Czy ratownik GOPR ratując życie innych, sam traci własne?

Rozmowy na dowolny temat, niekoniecznie górski... :)
Aleksandra

-#5
Posty: 801
Rejestracja: pn 09 paź, 2006
Lokalizacja: Toruń

Czy ratownik GOPR ratując życie innych, sam traci własne?

Post autor: Aleksandra »

Kolejny raz piszę na forum z nadzieją, że może trafię na kogoś kompetentnego lub bardzo ściśle związanego z tą tematyką i uzyskam od niego kilka ważnych dla mnie informacji lub przemyśleń :)

Mój kolejny projekt, którego się podjęłam to tytułowy temat pracy "Czy ratownik GOPR ratując życie innych, sam traci własne?"
W pytaniu zawiera się pewna gra słów, która wzmacnia siłę pytania i całego zagadnienia, ale i stawia nowe: traci? w jaki sposób?

Nie tylko zdolność poświęcania życia w sposób fizyczny mam na myśli. Zastanawiam się nad szeregiem psychologicznych, psychofizycznych, emocjonalnych zmian w człowieku wykonującym taki zawód.

Wszyscy wiemy, że ratownicy GOPR codziennie walczą z nierównym przeciwnikiem o wiele potężniejszym niż krucha istota ludzka. Oprócz poświęcenia jakim jest stałe narażenie życia, poświęcają również swoje życie prywatne.
Miesiące spędzane w schroniskach, na dyżurach, w gonitwie o życie turystów zabierają im życie rodzinne. Pozostawiają swoje rodziny, żony, dzieci, by do granic możliwości wypełniać tak pasjonujący i równocześnie bardzo niebezpieczny zawód.

Moim głównym celem badania jest odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu zawód (pasja) zabiera ratownikom życie prywatne i jak często naraża ich życie i zdrowie na niebezpieczeństwo. Uczucia i odczucia ratownika wobec pełnionej służby.

Jeśli znacie takie osoby, które byłyby w stanie podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami lub sami może macie ochotę napisać co nieco, będę Wam bardzo wdzięczna Kochani! :)

P.S. W Toruniu gorąco.
P.S. Ostatnio dostałam propozycję wyjazdu na trekking w Himalaje. Propozycja aktualna, więc jeśli jacyś chętni?
Awatar użytkownika
Basia Z.

-#7
Posty: 4974
Rejestracja: sob 11 lis, 2006
Kontakt:

Re: Czy ratownik GOPR ratując życie innych, sam traci własne

Post autor: Basia Z. »

Olusia pisze: Moim głównym celem badania jest odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu zawód (pasja) zabiera ratownikom życie prywatne i jak często naraża ich życie i zdrowie na niebezpieczeństwo. Uczucia i odczucia ratownika wobec pełnionej służby.
Znam paru GOPR-owców i TOPR-owców i są to całkiem normalni ludzie.

Oczywiście "normalni" w sensie takim jak i my, że posiadają pewną pasję, że dla tej pasji są z wielu spraw skłonni zrezygnować.
Bez pasji nie dałoby się na pewno pełnić tej służby.

W porównaniu do "reszty społeczeństwa" oceniałabym ich jako ludzi zdyscyplinowanych i rozsądnych, z dużą samodyscypliną, ale też nie robiłabym z nich żadnych "nadludzi" - fajne chłopy i tyle, lubię z nimi wypić i pogadać ( a szczególnie wiśniówkę z Kubą R., szkoda, ze dawno nie było okazji).

Twoje spojrzenie Olusiu wydaje mi się znacznie przesadzone, a już tytuł pracy - masakra.

B.

P.S. Na ile znam członków GOPR i TOPR - to sądzę, że częstotliwość problemów rodzinnych, rozwodów itd. również nie odbiega wśród nich znacząco od "średniej krajowej". Większość moich znajomych jest szczęśliwymi mężami, a niektórzy ojcami.

