Gorce - szkice

Wspomnienia z pobytu w górach, relacje, plany wyjazdów.
Awatar użytkownika
Izabela

-#7
Posty: 3578
Rejestracja: czw 27 sty, 2005

Gorce - szkice

Post autor: Izabela »

___________________Gorce – szkice___________________
__________(grudzień 2008 r./styczeń 2009 r.)__________


__________Zima w sercu Gorców__________

Do Studzionek chodziliśmy trzema drogami: typowo górskim szlakiem z Przełęczy Knurowskiej, z Ochotnicy Górnej „prawie asfaltową szosą”, jak określił ją gospodarz Hawiarskiej Koliby, i najbardziej rozjeżdżoną kołami pojazdów ze Szlemborka. Tuż przed nowym rokiem aura postarała się o zatarcie wszelkich między nimi różnic. Gdyby tu zawitała baśniowa Gerda być może pomyślałaby, że znów trafiła do pałacu królowej zimy. Jednak w Studzionkach ludzie uznali, że ten dar to jeszcze za mało. Do białych puchatych czap śniegu na dachach chałup, kryształowych sopli lodu wiszących nad oknami, szadzi, która tak kunsztownie wywzorzyła płoty i modrzewie, misternej rzeźby mrozu na niedogrzanych szybach – po swojemu dołożyli migocące niezmordowanie różnokolorowe światełka i inne sztuczne choinkowe ozdoby. Nawet znalazł się natrętnie pulsujący neon, widoczny już z daleka.

Obrazek
Studzionki


__________Spotkanie na Majcherku__________

Spotkanie ze starszym góralem w Studzionkach było nieoczekiwane. Właśnie schodził z pobliskiego Majcherka od strony legendarnej już chałupy Wojciecha Stypy, w której byłam latem. Pod pachą niósł kilka książek. Żeby się wyminąć trzeba było wzajemnie ustąpić sobie wydeptanej w śniegu ścieżki. I już była okazja do rozmowy. Wydarzeniem w osiedlu od czasu mojej w nim bytności było to, że dokładnie piętnastego października 2008 r. od wybuchu pioruna kulistego jeden dom całkowicie spłonął. To było wielkie dla ludzi zaskoczenie. Nie wiadomo skąd wpadła kula do domu - wybuchła na poddaszu, a ten z miejsca w ogniu stanął. Gospodarze zdążyli wyciągnąć z płonącej obory krowę i świnię – jednak małe prosiaczki ogień pochłonął. Widać Bóg tak chciał, w co na Podhalu święcie się wierzy. Góral wskazuje mi miejsce. Dziwię się, bo tam stoi dom. „Już prawie odbudowany” – wtrąca góral. Dowiaduję się też, że właściciela regionalnej chaty na Majcherku nie będzie w nowy rok. Nieczęsto zresztą tu zagląda. Nie znaczy to, że w jego obejściu nic się nie zmienia. Postępują prace przy renowacji drewnianej kaplicy. Góral zapewnia, że będą ukończone w czerwcu. Zerkam na książki. On widząc to, podaje mi jeden egzemplarz „Ochotnica dzieje gorczańskiej wsi 1416 – 1986”, życzy szczęśliwego nowego roku i odchodzi. Stoję na Majcherku trzymając w dłoni darowaną mi książkę. W Studzionkach z tego miejsca najokazalej roztacza się widok na całe Tatry. Zbliża się niczym niezakłócony zachód słońca. Czekając na jego kulminację myślę o potędze dzieła przypadku i swoim szczęściu do zaskakujących sytuacji.


__________Dlaczego w Ochotnicy nie ma alkoholu?__________

W Ochotnicy nie kupi się w żadnym sklepie grama wysokoprocentowego alkoholu, włączając w to wino. W skali kraju to chyba ewenement. Nie kusi reklamą ani jedna karczma, bo takowych we wsi nie ma. Między innymi dlatego być może nasza gospodyni podkreśla, że „w Ochotnicy trudno o gościa”. W tej sytuacji musieliśmy się zdać na zakup noworocznego wina musującego „importowanego” z innej wsi przez gospodarzy.
Okazuje się, że prohibicja w Ochotnicy ma historyczną tradycję. Karczmy poczęły rosnąć we wsi, jak grzyby po deszczu już od 1859 r. Prawdziwy dla nich boom nastał jednak w 1910 r. – było ich aż trzynaście. Miały decydujący udział w rozpijaniu jej mieszkańców. „(-)bywało gwarno, bowiem urządzano w nich zabawy taneczne, uczty weselne, chrzciny i stypy. Chłopi pijali w karczmach za pieniądze, wełnę, zboże a nawet na kredyt. Toteż pijaństwo w Ochotnicy rozpowszechniło się tak dalece, że „być pijanym (-) należało do dobrego tonu”. Układano o tym popularne przyśpiewki, powiedzielibyśmy dzisiaj przeboje, jak ta z XIX w:

