Bieszczady - relacja z 6-dniowej wycieczki w sierpniu

Wspomnienia z pobytu w górach, relacje, plany wyjazdów.
Awatar użytkownika
Rafał

-#6
Posty: 1111
Rejestracja: pt 05 maja, 2006
Lokalizacja: Kraków

Bieszczady - relacja z 6-dniowej wycieczki w sierpniu

Post autor: Rafał »

(Miałem tą relację napisać dużo wcześniej, ale miałem niestety problemy z komputerem, i w konsekwencji z dostępem do internetu)

Dzień 1 ( 13.08 )
W Bieszczady pojechaliśmy w 5 osób: moja dobra przyjaciółka Basia (którą znam od podstawówki; ona była pomysłodawczynią wyjazdu i zebrała ekipę), Natalia, nieznana mi wcześniej Ewelina, kolega z gimnazjum Michał oraz ja.
Jak widać panie mają zdecydowaną przewagę. Tak jest zresztą w czasie większości moich górskich wycieczek. Z nieznanych mi powodów moi koledzy na ogół nie pałają miłością ani zainteresowaniem do gór, natomiast przedstawicielki płci pięknej często wręcz przeciwnie.
Po paru spotkaniach i konsultacjach przedwyjazdowych, umawiamy się na dworcu autobusowym w Krakowie na autobus do Sanoka o 6:30. Nie obywa się bez przygód: Basia, która miała jechać ze mną tramwajem nie wyrabia się i musi skorzystać z taksówki; na szczęście przybywa i tak sporo przed odjazdem. Okazuje się, że powodem spóźnienia było... ranne pakowanie się na wyprawę, skutkiem pośpiechu - brak karimaty, którą na szczęście bez problemu udaje się kupić w Sanoku (Natalia z kolei kupuje tam szczoteczkę do zębów). W Sanoku po godzinnej przerwie ładujemy się do zatłoczonego i mocno wysłużonego już autobusu i jedziemy do Komańczy. Na podjazdach pojazd wydaje się wlec ostatkiem sił. W Komańczy jesteśmy około 14-tej i cieszymy się (już niedługo) słoneczną pogodą.
Nasza trasa zaczyna się od... odpoczynku, w końcu trzeba się najpierw posilić. Następnie kierujemy się czerwonym szlakiem do Prełuk. Podejście okazuje się być błotniste i w konsekwencji bardzo śliskie. Zaczyna też coraz mocniej padać. Na grzbiecie zatrzymujemy się na chwilę pod drzewami czekając aż opady zmniejszą nieco intensywność. Udaje się - i po chwili ruszamy błotnistą, lecz całkiem ładną ścieżką przez las.
Obrazek
W Prełukach zaczyna lać jak z cebra, nawet peleryna nie gwarantuje zachowania suchości. Z opresji ratuje nas Michał zauważając opuszczony barak przy starych torach kolejowych. Tam robimy z konieczności dłuższy postój i cieszymy, że nie poszliśmy dalej - przy takiej ulewie pewnie chlupotało by nam już w butach.
Obrazek
Następny etap prowadzi szeroką drogą bitą do Duszatyna, Po drodze mijamy ładne osuwisko.
Obrazek
Za Duszatynem ruszamy w górę w kierunku Jeziorek Duszatyńskich. W pewnym miejscu szlak opuszcza szeroką drogę i wiedzie ścieżką przez las. Niestety jest poprowadzony w dość stromym zboczu i sama ścieżka też ma konkretne nachylenie (w poprzek), a że jest dość śliska od błota... nietrudno się domyślić, że co parę minut ktoś zalicza glebę. Szczególne "szczęście" ma Natalia; po kilku utratach przyczepności jej niebieskie dżinsy zmieniają kolor na brązowawy.
Po niefortunnie poprowadzonej ścieżce napotykamy kolejną przeszkodę - rwący potok. Możliwości są dwie - albo wprost przez potok, z zanurzeniem przynajmniej jednego buta, albo... zauważamy w odległości kilkunastu metrów spory pień drzewa tworzący naturalny most.
Obrazek
Ewelina i Natalia nie decydują się skorzystać z niego, dla Natalii kończy się to niestety nieco wilgotnymi butami. Dla mnie, Basi i Michała - tylko nieco wyższym poziomem adrenaliny.
Po rwącym potoku napotykamy... kolejny rwący potok! Tym razem na szczęście są w nim jakieś kamienie, które można wykorzystać do przejścia. Michał, przeszedłszy na drugą stronę jako pierwszy dokłada nam jeszcze jeden w najgorszym miejscu, tak, że można przejść całkiem wygodnie.
Obrazek
Stamtąd już szybko dochodzimy do Jeziorek i w lesie pomiędzy nimi znajdujemy odpowiednie miejsce na rozbicie namiotu.