P.S. P.S. - Olusiu - znasz osobiście przynajmniej jednego ratownika GOPR lub TOPR - czy tak to sobie wydumałaś ?
Awatar użytkownika
krzymul

-#9
Posty: 10750
Rejestracja: sob 08 lis, 2008
Lokalizacja: Pipidówa

Post autor: krzymul »

Może Basiu sprawa wymaga głębszych przemyśleń, może to co czują nie jest takie proste jak opisałaś, najlepiej jak by udzieliło się tutaj kilku ratowników. Na pewno są to ludzie wrażliwi i pasjonaci, a temat pracy wcale nie głupi.
Ja myślę, że nie traci własnego życia, on zyskuje życie, takie jakie mu najbardziej odpowiada. Jego życie jest inne, niż zwykłego przeciętniaka, ale to jego wybór, on tak chce.
Pozdrawiam.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
Awatar użytkownika
Basia Z.

-#7
Posty: 4974
Rejestracja: sob 11 lis, 2006
Kontakt:

Post autor: Basia Z. »

krzymul pisze: Jego życie jest inne, niż zwykłego przeciętniaka, ale to jego wybór, on tak chce.
To dotyczy każdego kto ma pasję.

B.
Awatar użytkownika
krzymul

-#9
Posty: 10750
Rejestracja: sob 08 lis, 2008
Lokalizacja: Pipidówa

Post autor: krzymul »

Basia Z. pisze:To dotyczy każdego kto ma pasję.
Fakt, ale są różne pasję np. filatelisty też ?..... w jakimś stopniu tak. Każdy raczej jakieś tam pasje ma, bo cóż jest życie warte w bezczynności.
Pozdrawiam.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
Awatar użytkownika
Basia Z.

-#7
Posty: 4974
Rejestracja: sob 11 lis, 2006
Kontakt:

Post autor: Basia Z. »

krzymul pisze: Każdy raczej jakieś tam pasje ma,
Zdecydowana mniejszość ludzi, chyba że za pasję uważać oglądanie seriali w TV.

Ale tak poważniej - ja widzę dość zasadniczą różnicę pomiędzy pasją a zainteresowaniami.
Z pasją - to jest tak, że podporządkowuje się jej w pewnym stopniu całą resztę życia, że się z niej nie rezygnuje i całą resztę usiłuje jakoś dostosować (np. życie rodzinne, pracę).
Albo się udaje - i wtedy jest super, albo się nie udaje - i wtedy się rezygnuje z pasji (przez co się cierpi, bo się tęskni), albo rezygnuje z rodziny.

Jako, że żyję wśród pasjonatów - znam najróżniejsze przypadki.

Oczywiście bardzo źle jest, kiedy ta pasja przesłanie wszystko inne - z gór też czasem trzeba zrezygnować na rzecz rodziny - kiedy dzieci są małe, kiedy ktoś jest chory.
Ale na prawdę nie da się bez nich wytrzymać na dłuższą metę, tęskni się kombinuje aby wyjechać.
Całe pieniądze zamiast w mieszkanie ładuje się w kolejny plecak i kolejne buty. Jak nie można jechać - to się czyta i planuje kolejny wyjazd, choćby za kilka lat.

Ale wracając do TOPR i GOPR - odnoszę wrażenie że Olusia patrzy na nich z klęczek, a tymczasem to są całkiem normalni ludzie, tylko że właśnie pasjonaci.

Zdarzają się osoby, które nie trafiły na swoją "drugą połówkę" i rozwiodły się, ale większość ma udane rodziny i umiejętnie łączy pracę, która jest jednocześnie pasją z życiem rodzinnym.

Oczywiście nie siedzę "wewnątrz" ich rodzin.

Znam za to z autopsji środowisko przewodników górskich - też w większości pasjonatów - i to znam od 30 lat.
Wiele znajomych osób poznało się na kursie przewodnickim, pobrało, w tej chwili są już 25 czasem 30 lat po ślubie.
Znam sporo rodzin, w których dorosłe dzieci też są przewodnikami górskimi, mając jednocześnie inny poszukiwany zawód - informatyka, automatyka.
To ze dzieci mają taką pasję jak rodzice - widocznie komuś ją w pewnym stopniu zawdzięczają.

O ile się orientuję wśród członków TOPR i GOPR również jest wiele takich przypadków, ze zawód przechodzi "z ojca na syna" a to dobrze świadczy o ich rodzinach.

Wśród moich znajomych było też sporo rozwodów, ale rzadko kiedy z powodów "górskich". Powody były takie jak wszędzie - zdrada, zaniedbywanie rodziny (ale rzadko kiedy "na rzecz" gór), problemy materialne.