„Ochotnica nasa
Zacyna się u Ligasa,
A końcy się u Ustrzyka
I w każdym potoku muzyka”

Problemem pijaństwa głównie zajmował się kościół. Powstawały różnego rodzaju bractwa propagujące wstrzemięźliwość od napojów alkoholowych. Jak bardzo musiała to być już sytuacja drastyczna, świadczy fakt, że w 1889 r. księża zakazywali urządzania w karczmach okolicznościowych imprez takich jak: śluby, chrzciny czy stypy, a nawet zwykłych śpiewów i jakiejkolwiek muzyki. Posunięto się nawet do tego, że od nowożeńców pobierano kaucję 10 koron za to że: „weselnicy nie pójdą po ślubie do karczmy, nie będą ani zarywać piątku tańcami i muzyką, a w niedziele nie będzie poprawin z muzyką”.
Założona w kontynuacji tej walki już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku „Złota księga krucjaty wstrzemięźliwości” miała pełnić „rolę profilaktyczną dla niepijących i rolę leczniczą dla pijących”. Zdeklarowani ochotniczanie składali na nią ślubowania. W kontynuacji dawnego, dzisiejszy wójt też wprowadził zakaz sprzedaży trunków, a księgę krucjat zastąpił zapewne stosownym urzędowym aktem.


__________Pomnik „sugestywny”__________

Pamiętam jak kilka lat temu, wybierając się szlakiem z Ochotnicy Dolnej na Lubań, w przewodniku przeczytałam o pomniku ofiar pacyfikacji wsi dokonanej 23 grudnia 1944 r. Bez podania szczegółów, autorzy określili go jako „sugestywny”. Przedstawia kobietę z niemowlęciem jakby w ruchu zastygłą. Wertując dzieje gorczańskiej wsi natknęłam się na dokładny opis sytuacji uwiecznionej przez pomnik: ”Pod rosochatą wierzbą nad strumykiem obok zagrody szukając ratunku przypadła z dziecięciem, tuląc maleństwo do piersi i tak zesztywniała w upadku – ugodzona kulami Maria Kawalcowa – jakby skamieniała na mrozie”. W święta Bożego Narodzenia 1944 r. przyszło Ochotnicy, nazywanej wówczas przez okolicznych mieszkańców „Polską Republiką Partyzancką” życiem zapłacić za sprzyjanie partyzantom. Oto wspomnienia jednego z naocznych świadków tego dramatu: „około południa 23 XII 1944 r. (-)pojawiła się we wsi na samochodach pancernych znaczna liczba esesmanów z Krościenka i Szczawnicy (-). Esesmani niemieccy i ukraińscy wpadali do domów żądali najpierw pieniędzy, a następnie mordowali ludzi. Dzieci rzucano przeważnie żywcem do płonących domów, lub roztrzaskiwano im głowy o ściany budynków (-). Wieś jak na Zaduszki cała płonęła razem z drzewami i ustrojonymi jeszcze w wilię choinkami w oknach chat”.
Zbiorowa mogiła mieszkańców pomordowanych w tzw. Krwawej Wigilii znajduje się na pobliskim cmentarzu.


__________„Sosieńki”__________

W słoneczny ostatni dzień starego roku przymierzamy się do wejścia na Kiczorę (1282 m). Wychodząc ze Studzionek, fundujemy sobie jednak dłuższy pobyt na pobliskiej polanie pod szczytem Bukowinki (937 m). Aura sprzyja fotograficznej sesji. Wsie w dolinach Spiszu opanowało „morze mgieł”. Jedynie na horyzoncie rysuje się wyrazista grań Tatr. Pejzaż przez to zdaje się bardziej wyśniony niż realny.

Obrazek
Gorce, mgły i Tatry

Z nim, z powodzeniem konkuruje bliższe otoczenie. Młode modrzewie na Przełęczy Knurowskiej, w języku gwarowym zwane „sosieńkami” jakby umyślnie od pobliskich świerków się odłączyły i wyskoczyły na łąkę aby pohasać beztrosko i nasycić się ulubionym słońcem. Zapatrzyliśmy się w tą ich zwiewność i wdzięk, w szmaragd nieba, w śnieg skrzący się odbitym światłem dnia. Uchwyciliśmy ten moment w kadrze.

