanie. W Tatrach bym tego pomysłu z parasolem nie praktykowała, ale w niższych górach why not.