"Podniebną granią prowadż nas Panie,bym cudów przyrody dostąpić był godzien."
Nieskończoną niegdyś drogę dokończyć czas przyszedł,zbieramy się tedy ekipą zacną i na
południe nocką ciemną wyruszamy.
Roziskrzoną porankiem doliną wędrujemy w góry "nasze" ku kolejnej przygodzie.
Poprzez opustoszałe Ogrody Wielickie rdzą traw malowane ku przełęczy zdążamy,trawersując zerwy Gierlacha.
Usypujące piargi w skute twardym śniegiem pola przechodząc,a słoneczna dotąd pogoda dymy mgieł z doliny ku nam ciągnie.
Na przełęczy widok na stronę zachodnią z niesamowitą Wysoką niknie po chwilach paru w oparach chmur.
Wilgotną i śliską granią wspinamy się otuleni mgłą,która tajemnie świat przed nami chce ukryć.
Oblepiony lodem granit czujność wzmaga,wschodnie zerwy śniegiem zmrożonym strasząc zniechęcić
próbują przed dalszą wędrówką ,a huk lawiny kamiennej dopełnia całość.
Wchodząc na Niżną Wysoką Gierlachowską przekraczamy próg mgieł by w inną rzeczywistość się zagłębić.
Fantastyczny ocean chmur ponad którym majestatycznie kolosy granitowe się wznoszą niczym potężne galeony skazane na
wieczną po świecie tułaczkę.
Skąpana w słońcu grań sił nowych dodaje,a cienie nasze w tęczowej aureoli niesamowitości przygodzie dodają.
Pierwszy raz mi się zdaża by zjawisko owo kilkukrotnie w ciągu dnia jednego oglądać.
Delikatnie stąpając po lodem zdradliwych granitach,momentami stopnie w stwardniałym śniegu wykuwając wznosimy
się coraz wyżej,powietrzną granią.Długa droga w niezwykłej sceneri poprzez turnie liczne na szczyt Zadniego Gierlachu nas wyprowadza.
Łapiąc ciepło jesiennego słońca,chciało by się tu zostać jak najdłużej, ale dzień krótki, a drogi siła jeszcze przed nami.
Granią eksponowaną pomykamy do góry,być może ostatni raz w tym roku suchą skałą się ciesząc,spokój "Króla Tatr"zakłócamy.
Stojąc przy krzyżu szczyt wieńczącym spoglądam na świat po bezkres horyzontu. Wpatrując się jak w obraz mistrza na sztaludze
wiszący mam wrażenie jak by czas przestał istnieć.
Ale wskazówki zegara nieubłaganie pracują i czas schodzić. Idziemy z powrotem na przełęcz Tetmajera

Zmierzch w Dolinie Batyżowieckiej nas dopada,przy świetle czołówek docieramy do Magitrali i po 40min jesteśmy przy
Śląskim Domu,uściski dłoni turę cała pieczętują.
Ps:Tadkowi,Manfredowi,Fenkowi,Adamowi,Markowi i Piotrkowi(zdjęcia

po górkach połazić.
Pozdrawiam.
Smolik
November rust

Ku Litworowej Przełęczy

Na Przełęczy

Mrożny początek


W stronę słońca

Początek spektaklu

Na ostrzu

Boskie opary

Ocean

Na grzbiecie"Króla"

Czas się zatrzymał


Przełęcz Tetmajera

Człowiek i......

W Walowym Żlebie

Żegnajcie