Dzień 2 ( 14.08 )
Wita nas podobną, pochmurną pogodą jaka była wieczorem. Jemy śniadanie, zbieramy się,
Obrazek
a później podziwiamy przez chwilę Jeziorka - Dolne
Obrazek
i Górne.
Obrazek
Stamtąd szlak wiedzie w górę na szczyt Chryszczatej (998m), około 300 metrów ponad Jeziorkami.
Obrazek
Idzie się lepiej, niż się spodziewaliśmy biorąc pod uwagę ciężkie plecaki i tempo z poprzedniego dnia. Niemniej jednak musimy zrezygnować z zejścia nad Jeziorko Bobrowe, które poleciła mi Lucyna; chcemy zdążyć dojść tego dnia do Cisnej. Szlak wiedzie niemal cały czas lasami, grzbietem przez liczne niewielkie wzniesienia i siodełka. Widoków jest niestety jak na lekarstwo, sam las za to ładny i sympatyczny, z przepięknymi okazami jaworów. Najwyższym punktem jest Wołosań - 1071 m. Mimo, że to najwyższy szczyt całego Wysokiego Działu i tu nie możemy liczyć na panoramę. Dalej mijamy parę urozmaicających wędrówkę polanek; obficie kwitnie na nich goryczka trojeściowa.
Obrazek
Samo zejście z grzbietu w stronę Cisnej jest dość strome, zaczynają mnie na nim lekko boleć kostki. Całkiem się natomiast znika zachmurzenie, z czego bardzo się cieszymy. Na nocleg zostajemy przy schronisku Pod Honem, możemy się tu umyć, podładować komórki, jest za darmo wrzątek i całkiem sympatyczna atmosfera. W nocy podziwiamy gwiazdy, świetnie widać Drogę Mleczną.
cdn.
Awatar użytkownika
ruda

-#7
Posty: 4898
Rejestracja: śr 23 lis, 2005
Lokalizacja: Kielce/Wawa

Post autor: ruda »

sama w Bieszczadach nigdy nie byłam, ale im częściej oglądam tego typu relacje to chce tam pojechać :)

Piękne kwiatuszki :)
Awatar użytkownika
Agaar

-#8
Posty: 5593
Rejestracja: ndz 07 sie, 2005
Lokalizacja: wielkopolska
Kontakt:

Post autor: Agaar »

Rafał pisze:spory pień drzewa tworzący naturalny most.
Już widzę jaki śliski ten pomost ;)

Obok namiotu to jakieś zjawy? :D
"pamiętaj jak Ci praca lub jakieś studia przeszkadzają w chodzeniu po górach to rzuć to w diabły" Fenek
[galeria zdjęć] http://picasaweb.google.com/103556764021884049151
Awatar użytkownika
Rafał

-#6
Posty: 1111
Rejestracja: pt 05 maja, 2006
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Rafał »

Agaar pisze:Już widzę jaki śliski ten pomost
Akurat w tym wypadku nie było tak źle... jak na pień ;)
Agaar pisze:Obok namiotu to jakieś zjawy?
To tylko my się chwilami dematerializowaliśmy... tak działają góry :)
ruda pisze:sama w Bieszczadach nigdy nie byłam, ale im częściej oglądam tego typu relacje to chce tam pojechać
Ja się przyznam, że byłem konkretnie do Bieszczadów średnio nastawiony. Wydawały mi się przereklamowane. W kolejnych dniach trochę doskwierały tłumy na szlakach (chociaż w porównaniu z niektórymi szlakami w Tatrach... :think: ), ale za to widoki były niesamowite - te morza traw, coś czego nie ma (w takiej ilości) w innych górach.
Awatar użytkownika
Rafał