Znam jednak też kilka przypadków kiedy pasja (w tym wypadku również góry) przysłoniły człowiekowi wszystko inne, rozstał się z żoną, nie interesuje się dziećmi, rzucił dom, czasem dosłownie nie ma z czego żyć. Ale takiej sytuacji nie uważam za zdrową. No i zdecydowanie uważam takie osoby za nieodpowiedzialne.

B.
Awatar użytkownika
Alan

-#7
Posty: 3033
Rejestracja: czw 30 cze, 2005
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Alan »

W calej rozciaglosci zgadzam sie z Basia. Dokladanie takich teorii, mitow o niektorych zawodach, m.in. wlasnie o ratownikach bywa czasem wg mnie nawet smiesznawe. Zreszta dzis o wielu zawodach mozna powiedziec, iz wymagaja wielu wyrzeczen. No, moze niektorzy urzednicy wioda spokojne zycie. Ja, na poczatku tego roku mialem okazje poznac kilku ratownikow medycznych. Widomo z czym spotykaja sie na codzien w swojej pracy. Natomiast mysle, ze oni sami nie chcieliby byc postrzegani jak jacys odmiency ;)
Aleksandra

-#5
Posty: 801
Rejestracja: pn 09 paź, 2006
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Aleksandra »

Nie twierdzę, w żadnym stopniu że ratownicy górscy to ludzie nienormalni lub "nadludzie". Nie twierdzę również że wszyscy cierpią i z wielkim wysiłkiem poświęcają się swojej pracy.
Mam jednak słuszność uważać na podstawie wielu przesłanek, że jest to tak specyficzny zawód niosący ze sobą wiele problemów, że warto zagłębić się w ten temat o wiele bardziej niż płytko skomentować "przesadzasz".
Poza tym, moja hipoteza jest tylko hipotezą i wielkim znakiem zapytania, a nie daleko idącymi wnioskami.
Co więcej, śmiem twierdzić, że taka praca jak ta niesie ze sobą o wiele większe ryzyko problemów z jakimi nie stykają się ludzie wykonujący inny zawód (mniej ryzykowny).

Cóż... Mój masakryczny tytuł, po pierwsze ma znak zapytania, a po drugie ma również drugie dno jak zaznaczyłam. Warto przypomnieć sobie czym jest zdanie twierdzące, a czym pytające.

Odpowiadając na Twoje ostatnie pytanie Basiu, mówię TAK. Znam dobrze kilku ratowników górskich i to o czym NIE rozmawia się przy piwie w schronisku, rozmawia się w chwilach prywatnych.
Dlatego też śmiem twierdzić, że na podstawie rozmów jak i wielu innych przesłanek podejmuje się zbadania tego wątku.
Awatar użytkownika
Basia Z.

-#7
Posty: 4974
Rejestracja: sob 11 lis, 2006
Kontakt:

Post autor: Basia Z. »

Alan pisze: No, moze niektorzy urzednicy wioda spokojne zycie.
Też nie - pomyśl jak drżą o posadę, kiedy są nowe wybory ;)
Alan pisze: Ja, na poczatku tego roku mialem okazje poznac kilku ratownikow medycznych. Widomo z czym spotykaja sie na codzien w swojej pracy. Natomiast mysle, ze oni sami nie chcieliby byc postrzegani jak jacys odmiency ;)
Kilka osób z tego forum zna Kajetana - ratownika medycznego, a jednocześnie przewodnika tatrzańskiego. Prowadził dla nas szkolenia ratownicze. Świetny fachowiec i jednocześnie pasjonat swojej pracy.
Nie jest żadnym "odmieńcem" na pewno.

A tak poza tym - wyobraźmy sobie, że żonaty facet, może być ktoś z GOPR lub TOPR opowiada w prywatnej rozmowie i nie przy piwie młodej, ślicznej i uroczej dziewczynie o swoich problemach z żoną, np. o tym że żona nie rozumie jego pasji. Czy jest w tym coś dziwnego ?

