











Na drugi dzień nad Tatrami stał tzw. wał fenowy, a nad pozostałym obszarem - piękne błękitne niebo. Jak wał fenowy - to wiatr dość mocny, ale bardzo ciepły.Pojechaliśmy na Głodówkę, żeby zobaczyć to ciekawe zjawisko .




Postanowiliśmy zobaczyć wał fenowy z bliska. Zostawiliśmy samochód na Palenicy i na piechotkę, jak zwykle - do Morskiego Oka. Ludzi mało - po sezonie - choć temperatura chyba z 20 stopni. Szłam w cienkiej bluzce polarowej z podwiniętymi rękawami - w końcu listopada !!!







Nad Morskim Okiem wiało już tak,że trudno się było momentami utrzymać w pionie, a na stawie był sztorm jak na morzu. Zjedliśmy coś w schronisku i postawiliśmy iść naokoło, jeżeli się da. Jakoś się dało, nawet nad samym brzegiem jakby ten wiatr odrobinę był mniejszy. Poszliśmy. Woda w stawie była czarna i pod tymi chmurami było tak mrocznie, ale też to miało swój urok.








Wyszliśmy spod tych chmur i wiatru. W drodze powrotnej trzeba było szybko zdejmowac te ciepłe ciuchy.Naprawdę ciekawe zjawisko pogodowe udało nam się zobaczyć i poczuć. Super wycieczka.
w następnym dniu wyjeżdżaliśmy do domu, ale ponieważ było w dalszym ciągu bardzo ładnie i ciepło to jeszcze zrobiliśmy sobie spacer po pustych Krupówkach i ulicach Zakopanego (pod skocznią ludzie chodzili z krótkimi rękawami i kurtkami pod pachą). Pożegnaliśmy naszych miłych gospodarzy i tak zakończył się nasz listopadowy wypad w Taterki.


W tegorocznym listopadzie trzeba żyć wspomnieniami - DOBRZE, ŻE SĄ