Obrazek
Modrzewie na Przełęczy Knurowskiej


__________„Byli chłopcy byli”__________

W Łopusznej powstała Izba Pamięci ks. Tischnera tzw. „Tischnerówka”. Na piętrze funkcjonuje sala audiowizualna, a w niej oprócz stanowisk komputerowych przy których można do woli zgłębić wiedzę o życiu i działalności ks. Profesora, na kominowej ścianie wisi obraz zatytułowany: „Byli chłopcy byli”. Przedstawia grających górali, autentyczne postaci nieżyjących już członków rodziny malarza - Mariana Gromady, z pobliskiego Ostrowska. Tischner w sposób szczególny ten obraz wyróżnił. W innych dziełach, podkreśla Tischner, malarz przedstawia niezmiennie ludzi opanowanych jakimś fatum. Określa ich: „Ludzie w pudłach…. Ludzie z dna rzek…. Ludzie rzuceni na ścianę, jak chlapnięta plama… Kobiety odliczające swój czas… Co ich pokonało? Zmęczenie? Czy dom się im rozsypał? Czy ulotnił cel?”. Sądzi, że naprzeciw tak pesymistycznemu, ogólnemu wizerunkowi człowieka wychodzą grający górale. „Oni idą ku nam jakby się wznosili ku szczytowi” - podkreśla. Chociaż ich muzyka i śpiew dawno przebrzmiały a życie minęło, to zostały po nich najcenniejsze wartości: przestrzeń i wolność, których inni ludzie, z jakichś powodów mają niedostatek. Wyraźnie gloryfikuje górali. Spotykał się z częstymi uwagami, że stale to czyni. Na zarzuty odpowiadał: „jakoś tak jest, że im bliżej gór tym bardziej grzechy zamieniają się w cnoty”. Z góralami zawsze się utożsamiał: „założyłem sobie, że moim zadaniem będzie skrystalizowanie idei góralszczyzny”. Realizując tę ideę tworzy swoją słynną filozofię po góralsku. Także osobiste doświadczenia wyniesione z gór i Podhala dają mu w tym względzie nieograniczone możliwości. Miał ksiądz Tischner i „swoje barbarzyństwo”. A było nim zimowe wejście na Kiczorę. Twierdził, że kto jej zimą nie widział, ten nie zdaje sobie sprawy z tego, co jest naprawdę piękne. Istnieją bowiem katedry i pałace w których człowiek „rozdziawia gębę bo tak każą przewodniki”. Kiczora natomiast, ze świerkami, polanami, trzeszcząca od mrozu, smagana wiatrem, to tak jakby: „człowiek wchodził w dziesięć katedr i siedemdziesiąt pałaców, bo się to robi jakieś przedziwne, tajemnicze(-). I ma się jeszcze to poczucie bycia mężczyzną, bycia chłopem, wystawionym na te same żywioły co ten las, co te polany. No i dlatego tu się wraca”. Zgromadzony w Izbie materiał jest obszerny. Wiele momentów z życia utrwalonych na fotografiach. Dzieła, nadane mu odznaczenia, listy i notatki które sam tworzył. Niektóre są tak osobiste, że czytając je chwilami można poczuć się intruzem. W postępującej chorobie, gdy już nie mógł mówić, zapisywał do bliskich, do personelu szpitala liczne kartki coraz mniej wprawnym pismem. Wyrażały jednak precyzyjne myśli, często nie pozbawione humoru. Do głębi porusza korespondencja od Jana Pawła II, który myślami towarzyszy ks. Tischnerowi w etapie jego życia naznaczonym śmiertelną chorobą. Czyni to zachowując jednak: „pełne głębokiego przejęcia milczenie” wolne od prób odpowiedzi jakich udzielano Hiobowi na pytanie – dlaczego?

Obrazek
W Tischnerówce

Za oknami „Tischnerówki” dosypuje śniegiem. Czai się zmierzch. Jego klimat i koloryt przenika do wnętrza. Obszerne pomieszczenie jakby się skurczyło. Podniszczone osobiste biurko księdza ze starą maszyną do pisania i wciągniętą w nią kartką papieru nie kontrastują już z jasnym drewnem nowych ścian. Pamięciowe gabloty straciły na swej wyrazistości. Tuż przy wejściu jego oparte o ścianę narty z butami, plecak i zimowa kurtka. I wkradła się intymność. Mogło się zdawać, że za chwilę wejdzie, a my będziemy musieli wytłumaczyć mu swoją obecność w jego pokoju. To by go chyba zadowoliło, bo przeciwny był tworzeniu po sobie muzeum. W „Tischnerówce” wszelkie kontrowersje dotyczące postaci ks. Profesora cichną. Łopuszna powoli staje się miejscem pielgrzymek. My jednak, w to zimowe, spokojne popołudnie, nie czuliśmy oddechu tłumu. Mogliśmy w samotności i w skupieniu chłonąć, być może nie do powtórzenia już, chwilowy nastrój tego wnętrza.


__________Nie wszędzie już można spojrzeć w gwiazdy__________

W słoneczny, zimowy dzień droga ze Studzionek do Ochotnicy Górnej a potem w dolinę Jamnego okazała się prawdziwą przyjemnością. Wieś otulona śniegiem żyła własnym rytmem dnia. Zaglądamy do Hawiarskiej Koliby. Ilekroć zdarzy mi się do tego schroniska trafić, za każdym razem ktoś przeprasza za bałagan, bo „właśnie wczoraj skończyła się impreza.” „Studenckie” klimaty nie zachęcają do przedłużenia pobytu pomimo uprzejmości gospodarza. Żal patrzeć na samo schronisko, którego stan jest opłakany. Ząb czasu wgryza się w nie bezlitośnie. Szkoda, że tak atrakcyjna bryła popada w ruinę. Od Koliby jakiś czas szlak prowadzi odkrytą przestrzenią widokowych polan.