B.
Awatar użytkownika
Keczup

-#6
Posty: 2096
Rejestracja: wt 09 sie, 2005
Lokalizacja: Radom

Post autor: Keczup »

Ratownik górski to zawód jak każdy inny, gdzie ma się do czynienia z ryzykiem utraty zdrowia, czy życia. Jak w straży pożarnej, niektórych wydziałach policji, w górnictwie. Ratownik górski to nie pasja, to zawód. Pasja to zamiłowanie do czegoś, hobby. Ale jak tu hobbystycznie ratować ludzi? Ta "pasja" wielokrotnie pryska u młodych adeptów ratownictwa gdy zobaczą z czym to się je. Ja bym zamienił to określenie na misję. Bo pasja w powyższym kontekście ma związek z przyjemnością. Zaś obrazy ofiar wypadków górskich z pewnością do niej nie należą.
"Małżeństwo jest szkołą średnią przyjemności i uniwersytetem rezygnacji" - Tennessee Williams
Awatar użytkownika
krzymul

-#9
Posty: 10750
Rejestracja: sob 08 lis, 2008
Lokalizacja: Pipidówa

Post autor: krzymul »

Keczup pisze:Bo pasja w powyższym kontekście ma związek z przyjemnością. Zaś obrazy ofiar wypadków górskich z pewnością do niej nie należą.
Mam kolegę chirurga. Oglądanie ludzkich wnętrzności i urazów dla mnie nie należy do przyjemności i chociaż to dla niektórych niezrozumiałe, on twierdzi że chirurgia to jego pasja.
Ale pytanie Olusi było troszkę inne, a mianowicie, czy bycie ratownikiem TOPR, powoduje "utratę" własnego życia ?.
Jak już wcześniej napisałem, wg mnie nie, każdy robiąc to co lubi doświadcza życia jakie jest mu przeznaczone. On po prostu tak chce żyć.
Dotyczy to w równym stopniu pasjonata mydlanych seriali, filatelisty, jak i ratownika TOPR czy GOPR.
Pozdrawiam.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
Awatar użytkownika
Keczup

-#6
Posty: 2096
Rejestracja: wt 09 sie, 2005
Lokalizacja: Radom

Post autor: Keczup »

krzymul pisze:Mam kolegę chirurga. Oglądanie ludzkich wnętrzności i urazów dla mnie nie należy do przyjemności i chociaż to dla niektórych niezrozumiałe, on twierdzi że chirurgia to jego pasja.
Wszystko zależy od kontekstu wypowiedzi. Chirurgia jako nauka, dziedzina medycyny, może kogoś pasjonować. Lecz do wykonywania niektórych zawodów trzeba mieć powołanie, nie każdy się do tego nadaje. Teraz pytanie, czy dla chirurga grzebanie w ludzkich wnętrznościach to przyjemność? Dla początkującego z pewnością nie. Jeśli wytrzyma, z czasem się z tym oswoi. Wiem, bo mam przyjaciół lekarzy. Zatem czy to pasja, czy jednak misja? Może to banalne ale dla ratowników górskich pasją są góry, a że przy okazji łączą to z ratowniczą misją, to dlatego nie są miejskimi ratownikami medycznymi.
Pytanie Olusi (bez urazy, Ola) jest banalne, "utrata" życia w powyższym kontekście tyczyć się może każdej interwencyjnej sfery zawodowej, ale nie tylko. W przypadku górskich ratowników nie doszukiwałbym się jakiejś szczególnej głębi.
Aleksandra

-#5
Posty: 801
Rejestracja: pn 09 paź, 2006
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Aleksandra »

Keczup pisze:Pytanie Olusi (bez urazy, Ola) jest banalne, "utrata" życia w powyższym kontekście tyczyć się może każdej interwencyjnej sfery zawodowej, ale nie tylko. W przypadku górskich ratowników nie doszukiwałbym się jakiejś szczególnej głębi.
Bez urazy Piotr, jednak nie na jednoznacznej odpowiedzi mi zależy. Szukam kontekstów, powiązań, motywów, słów "tak", "nie", "może". To wszystko na czym mi zależy i przyjmuje każdy wynik mojego badania.
Założyłam pewną hipotezę i mam zamiar ją zbadać.
Poza tym, myślę, że to Wy w niemały sposób źle zinterpretowaliście moje intencje.
Jest oczywiście bardzo wiele zawodów, w których człowiek naraża swoje życie. Ja jednak zajęła się jednym przypadkiem.
Nie mam zamiaru demonizować ani hiperbolizować. Chcę poznać prawdę, ot tyle.
Oczekiwałam opinii osób z tym silnie związanych, a nie komentarzy dotyczących mojego "masakrycznego" i "banalnego" pytania.