-#6
Posty: 1111
Rejestracja: pt 05 maja, 2006
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Rafał »

Dzień 3 ( 15.08 )
Postanawiamy dość wcześnie się zebrać, żeby zdążyć do Cisnej na mszę świętą i nawet się to nam udaje - choć lekko się spóźniamy. Po mszy czas na uzupełnienie zapasów w sklepie. Tego dnia chcemy wreszcie wyjść na połoniny, a konkretnie na Połoninę Wetlińską. Musimy podjechać kilkanaście kilometrów autobusem. Niestety ten, którym chcemy jechać jest tak przeładowany, że nie udaje nam się do niego zmieścić. Następny jest za godzinę; wykorzystujemy ją na zjedzenie śniadania (przed mszą nie zdążyliśmy).
Wysiadamy w Smerku i idziemy kilkanaście minut wzdłuż drogi, po czym skręcamy, kupujemy bilety wstępu do BPN i ruszamy długim, ponad 600 m deniwelacji podejściem, które wyprowadzi nas na piękny Smerek. Na wysokości 1100 m wychodzimy ponad las i teraz już prawie do końca dnia wędrujemy wśród bujnych traw i rozległych widoków.
Obrazek
Obrazek
Za wierzchołkiem Smerka (1222m), na którym jest (dość niewielka na szczęście) kupka ludzi, coś nam każe zboczyć lekko z kursu i skończyć tak:
Obrazek
Czeka nas tu długie "byczenie się", tym bardziej że okolica obfituje w smaczne borówki. :P Niektórym jest tu tak dobrze, że aż toną... i trzeba ich ratować. :)
Obrazek
Wszędzie mnóstwo traw, sprawia to niesamowite wrażenie.
Obrazek
Szlak dalej wiedzie grzbietem, na początku w dół, później znów w górę na wierzchołek Połoniny Wetlińskiej - 1253 m (poza szlakiem pozostaje o 2 metry wyższy wierzchołek - Roh; na zdjęciu po lewej stronie).
Obrazek
Naszą uwagę zwraca kończąca już kwitnąć wierzbówka kiprzyca.
Obrazek
Na wierzchołku robimy krótki postój, a Michał pilnując szczytu terroryzuje biednych, przypadkowych turystów.
Obrazek
Odsłania się widok na jedyne w Bieszczadach "wysokogórskie" schronisko - Chatkę Puchatka.
Obrazek
Idąc do niej grupa się rozpada - każdy idzie swoim tempem, kontemplując w samotności, na swój sposób połoniny. Słońce powoli chyli się ku zachodowi,
Obrazek
czas więc na kolację. Podczas gdy inni zwiedzają schronisko, tudzież mieszczący się obok wychodek, w którym ponoć nie można wytrzymać (mówili mi później, że zapach jest wręcz niesamowicie intensywny), ja schodzę ścieżką po wodę. W uroczym zakątku stoi tu... wanna, do której spada z rury woda.
Obrazek
Niestety - jest dziurawa, nie można się tu wykąpać. Po kolacji schodzimy do Berehów Górnych, po drodze liczne, długie schody.
Obrazek
Rozbijamy się już po zmroku na polu namiotowym, czeka nas kolejna gwiaździsta, ale i dość zimna noc. Szkoda, że w sąsiedztwie jest sporo ludzi; nie ma przez to tej atmosfery spokoju, która towarzyszyła nam w poprzednie noce.