Obrazek
W drodze na Przełęcz Przysłop

Po drodze mijamy urokliwą białą domkową kapliczkę z zadumanym Jezusem Frasobliwym, udekorowanym bukietem jesiennych, teraz już zeschłych i poskręcanych przez mróz liści. Na Polanę Przysłop docieramy tuż przed zachodem słońca. Panorama z niej jest jedną z piękniejszych w Gorcach. Tatry jawią się nam w świetlistej purpurze dogorywającego już dnia. Wzmagający się mróz nie pozwala jednak na zbyt długą zdjęciową sesję, bo oswobodzone z rękawiczek palce natychmiast kostnieją. W drodze powrotnej nad nami granatowe, gwiaździste niebo. Tak jasne i gwiaździste, że zbyteczne nam latarki. I nie ma siły żeby nie stanąć i się w tę nieskończoność nie zapatrzeć, nie zamyślić. Bywają chwile, które niespodzianie zapadają głęboko w pamięć, i ta do takich należy. W centrum Ochotnicy nie było już szans na dojrzenie gwiazd. Skutecznie zaślepiły je te sztuczne betlejemskie w formie kolorowych neonów zawieszonych na każdej latarni głównej ulicy. Zacierają się dysproporcje miejskie i wiejskie jeszcze tak do niedawna oczywiste. Wokół sporo nowobogackich domów. Nie współgrają z nimi nawet te budowane na wzór miejski w latach międzywojennych i powojennych. Z całością ostro kontrastują nieliczne już perełki dawnej architektury. Nieobjęte ochroną, opuszczone i wykoślawione przez czas chylą się ku ziemi. Zatraca się wartości, o które należałoby zadbać. Ani ludzie, ani prawo w żaden sposób ich nie chronią. Przypomniała mi się koliba w Forendówkach. W jakiej dziś jest kondycji? Kilka lat temu gospodarzyli w niej aktorka z Warszawy i jej partner himalaista, których miałam sposobność bliżej poznać. Chcieli przenieść do koliby tradycje nieistniejącej już „Metysówki” na Hali Długiej. Spory zbiór osobistych pamiątek po legendarnym „Metysie”, którymi ponoć nikt się nie chciał zająć posłużył im za wystrój chaty. Gmina zgodziła się tylko na chwilową jej dzierżawę, a oni chcieli chałupę kupić. Odmowę motywowano tym, że to obiekt historyczny,
i że planuje się w nim muzeum. Kto będzie fatygował się do muzeum w takim miejscu, skoro nawet te łatwo dostępne, bogato wyeksponowane świecą pustkami?
Nie wiem na czym w końcu stanęło, ale do dziś wspominam gościnne progi najstarszej gorczańskiej koliby z piękną futryną drzwi wejściowych z wyrytym u góry napisem „Rok 1839 TATRY”. Miejsce z nastrojowym wnętrzem, aromatyczną kawą parzoną z cynamonem, w której jeszcze trzy lata temu przyjmowano na nocleg za „co łaska”.


__________Może powstanie muzeum kultury szlacheckiej?__________

Zimą, gdy drzewa wolne są od liści, dawny dworek Leona Tetmajera - wuja Kazimierza Przerwy-Tetmajera w Łopusznej widać już z głównej drogi do Nowego Targu. Pora roku nie sprzyja jego prezentacji. Brak zieleni bezlitośnie obnaża wszelkie niedostatki. Zastanawiam się dlaczego jego ściany, choć zbudowane z modrzewia, pokryto białym… tynkiem?, który popękał niemiłosiernie i sprawia wrażenie jakby zaraz płatami miał odpadać. Pomimo tego miejsce to jest i tak jak z „Pana Tadeusza”. Ma dworek swoją bujną szlachecką historię. Ma też niechlubny okres, w którym go rozparcelowano i w którym niszczał. Ma też i odrobinę szczęścia, że znalazł się ktoś, kto zdołał go uratować, dla - jak to dumnie brzmi - „kultury narodowej.” Obecnie zawiaduje nim Muzeum Tatrzańskie, które w bliżej nieokreślonym czasie zamierza tu utworzyć miejsce kultury szlacheckiej. Zwiedzanie udostępnione jest bez żadnych przeszkód, w dogodnym czasie i dniach. Na nadmiar gości dworek jednak nie narzeka. Byliśmy jedynymi, (dwiema) osobami, które w tym dniu go odwiedziły. Nawet nie chciano wziąć od nas zapłaty za wstęp, bo pani musiałaby się z tymi paroma złotymi fatygować do Nowego Targu. I pomimo ostrzeżeń o zakazie używania aparatu fotograficznego, pozwolono nam robić zdjęcia. Sezon dla dworku niebawem jednak się rozpocznie. Będzie to czas ferii, a później szkolnych wycieczek. To główna klientela . Trochę pod przymusem, ale być może z jako takim pożytkiem?