Powtarzam po raz kolejny. Zadane przeze mnie pytanie ma podłoże w opowieściach kilku ratowników z jakimi się spotkałam.


Co więcej, nie twierdzę, że każdy jest nieszczęśliwy, traci rodzinę, zatraca się w sposób negatywny.
Myślę, że ten zawód niesie ze sobą tak złożone konsekwencje, że trudno je uogólnić...
Aleksandra

-#5
Posty: 801
Rejestracja: pn 09 paź, 2006
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Aleksandra »

P.S. Basiu w wielu kwestiach masz rację. Jednak powtarzam, nie mam zamiaru gloryfikować, a zbadać wątek dość ciekawy i specyficzny.
Prawdopodobnie mogłam co nieco przesadzić w doborze słów pierwszego postu, co nie zmienia faktu, że zawód/pasja/misja jakiejś podejmują się ratownicy GOPR są bardzo ciekawym wątkiem do dyskusji.
Awatar użytkownika
ruda

-#7
Posty: 4898
Rejestracja: śr 23 lis, 2005
Lokalizacja: Kielce/Wawa

Post autor: ruda »

podziwiam zapał i chęć do prowadzenia tego typu badań, trochę o niczym. Ja ogólnie wolę konkrety a nie polemikę.
Jak będę mieć chwilę to poszukam, co psychologia "mówi" na ten temat, a póki co idę się pouczyć o tym dlaczego ludzie wschodu są inni od ludzi zachodu <ściana>
Awatar użytkownika
krzymul

-#9
Posty: 10750
Rejestracja: sob 08 lis, 2008
Lokalizacja: Pipidówa

Post autor: krzymul »

ruda pisze: dlaczego ludzie wschodu są inni od ludzi zachodu
a są ?, chyba to nie kwestia geografii ?. Ludzie są różni.... i dobrze.
Tak samo nie można odpowiedzieć na kwestie Olusi przez pryzmat znajomości z jednym czy dwoma ratownikami.
Pozdrawiam.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
Aleksandra

-#5
Posty: 801
Rejestracja: pn 09 paź, 2006
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Aleksandra »

ruda pisze:podziwiam zapał i chęć do prowadzenia tego typu badań, trochę o niczym
Tym zdaniem obrażasz siebie i mnie jako studentów. Warto szukać, zawsze. Wszystko co Cię interesuje jest warte zbadania i odpowiedzenia sobie na wszystkie pytania, mądrzejsze lub trochę mniej.

Nie uważam, że jest to badanie o niczym. Wręcz przeciwnie.
Awatar użytkownika
Keczup

-#6
Posty: 2096
Rejestracja: wt 09 sie, 2005
Lokalizacja: Radom

Post autor: Keczup »

Jak to mówią, nie ma głupich pytań... Ola, życzę udanych badań :)
"Małżeństwo jest szkołą średnią przyjemności i uniwersytetem rezygnacji" - Tennessee Williams
Awatar użytkownika
krzymul

-#9
Posty: 10750
Rejestracja: sob 08 lis, 2008
Lokalizacja: Pipidówa

Post autor: krzymul »

ruda pisze: badań, trochę o niczym.
Ja jako absolwent uczelni technicznej, musiał bym powiedzieć, że wszelkie nauki humanistyczne są o niczym....ale nie powiem.
Olusia pisze:Nie uważam, że jest to badanie o niczym.
Zgadzam się, każda kwestia jest warta polemiki. Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. ;)
Ostatnio zmieniony sob 21 maja, 2011 przez krzymul, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
Awatar użytkownika
mefistofeles

-#10
Posty: 17204
Rejestracja: pt 25 cze, 2004
Lokalizacja: Inowrocław
Kontakt:

Post autor: mefistofeles »

Olusia pisze:Tym zdaniem obrażasz siebie i mnie jako studentów.
Możliwe. Ja zawsze chętnie wypełniałem ankiety rozdawane przez studnetki socjologii. Przy czym jeśli uznałem, że pytanie są źle skonstruowane wtedy odpowiadałem głupio. Znając jednoczesnie dość swobodny stosunek do reguł statystyki jaki panuje na tych kierunkach moge uznać, że te badania nie sa wiele warte.
Jeśli się boisz, już jesteś niewolnikiem!
Grzegorz Braun
ODPOWIEDZ