Dzień 4 ( 16.08 )
Budzi nas upał. Na zewnątrz bezchmurne niebo, Słońce praży niemiłosiernie. Nawet bez koszulki jest gorąco. Nic nam się nie chce i trudno się więc dziwić, że strasznie długo zajmuje nam zrobienie śniadania i zwinięcie namiotu; wszyscy dokonujemy też ablucji i robimy pranie w rzeczce obok. (A później część chodzi z mokrą bielizną i koszulkami na plecakach; właściwie to już w drodze na Smerek tak było) Dzisiaj na szczęście niewiele w planach - tylko wejście na Połoninę Caryńską (1297 m) i zejście do Ustrzyk Górnych. Na szlaku, oprócz niesamowitego upału, sznurek ludzi.
Obrazek
Tuż przed nami wchodzi spora grupa młodzieży z jakiejś kolonii czy obozu. Góry tracą przez te tłumy cały swój urok. Po mozolnym podejściu, na grzbiecie wita nas silny, likwidujący upał wiatr; do wierzchołka już została tylko chwilka. Tymczasem widzę, że nie tylko w Tatrach zdarzają się osoby, które poznają teren dogłębnie, również poza szlakiem.
Obrazek
Na szczycie jest tyle osób, że nie ma najmniejszego sensu się tam zatrzymywać; robimy to dopiero niżej. Wszyscy mamy ochotę na drzemkę,
Obrazek
tym bardziej że Bieszczady są ładne również z innej, niższej perspektywy.
Obrazek
Po ponad godzinie jakieś poczucie obowiązku każe nam się wreszcie zebrać. Schodząc mijamy niższy wierzchołek
Obrazek
i przechodzimy obok malowniczych, trawiastych kopek - to jeden z widoków, które najbardziej mi się podobały w ciągu całej wyprawy.
Obrazek
Przez las schodzimy do cywilizacji - Ustrzyk Górnych. Nie mamy zbytniej ochoty spać znów na polu namiotowym, ale nie znajdujemy lepszej, sensownej alternatywy. Jemy coś ciepłego, rozbijamy namiot a wieczorem gramy w karty. Mamy znów dostęp do prysznica, ale mimo tego czegoś nam w tym miejscu brakuje.
cdn.
Awatar użytkownika
Rafał

-#6
Posty: 1111
Rejestracja: pt 05 maja, 2006
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Rafał »

Dzień 5 ( 17.08 )
Tego dnia wychodzimy w kierunku najwyższego szczytu - Tarnicy (1346m). Pogoda rano nie zachęca do wyjścia, zachmurzenie całkowite i czasem leciutko kapie. W miarę upłytu dnia jednak rozpogadza się i gdy wychodzimy ponad górną granicę lasu przez chmury przebija się słońce. Jest duszno a podejście z dużymi plecakami - bardzo mozolne. Na Szerokim Wierchu teren się rozpłaszcza, widać też już cel w oddali.
Obrazek
Borówczyska nabierają już jesiennych barw.
Obrazek
Nie spiesząc się, wśród pięknych widoków przechodzimy przez Tarniczkę,
Obrazek
by obniżyć się na płytkie siodełko i z niego pokonać ostatnie kilkadziesiąt metrów w pionie do szczytu Tarnicy.
Obrazek
Na szczycie stoi spory, metalowy krzyż,
Obrazek
a w powietrzu roi się od... latających mrówek!
Obrazek
Masowo lądują na koszulkach, spodniach, plecakach, wchodzą między włosy. Bez zastanowienia szybko ewakuujemy się ze szczytu w jakieś spokojniejsze miejsce. Na siodełku między Tarnicą a Tarniczką liczba mrówek spada do znośnej ilości, trzeba zająć się usuwaniem martwych i żywych osobników z włosów i ubrania. Schodzimy już spokojnie, bez atakujących nas owadów. Z tyłu zostaje masyw Tarnicy.
Obrazek
Zbliża się wieczór; postanawiamy tym razem zanocować w lesie. Po minięciu 2 polanek skręcamy ze szlaku w prawo i szybko odnajdujemy miejsce idealnie nadające się do rozbicia namiotu. Widać niewyraźne ślady ludzkiej działalności (metalowy złom w pobliżu), ale muszą być już bardzo stare. Po postawieniu namiotu korzystamy ze leśnego spokoju i piękna tego miejsca.
Obrazek
Po pewnym czasie wychodzimy na krótki spacer do dolinki - schodzimy nad uroczy potok gdzie nabieramy wody.
Obrazek
Noc, na początku gwiaździsta (choć liście i tak przeszkadzają w podziwianiu nieba), przeradza się w pochmurny i mżysty poranek.

Dzień 6 ( 18.08 )
Po śniadaniu schodzimy szlakiem do Wołosatego, a później w mżawce idziemy bardzo zniszczoną drogą ponad 5 km do Ustrzyk Górnych.
Obrazek
W Ustrzykach zajadamy się plackami po bieszczadzku w przyjemnym barze gdzie pod sufitem gniazdują jaskółki. Wieczorem przychodzimy tu jeszcze na grzane wino. I tak kończy się nasza przygoda z Bieszczadami.

Krótko podsumowując: Bieszczady to nie to co Tatry, ale warto się tam wybrać - są tam krajobrazy, dla których nie znajdziemy nigdzie w Tatrach odpowiednika.
Awatar użytkownika
pleśniowy

-#2
Posty: 87
Rejestracja: wt 10 lip, 2007
Lokalizacja: Białystok

Post autor: pleśniowy »

Rafał pisze:Bieszczady to nie to co Tatry, ale warto się tam wybrać
Fakt ta zupełnie cos innego ale jak najbardziej wartego zobaczenia. Byłem tam raz z moja byłą... i mam nadzieje ze kiedyś tak jeszcze wroce

ps moglbym prosic ładnie o duzy format tej foty
http://img146.imageshack.us/img146/7797/024ak0.jpg
bomba, zreszta wiekszosc fot jest bombowa ale ta podoba mi sie najbardziej. Fajny wypad..zazdroszcze
Awatar użytkownika
tomtom

-#6
Posty: 1948
Rejestracja: pn 25 kwie, 2005

Post autor: tomtom »

hehe, już zapomniałem jak to wygląda bez śniegu :) ładna lampa.
"Jarosław Kaczyński ugryzł żubra w dupę i to czyni go postacią historyczną."
Awatar użytkownika
Zygmunt Skibicki

-#7
Posty: 4030
Rejestracja: ndz 31 gru, 2006
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Zygmunt Skibicki »

ruda pisze:sama w Bieszczadach nigdy nie byłam, ale im częściej oglądam tego typu relacje to chce tam pojechać :)
Trzydzieści pięć lat temu na tej samej trasie
Może nie jestem najlepszym lektorem, ale... starałem się :think:
Kurcze! Te fotki pasują do tamtej starej relacji!
Wszystko, co tu piszę ma domyślną klauzulę "moim zdaniem" i nikogo to do niczego nie obliguje, ale i nie... upoważnia.
Mundek
www.turystyka.skibicki.pl
Awatar użytkownika
Agaar

-#8
Posty: 5593
Rejestracja: ndz 07 sie, 2005
Lokalizacja: wielkopolska
Kontakt:

Post autor: Agaar »

Ładnie i tak inaczej. Tylko Ci ludzie mi tam nie pasują. Zdecydowanie jest ich zbyt dużo.

Te trawy to istne szaleństwo. Zapewne fajnie się w niej leży :)
"pamiętaj jak Ci praca lub jakieś studia przeszkadzają w chodzeniu po górach to rzuć to w diabły" Fenek
[galeria zdjęć] http://picasaweb.google.com/103556764021884049151
lucyna

-#5
Posty: 555
Rejestracja: ndz 06 maja, 2007

Post autor: lucyna »

Fajna fotorelacja. Zazdroszczę Wam tej przygody z królowymi mrówek ;)
Awatar użytkownika
Rafał

-#6
Posty: 1111
Rejestracja: pt 05 maja, 2006
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Rafał »