Obrazek
Dworek Leona Tetmajera

Dawniej rezydowali w dworku znamienici goście. Jednym z najbardziej znaczących był Seweryn Goszczyński. To dzięki jego opisowi zawartemu w „Dzienniku Podróży do Tatrów” z 1853 r. (z którego fragment oprawiono w ramki i powieszono na ścianie), możemy się dowiedzieć, jak dawniej dworek wyglądał. Barwny opis nie pomija ogrodu i pewnej altany przynależnej dworkowi, po której dziś zachował się jedynie smętny „relikt podmurówki”. Ta altana, zwana przez rozbudzonego romantyka „powabną”, stanowiła miejsce w którym chętnie przebywał, z którego zachwycał się widokiem północnych szczytów Gorców Wyobraźnię mogą wspomóc: rycina altanki i kilka innych rycin oddających wygląd dawnego dworu. Z całego obszernego wnętrza dostępnych jest kilka pokoi, które umeblowano sprowadzonymi sprzętami oddającymi jego charakter, lecz nie stanowiącymi oryginałów, bo te się nie zachowały. Ciekawym natomiast miejscem jest kuchnia dworska. Została świetnie zaaranżowana. Przyznam, że dawne kucharki musiały mieć nie lada krzepę by podnosić tak ciężkie żeliwne rondle i patelnie.

Obrazek
Kuchnia dworska

W holu wyeksponowano malarstwo uznanego nie tylko w kraju malarza Mariana Gromady, tego, którego obraz „Byli chłopcy byli” znajduje się w Tischnerówce. Na zewnątrz można popatrzeć na inne obiekty: stróżówkę, spichlerz, wozownię, oborę. Chlubę muzeum stanowi bogate wyposażenie chałupy Klamerusów z 1887 r .nie pamiętam już skąd tu przeniesionej. To autentyczne wnętrze i wyposażenie domostwa górali nowotarskich z okresu międzywojennego.

Obrazek
Wnętrze domu Klamerusów

Opuszczamy dworek życząc mu powodzenia w dalszej rekonstrukcji. Najbardziej słuszny byłby taki jej kierunek, by nie trzeba było stale pobudzać wyobraźni do tego jak wyglądał dawnymi rycinami.


__________Rewelacyjny pstrąg w rydzach__________

Pstrąg w rydzach w Łopusznej, przy ul. Gorczańskiej 102 jest faktycznie rewelacyjny. Godny polecenia jest też własny wyrób pstrąga marynowanego, którego można na wynos kupić za dwadzieścia złotych w litrowym słoiku. W tym lokalu o nazwie zapożyczonej od serwowanej ryby, czas również zatrzymał się dwadzieścia lat temu. Wystrój przypomina dawne, niektórzy powiedzieliby „dobre” czasy. Obrusy na stołach w celu wielokrotnej używalności pokryto dopasowanym do wielkości blatów szkłem. W bufecie jedyne wino „Sophia” odmierzono nam barową setką. Obsługa jednoosobowa, nie żeby jakoś szczególnie opryskliwa dla klientów, ale z wyrazem twarzy dającym do zrozumienia, że są nieco dla niej kłopotliwi. W „Pstrągu” stare połączono z nowym. Plastikowy św. Mikołaj wielkości wyrośniętego dziecka, ustawiony pod filarem niezmiennie reagował na jednoosobową obsługę, roznoszącą gościom zamówienia. Co chwila śpiewał swą jednostajną amerykańską kolędę i poruszał się w jej takt. Tak się w końcu obsłudze, i niektórym gościom uprzykrzył, że pozbawiono go dopływu prądu co przyjęliśmy z ulgą. Najważniejsze jednak, że ponad tym wszystkim górował chrupiący, obłożony wspaniałymi rydzami pstrąg z miejscowego łowiska.

