Większość cześć weekendów spędziłem w Tatrach na szlifowaniu kondycji itp rzeczy.
Postanawiamy że w roku 2011 spróbujemy kolejnej próby przy wejściu na jedną z najsłynniejszych gór świata - Matterhorn.
Wyjazd ustalmy na początek lipca może wtedy pogoda będzie dla nas łaskawsza. Skład miał być większy ale ze względów osobistych pozostaje team w składzie: Bogdan, Adrian oraz ja.
W czwartek 30 VI pod wieczór przyjeżdża do Bochni Bogdan skąd zabieram go i jedziemy po Adriana do Rabki skąd wyruszamy 1400km podróż do Tasch a potem do Zermatt.
Jak to zwykle noca bywa ruch mały, więc drogi ubywa dość szybko.

Po przybyciu do Tasch parkujemy w Matterhorn Terminal. Drobne przepakowanie zabieramy najpotrzebniejsze rzeczy i plecaki waża jakieś 25kg

Zadzwoniliśmy do schroniska i zarezerwowaliśmy noclegi wiec odpada namiot do dźwigania.
Z Tasch udajemy się pociągiem do Zeramtt.


Z dworca udajemy się do dzielnicy Winkelmatten

aby wyjechać kolejką gondolową na Schwarzsee 2583mnpm skąd trasa nr 27 udajemy się schroniska Hornlihutte 3260 mnpm


Podążamy wyżej i wyżej aby osiągnąć schronisko.






aż tu nagle schronisko

Meldujemy sie grzecznie zamawiamy obiad bo już nam chęci do gotowania odeszły.


oraz pióropusz nad Matterhornem

Postanawiamy że rano wejdziemy w celu aklimatyzacji wyżej oczywiście w tym rejonie od schroniska jest tylko Matt.
Idziemy spać. Ja rano iż nie mogę już się doczekać ide zobaczyć co się dzieje na zewnątrz.
Rano widok po prostu zwalał z nóg.



Pakujemy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszamy w kierunku wejścia w ścianę.
Rozpoczynamy powolne podejście oczywiście w celach aklimatyzacyjnych.
Pomijam całkowicie fakt opisywania tutaj drogi bo wg mnie to jak wróżenie z fusów. Droga jest cholernie zawikłana topograficznie zwłaszcza w dolnej i środkowej części jeśli pomyli się kopczyki można zapędzić się w niezłe tarapaty. Zagrożeniem olbrzymim są spadające lawiny śnieżno kamienne.












Miała być to aklimatyzacja a my powoli osiągamy schron Solvay.
Dochodzimy do dolnej płyty Mosleya III/ III+






Osiągamy platformę schronu Solvay. Kurdek miała być aklimatyzacja

Postanawiamy tutaj przenocować i rano wyruszyć na wierzchołek Matterhornu.
I masz pech. Ja pakując zapomniałem zabrać jedzenia /lito/ 4tyś metrów zmęczeni i nie ma najważniejszej rzeczy. Przy przepakowywaniu zostały na dole. Ale cóż trzeba w życiu sobie radzić mieliśmy zapas jedzenia na śniadanie więc nie pozostało nic jak tylko zabrać się za takie jedzenie.
Wiatr zaczyna coraz to mocnej wiać, zimno się robi. Jesteśmy tylko my w 3 na wysokości 4tyś m. Aż tu nagle pojawia się Hiszpan wieku około 60 lat który sam wchodzi od dołu. Mało co mówił po angielsku ale dowiedzieliśmy się że z Zeramtt wchodzi już 12h /ma zdrowie wg mnie/


Kładziemy się spać zimno, wieje dość silny wiatr. Budzę się rano wychodzę przed schron i już do góry idą przewodnicy z klientami.
Budzę chłopaków, śniadanie pakujemy się i do góry czas rozpocząć atak szczytowy. Pozostało 470m ale najbardziej niebezpiecznego podejścia.


Obchodzimy schron z lewej strony i wchodzimy w górna płytę Moseleya III-






Coraz to wyżej i wyżej, obchodzimy Czerwoną Skałę która bezwzględnie trzeba ominąć z lewej strony wchodzimy na Ramię 40st z którego kierujemy się w lewo na grań skąd udajemy się w kierunku bloku szczytowego. Tutaj jest totalny meksyk jak się trzeba wymijać z schodzącymi. Nie dość że eksponowany teren, liny które ciężko objąć nie mówiąc już o zapięciu karabinka czy ekspresu. Nic nie pozostało tylko walczyć już do wierzchołka.
Ogólnie blok szczytowy ma wycenę III- a końcowy pionowy wyciąg III mijamy go bez problemów.
3 lipca 2011 godz 10.10 jesteśmy na wierzchołku Matterhornu !











Po 20 minutach na wierzchołku pora schodzić bo wejście to dopiero 50% sukcesu.
Schodzimy przez pola śnieżne niżej gdzie jest kolucho do zjazdów. Postanawiamy zjeżdzać górny odcinek. Mamy 2 liny po 60m.


Ekspozycja niezła



Coraz to niżej. Na niektórych odcinkach schodzimy trzymając się parcianych lin. Omijamy czerwoną skałę i zjeżdzamy przez Górną Płytę osiągając schron Solvay. Krótka przerwa bo czas ponagla bardzo.


Opuszczamy schron i kierujemy się w kierunku Schroniska Hornli przez zawikłaną topograficznie drogę. Tempa nie forsowaliśmy bo mieliśmy i tak nocować w schronisku.
Przy zmroku kontynuujemy zejść aż w końcu osiągamy schron z Włochami, Amerykanami i Niemcami.
Zmęczenie daje wszystkim popalić rzucamy wszystkie bety w schronie i idziemy spać.
Niestety z Polski dostaję informację że idzie duże załamanie pogody i kolejne plany nasze będzie trzeba korygować. Rano budzę się o 7 fakt pogoda się zmieniła nie jest to już czyste błękitne niebo. Ciepło i dość duszno.
Podejmujemy decyzję o powrocie do Polski mieliśmy jeszcze 5 dni ale nie ma sensu czekać o czym popołudniu dokładnie się przekonaliśmy.


Pakujemy plecaki i po długiej przerwie i podziwianiu kapitalnej panoramy rozpoczynamy zejście do kolejki.
Żal wracać było.













Zjeżdżamy kolejką gondolową i udajemy się przez centrum Zermatt do Tasch pociągiem.

Gdzie postanawiamy przenocować w Tasch i nad ranem wyjechać do Polski.
Chłopkami idą odpoczywać a mnie że "mało" gór jadę powrotem do Zermatt i wyjeżdżam kolejką na Gornergrat.
Polecam wyjazd na tą platformę widokową. Wyjazd 78 franków ale warto!
Niestety prognoza pogody sprawdza się w 100%







Siedzę 2h i patrzę na symbol góry idealnej - Matterhorn!
Niestety pora wracać na dół i przeciskając się przez tysiące turystów w Zeramtt wracam do Tasch.
O 3 nad ranem wyjeżdzamy do Polski, gdzie granice przekraczamy o 17.
Gratuluje Panowie!! Wiem że dla Was to było nowe wyzwanie.
Panoramy:











