Tak, tylko że są pewne rozliczne ale. Sam przez dwa lata dojeżdżałem codziennie do pracy 90km. Nie miałem żadnej alternatywy, busy nie jeździły bo się nie opłacało, a do autobusu (którym mogłem dojechać) miałem 12km, co z resztą nie ma znaczenia, bo oba (a było ich dwa dziennie) zupełnie mi nie pasowały, a nawet gdyby, to autobus jechał prawie cztery godziny, i musiał bym jeszcze kombinować jak dostać się z PKS-u do pracy. Bardzo się cieszę, że już nie muszę, zwłaszcza jak widzę, że za jakiś czas musiał bym jeszcze płacić myto za luksus czterech godzin dziennie w aucie.Basia Z. pisze:Jeżeli na tej trasie, przy dobrych drogach funkcjonowałaby tymi dobrymi drogami sprawna i wygodna komunikacja publiczna - to z pewnością każdy rozsądny człowiek wybrałby taką.
I zasadnicze pytanie, ile jest w Polsce osób, skazanych na tego typu dojazdy ? I co mają zrobić ? Przeprowadzić się, czy może zrezygnować z pracy ? A jak ich nie stać, ani na przeprowadzkę, ani porzucenie pracy, ani pracę, to co mają zrobić ? Powiesić się ?
Pozdrawiam
Jan