Tekst: Izabela
Zdjęcia: Alan

Literatura:
1) Stanisław Czajka „Ochotnica dzieje gorczańskiej wsi 1416 – 1986”
2) Witold Bereś Artur Wiecek „Tischner w opowieściach”
3) Z dokumentacji „Tischnerówki”
Przewodniki i mapy:
„Gorce przewodnik dla prawdziwego turysty” – oficyna Rewasz.
Mapa: Gorce i Pieniny 1:50.000 ExpressMap.
Awatar użytkownika
Szarotka

-#9
Posty: 14769
Rejestracja: sob 07 lut, 2004
Lokalizacja: Pięknoduchowo

Post autor: Szarotka »

Po raz kolejny pięknie opisany i pokazany kawałek naszej Ojczyzny. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią dostrzegać piękno bez pogoni za "byle szybciej, dalej, wyżej". Kawał dobrej pracy wykonaliście! :)
------------------------------------------
"Bedzie wcioł to mnie ku sobie zabiere..."
Awatar użytkownika
krzymul

-#9
Posty: 10750
Rejestracja: sob 08 lis, 2008
Lokalizacja: Pipidówa

Post autor: krzymul »

Cudownie i cudowny opis , więcej takich krajoznawczych wycieczek i opisów. Brawo :)
Pozdrawiam.
Brudas bez łazienki z wychodkiem za stodołą.
uszba

-#6
Posty: 1612
Rejestracja: ndz 08 maja, 2005
Lokalizacja: Niemcy

Post autor: uszba »

Jestem pod wrażeniem, pani Izabelo. Dobrana z Was "parka" :D

Szarotka pisze: Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią dostrzegać piękno bez pogoni za "byle szybciej, dalej, wyżej". Kawał dobrej pracy wykonaliście!
Słusznie prawicie, Modzino!
Awatar użytkownika
Ala

-#5
Posty: 675
Rejestracja: pt 01 sie, 2008
Lokalizacja: i tu i tam

Post autor: Ala »

nic dodać nic ująć ...po prostu piękne mistrzostwo zgranego dueciku !
Brawa wielkie :)

pozdrawiam
Ala
jaka impreza ? nic o tym nie wiem
..życie jest piękne :-)
Awatar użytkownika
Janek

-#10
Posty: 19437
Rejestracja: wt 26 kwie, 2005

Post autor: Janek »

I co pozostaje - tylko tępa, mordercza zazdrość. ;) Znakomite, nie do podrobienia ani dorównania.
Jestem gorszego sortu...
Awatar użytkownika
Agaar

-#8
Posty: 5592
Rejestracja: ndz 07 sie, 2005
Lokalizacja: wielkopolska
Kontakt:

Post autor: Agaar »

Każdy wyjazd, czas przed i po, to chyba sporo pracy i przeczytanych książek?
Gorce, jak Gorce - każdy widzi, a Wy je ukazujecie chyba ładniejsze niż są w rzeczywistości. :)
Izabela pisze:„Studenckie” klimaty nie zachęcają do przedłużenia pobytu
Chciałoby się powiedzieć "pragnę by mój rok, moja grupa była lepsza..."
"pamiętaj jak Ci praca lub jakieś studia przeszkadzają w chodzeniu po górach to rzuć to w diabły" Fenek
[galeria zdjęć] http://picasaweb.google.com/103556764021884049151
Awatar użytkownika
mefistofeles

-#10
Posty: 17204
Rejestracja: pt 25 cze, 2004
Lokalizacja: Inowrocław
Kontakt:

Post autor: mefistofeles »

Izabela pisze:Zaglądamy do Hawiarskiej Koliby. Ilekroć zdarzy mi się do tego schroniska trafić, za każdym razem ktoś przeprasza za bałagan, bo „właśnie wczoraj skończyła się impreza.”
Dwie noce tam byłe, ze studenckimi grupami. Burdelu nie narobiliśmy, ale gitarra do 3 nad ranem była...
Jeśli się boisz, już jesteś niewolnikiem!
Grzegorz Braun
Awatar użytkownika
Szarotka

-#9
Posty: 14769
Rejestracja: sob 07 lut, 2004
Lokalizacja: Pięknoduchowo

Post autor: Szarotka »

Izabela pisze:1) Stanisław Czajka „Ochotnica dzieje gorczańskiej wsi 1416 – 1986”
2) Witold Bereś Artur Wiecek „Tischner w opowieściach”
Czy jest szansa na wypożyczenie tych książek do przeczytania? :)
------------------------------------------
"Bedzie wcioł to mnie ku sobie zabiere..."
Awatar użytkownika
Izabela

-#7
Posty: 3578
Rejestracja: czw 27 sty, 2005

Post autor: Izabela »

Wszystkim bardzo dziękuję za dobre słowo! :) Naprawdę jest mi miło,ze tekst Was zainteresował.

