Cóż jest w szczytach gór wszelakich,że potrafią wryć się w pamięć głęboko.
Stają się wpierw odległym marzeniem by w końcu być widocznym celem do którego konsekwentnie podążać poczynamy.
Rok minął od planów poczęcia,nadszedł czas zmierzyć się z własnymi marzeniami i stanąć z górą w szranki.Zamienić świat wirtualny w rzeczywisty dotyk.Nadszedł czas,mgliste pragnienia nabierają realnych krztałtów.
Pakowanie;ciuchy,sprzęt,żarcie i pytanie:Czy wszystko zabrane?
Wreszcie nadchodzi chwila wyjazdu,upychamy nasze wory w samochodzie, pożegnanie z bliskimi i w drogę.
Mała drzemka gdzieś w Austrii i nad ranem wkraczamy w Alpejski świat Szwajcarii.
Zatrzymujemy się na mały posiłek i poranną kawkę jest piękny letni dzionek.
Opuszczając autostradę jedziemy malowniczymi serpentynami na Przeł.Furkapass(2436m.n.p.m.)gdzie robimy mały postój by nasycić oczy pierwszymi widokami Alp Penińskich.
Wreszcie wjeżdżamy w głęboko wciętą dolinę Mattertal ku celowi naszej podróży,małej wiosce Randa(1409.n.p.m) gdzie mieści się malowniczo położony camping.
Rozkładamy namiociki i można odetchnąć po trudach podróży.
Wieczorem postanawiamy rozprostować kości i w tym celu udajemy się na pobliski pagórek ( jakieś 2050m.n.p.m.) by obejrzeć widoczki, a jest co.Kontrast zielonej doliny z zimnym światem lodu gdzie
króluje Wiesshorn(4505m.n.p.m),widać też zamykającą doline znaną wioskę Zermatt nadktórą wznosi się majestatyczny Matterhorn.
Ciepłe sierpniowe słońce rozleniwia,nieśpiesznie schodzimy w dół .
Jutro czeka nas kawał podejścia.
Rano idziemy sprawdzić meteo,przyjemna pani wspomina coś o "bloody wether",cóż pożyjemy zobaczymy.Pakujemy żarcia na trzy dni oblężenia i w drogę.Mamy dziś do pokonania ok 1700m podejścia
z całym sprzętem na plerach.
Idziemy przez wioskę wśród wspaniałych drewnianych domków gdzie świat jakby toczył się zupełnie innym torem,oazę ciszy przerywa tylko gwizd kolejki odbijający się echem po całej dolinie,cóż za miejsce.
Ścieżka biegnie wśród łąk by wkrótce wgłębić się w pachnący sosnowy las.
Ciężkie chmury nad nami i smętne mgły unoszące się z dna doliny nie wrózą nic dobrego i tak pierwsze nieśmiałe krople dopadają nas na halach ponad lasem.Wraz ze zmianą pogody zmienia się charakter naszej
drogi,pokryte pastwiskami zbocze podchodzi pod barierę skalną,droga wije się przez żleby i pólki,zaczyna padać coraz mocniej.
Boże tylko nie deszcz to już lepiej niech wali śniegiem.
Mówisz masz,wraz ze wzrostem wysokości deszcz przechodzi w gęsty ciężki śnieg.Po przejściu ubezpieczonych stalowymi linami i drabinami skał wchodzimy na piarżysko doprowadzające nas do moreny na skraju lodowca Festi,gdzie mieści się urokliwe schronisko Domhutte.
Śniegiem wali coraz mocniej robi się biało i w dodatku zaczyna
pogrzmiewać,ot burza w śniegu.
Wstępujemy na małą kawkę,jest sucho, ciepło i przyjemnie.Postanawiamy iść poszukać platform pod nasze
małe domki gdzieś pod lodowcem 200 m wyżej schroniska.Niknącą ścieżką pośród śniegów i grzmotów pniemy się w górę.Z chmur i śniegu wyłaniają się jakieś sylwetki, ktoś schodzi z góry.
Niesamowite na niebieskich kurtkach insygnia GOPR-u.
-Cześć z jakiej grupy?
-Karkonoskiej
-My z Podhalańskiej
Uściski dłoni,uśmiechy; okazuje się ,że chłopaki są już tu drugi dzień i schodzą po prowiant i wodę do schroniska.
-Wyżej znajdziecie nasze namioty niedaleko są rozbici słowacy , jest jeszcze jakieś mjejsce.
-Dzięki do zobaczenia.
Obok zasypanych trzech namiotów znajdujemy w miarę osłonięte miejsca pod nasz ekwiwalent domu.
Jest zimno wieje wiatr i sypie śniegiem brakuje jeszcze choinki i było by jak w Boże Narodzenie.
Wieczorem spotykamy słowaków mówią,że byli na szczycie wczoraj ,dużo świeżego śniegu i "velmi niebezpieczi", a przy podejściu na przełęcz jest lód i trza w "mačkach"(rakach),chłopcy z Karkonoskiej
doszli pod ścianę przełęczy ale nie znależli w mgle drogi i zawrócili z 3500m .
Jutro ma być pogoda, tak wszyscy twierdzą,zobaczymy.
Schowani w śpiworach zastanawiamy sie co przyniesie jutro,a tam niech przynosi co chce będziemy tu tak długo jak się da.
Noc,pierwsza noc w górach na wys. 3100 m,przypomina mi się biwak zimowy z kolegą Manfredem gdzie jako młodzi chłopcy spaliśmy pod płn.ścianą Koziego Wierchu w samych śpiworkach przy -13 stopniach.
Cóz młodość ma swoje prawa.
Zakładam mp3 i odpływam przy dżwiękach Katatoni i Tangerine Dream gdzieś poza śniegi ku ciepłej chałupie.
Furkapass brama do marzeń

Camping wśród gór

Dolina Mattertal

Czas się pakować i ruszać w górę

Drewniana Randa

Hale nad doliną

Przez skalną barierę,robi się coraz gorzej

Domhutte pod moreną lodowca Festi ok 3000 m.n.p.m.

Lato w górach


Czy nie lepiej było jechać nad morze


Home sweet home

CDN.