Iwona napisała
Czy jest szansa na wypożyczenie tych książek do przeczytania?
- jesli idzie o 2 pozycje, to jutro zobaczę w księgarni. Jak będzie, to ci ją pewnie zając przyniesie ;) . Co do drugiej....hmm....nie mam pojęcia, bo jak wyczytałaś w tekście to niespodziewany podarunek od górala. To publikacja wydana nakładaem Karkonoskiego Towarzystwa naukowego - praca doktorancka autora. Obiecuję,że jak tylko spotkam górala, to poproszę o jeszcze jedna dla Ciebie, bo miał kilka egzemplarzy :)

Agaar napisała
Każdy wyjazd, czas przed i po, to chyba sporo pracy i przeczytanych książek?
- alez nie! :D wszystko jest na miejscu, wystarczy się przyglądnąć i nie pominąć. Lekturę podałam, ale wykorzystałam ją naprawdę w sladowym zakresie ot, tyle ile pasowała do zastanych faktów. Uwierz, że brak alkoholu w Ochotnicy Górnej bardzo nas zdziwił, a właściwie Alana, bo ja juz o tym wiedziałam. Ale razem spekulowaliśmy dlaczego? I niespodzianie wpada mi w ręce ta książka i sytuacja się wyjaśnia! To jak tego nie wykorzystać?:D
Gorce, jak Gorce - każdy widzi, a Wy je ukazujecie chyba ładniejsze niż są w rzeczywistości.
- nie bardzo wiem jak rozumiec Twoje słowo "każdy". Dla mnie Gorce to przytulisko. Przecież to moj wybor, mogłyby być Tatry. Nie będę tego wylewnie uzasadniać, ale Gorce są dla mnie szczególne. Nie zrozum mnie zle, nie neguję Tatr, nie porównuję, bo przecież te Gorce formalnie z nimi szans nie mają. Ale....przepadam za Gorcami, za krajobrazem za ludzmi ktorzy tam są, za ich gościnnością. Tam jakby więcej powietrza było....jakos tak :)
Pozdrawiam
Izabela
Awatar użytkownika
Alan

-#7
Posty: 3033
Rejestracja: czw 30 cze, 2005
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Alan »

Agaar pisze:Każdy wyjazd, czas przed i po, to chyba sporo pracy i przeczytanych książek
nooo ja to zarobiony jestem i przed i po - pewnie jak kazdy :D
co do ksiazek to wole sie nie wypowiadac, bo to pierwsze (zapracowanie) z zaczytaniem w parze raczej nie idzie - a ja jestem tego najlepszym przykladem ;)
mefistofeles pisze:Dwie noce tam byłe, ze studenckimi grupami. Burdelu nie narobiliśmy, ale gitarra do 3 nad ranem była...
ja wczesniej nigdy tam nie bylem mimo, ze takze bywalem w Gorcach za czasow studenckich - za to teraz, bylo tam... jakby to powiedziec... nieco ponuro :P
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Agaar

-#8
Posty: 5592
Rejestracja: ndz 07 sie, 2005
Lokalizacja: wielkopolska
Kontakt:

Post autor: Agaar »

Izabela pisze:nie bardzo wiem jak rozumiec Twoje słowo "każdy"
Powinno być prawie każdy, prawie wszyscy, widzą jak widzą... czyli pewnie nie dostrzegają tego co Ty.

Nie chciałam by wyszło, że się czepiam, bo tak nie jest. :) Szanuję wybór każdego. Mnie się podobało w Gorcach, ale gdy ujrzałam widok Tatr, to aż mnie ścisnęło, że właśnie mnie tam nie ma.

Relacja i zdjęcia - świetne, jak zwykle i o to mi chodziło, gdy użyłam słów:
Agaar pisze:Wy je ukazujecie chyba ładniejsze niż są w rzeczywistości.
Po prostu chciałoby się mieć taki dar do pisania i focenia. :)

Pozdrawiam ciepło duet!
"pamiętaj jak Ci praca lub jakieś studia przeszkadzają w chodzeniu po górach to rzuć to w diabły" Fenek
[galeria zdjęć] http://picasaweb.google.com/103556764021884049151
Awatar użytkownika
Izabela

-#7
Posty: 3578
Rejestracja: czw 27 sty, 2005

Post autor: Izabela »

Agaar
Nie chciałam by wyszło, że się czepiam,
- ja z kolei chciałam byc dobrze zrozumiana. I fajnie - mamy jednomyślnosc - szanujemy wybór i sposób odbioru! Co do "daru pisania" - he, he sama przyznajesz,że Ty jestes na nie "zbyt leniwa" :D
Również ciepło pozdrawiam
Iza
Awatar użytkownika
Agaar

-#8
Posty: 5592
Rejestracja: ndz 07 sie, 2005
Lokalizacja: wielkopolska
Kontakt:

Post autor: Agaar »

Izabela pisze:sama przyznajesz,że Ty jestes na nie "zbyt leniwa"
:))

Pozdrawiam i czekam na kolejny udany wyjazd i kolejną udaną relację. :)
"pamiętaj jak Ci praca lub jakieś studia przeszkadzają w chodzeniu po górach to rzuć to w diabły" Fenek
[galeria zdjęć] http://picasaweb.google.com/103556764021884049151
KubaR

-#5
Posty: 608
Rejestracja: czw 09 lis, 2006
Lokalizacja: Rabka - Zdrój

Post autor: KubaR »

Iza & Alan

Gratulacje.
Bardzo fajne. W końcu to prawie mój ogródek.

Kuba
Awatar użytkownika
Aura

-#1
Posty: 30
Rejestracja: czw 12 mar, 2009

Post autor: Aura »

Izabela, piękny opis i kapitalne zdjęcia, aż chciałoby się być w "Twoich" Gorcach :)
Lubię czytać takie relacje, gdzie jest dużo informacji o odwiedzanych miejscach.
aro

-#3
Posty: 201
Rejestracja: pn 07 kwie, 2008

Post autor: aro »

Moje Gorce :D
Ale jakże inaczej widziane niż przytrafia mi się to zazwyczaj. Mistrzostwo Izo.
Awatar użytkownika
Mariusz

-#8
Posty: 5759
Rejestracja: pn 15 wrz, 2003
Lokalizacja: Marki

Post autor: Mariusz »

No fajna relacja, ale moje fajniejsze. ;) :P
Mum

-#1
Posty: 4
Rejestracja: pn 16 sie, 2010
Lokalizacja: Katowice

Re: Gorce - szkice

Post autor: Mum »

Witam,

Małe sprostowanie do tekstu odnosnie Studzionek
Izabela pisze: Właśnie schodził z pobliskiego Majcherka od strony legendarnej już chałupy Wojciecha Stypy
Wojciech nie nazywa sie Stypa tylko Mulet - Stypa to nazwisko Zygmunta, założyciela muzeum
Izabela pisze: dokładnie piętnastego października 2008 r. od wybuchu pioruna kulistego jeden dom całkowicie spłonął.
Izabela pisze: Nie wiadomo skąd wpadła kula do domu - wybuchła na poddaszu
Dom spłonął w wyniku uderzenia pioruna kulistego w 1997 lub 1998 roku. Piorun leciał znad Niedzicy - zaobserwowała go tamtejsza stacja meteorologiczna. Przelatywał nad masywem Lubania, spalił transformator położony poniżej Studzionek oraz trafił w dom Plewów tzw. "na granicy" od strony mniej więcej południowo wschodniej. Po drodze jeszcze wypalił na wylot dziurę w małej szopie leżącej po przeciwnej stronie drogi niż dom. Kula trafiła w dom i eksplodowała - siła wybuchu była tak duża że odrzuciła jedną scianę domu o parę metrów.
Po godzinie przestało się palić - nie było już co...
Izabela pisze: Dowiaduję się też, że właściciela regionalnej chaty na Majcherku nie będzie w nowy rok. Nieczęsto zresztą tu zagląda.
Właściciel zagląda najczęściej jak tylko się da, udziela się rowniez w samej Ochotnicy. Latem w wiekszosc weekendow jest na Majcherku
Izabela pisze: Postępują prace przy renowacji drewnianej kaplicy.
Kaplica nie byla renowowana tylko budowana. Ukonczono ja w polowie czerwca 2009 roku

Pozdrawiam serdecznie :)
tyberiusz1437

-#1
Posty: 41
Rejestracja: wt 10 sie, 2010

Post autor: tyberiusz1437 »

Wspaniała fotorelacja !!!
Izabela i Alan wielki szacun.
Niezwykłe fotografie i informacje o których nie miałem pojęcia. Brawo !!!

Ochotnica posiada bardzo specyficzny urok, z jakim nie spotkałem się nigdzie indziej. Jako osoba niezmotoryzowana, rok temu chcąc dotrzec na Przełęcz Knurowską aby potem isc na Turbacz, musiałem skorzystać z PKS-u. Z powodu remontu drogi dojechałem nim tylko do kościoła w Ochotnicy Górnej, dalej przyszło mi isc pieszo. Przyjemnie było obserwowac budzący się we wsi dzień.
O prohibicji w Ochotnicy nie miałem pojęcia. Niesprawdzałem ale przy najbliższej okazji to zrobię :) . W każdym bądź razie wiem, że tamtejsi mieszkańcy nieźle radzą sobie w tej tematyce we "własnym zakresie".
Do bibliografii pozwolę sobie dorzucić pozycję:
Ryszard Dzieszyński, Krwawa Wigilia. Walka i martyrologia wsi Ochotnica, Warszawa 1980, ss. 216.
Książka zawiera pokrótce historię Ochotnicy, następnie skupie się głównie na okresie okupacji, ze szczegółami opisuje postawę mieszkańców oraz tragiczne wydarzenia z grudnia 1944. Polecam.

W tym roku postanowiłem przejść pasmo Lubania od Przełęczy Knurowskiej do Tylmanowej. Szlak, szczególnie początkowo nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia. Przyzwyczajony jestem jednak do tatrzańskich otwartych przestrzeni a tu szło się głównie lasem. Szokiem był dla mnie moment w którym dotarłem do opisanych przez Izabelę Studzionek. Potwierdzam niezwykłe piękno tego miejsca. Jedno z najpiękniejszych miejsc na Podhalu. Niezwykłe widoki, charakter pustelni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
ODPOWIEDZ