pleśniowy pisze:ps moglbym prosic ładnie o duzy format tej foty
Bardzo proszę: http://img88.imageshack.us/img88/3460/024nl2.jpg
lucyna pisze:Zazdroszczę Wam tej przygody z królowymi mrówek
Nie wiem czy jest czego... no chyba, że tak bardzo lubisz atakujące Cię owady ;)
Ja nie byłem wtedy zadowolony... miałem najjaśniejszą koszulkę ze wszystkich i to chyba sprawiło, że byłem dla mrówek szczególnie "atrakcyjny".
Agaar pisze:Tylko Ci ludzie mi tam nie pasują. Zdecydowanie jest ich zbyt dużo.
W porównaniu choćby z Halą Gąsienicową latem, tam było względnie pusto. A w pierwsze 2 dni spotykaliśmy jedynie po kilka / kilkanaście osób przez cały dzień - tylko, że to były mocno zalesione tereny, nie połoniny.
Zygmunt Skibicki pisze:Trzydzieści pięć lat temu na tej samej trasie
Bardzo ciekawe opowiadanie! Opis Jeziorek - bardzo trafny i oddaje atmosferę tamtego miejsca. Realia przez lata musiały się bardzo zmienić, teraz Bieszczady są już skomercjalizowane. Podobało mi się sentymentalne zakończenie opowieści.
Pewne rzeczy jak widzę jednak się nie zmieniły - zamiast wycieczki zakładowej byłem świadkiem wycieczki młodzieży z kolonii, ale niedociągnięcia i pewna nieodpowiedzialność organizatorów jest i tu i tu. Ci koloniści co prawda pewnie wiedzieli gdzie idą, ale za to widziałem jak jedna, ok 9-letnia dziewczynka mimo protestów i płaczu była uparcie wciągana za wszelką cenę na szczyt.
PS. Na początku to było dziwne uczucie słyszeć relację zamiast ją czytać. :)
Awatar użytkownika
Zygmunt Skibicki

-#7
Posty: 4030
Rejestracja: ndz 31 gru, 2006
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Zygmunt Skibicki »

Rafał pisze:Na początku to było dziwne uczucie słyszeć relację zamiast ją czytać. :)
Sorry, najlepszym lektorem nie jestem - wolę po prostu opowiadać.
Zatem, masz to także "do poczytania":
Sobie wędrowanie takie...
Rafał pisze:Jak widać panie mają zdecydowaną przewagę. Tak jest zresztą w czasie większości moich górskich wycieczek.

Od czasu, gdy bezpowrotnie minęły czasy "Rzeczpospolitej Wielkich Plecaków" dziewczynom wystarcza sił do taskania wszystkiego na plecach. A że bywają wspaniałymi kompanami na szlaku, co zdecydowanie poprawia atmosferę w grupie, też często chodzę w takim lub podobnym składzie.
Ostatnio zmieniony ndz 07 paź, 2007 przez Zygmunt Skibicki, łącznie zmieniany 3 razy.
Wszystko, co tu piszę ma domyślną klauzulę "moim zdaniem" i nikogo to do niczego nie obliguje, ale i nie... upoważnia.
Mundek
www.turystyka.skibicki.pl
heniek

-#2
Posty: 56
Rejestracja: czw 29 gru, 2005

Post autor: heniek »

Rafał pisze:Za Duszatynem ruszamy w górę w kierunku Jeziorek Duszatyńskich.
Ja mam takie pytanko byłem kiedyś nad tymi jeżorkami spory kawałek temu czy wydobywają się z nich takie bąbelki co po przyłożeniu zapałki się zapalały tak jak by w tych bąbelkach był gaz czy już nie ma takiego ziawiska.
Jędrek

-#3
Posty: 100
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007
Lokalizacja: kraków

Post autor: Jędrek »

Dobre,Zygmunt,rozumiem że denaturat przez chlebuś,prawidłowo,he.Fajna relacja
Awatar użytkownika
czambas

-#4
Posty: 277
Rejestracja: wt 29 lis, 2005
Lokalizacja: radom/kraków

Post autor: czambas »

:O Opadła mi szczęka... rewelacja!! Gdyby nie to, że nie mam już urlopu pewnie jeszcze dzisiaj wybrałbym się w Biesy. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nie zaznałem przyjemności podreptania po bieszczadzkich szlakach, ale ta relacja jest jeszcze jenym powodem dla którego zrobię to przy najbliższej okazji. Bardzo fajne zdjęcia oddające klimat tych miejsc, i jeszcze jedno
Rafał pisze:Jak widać panie mają zdecydowaną przewagę. Tak jest zresztą w czasie większości moich górskich wycieczek.
to również duuuuuży plus takowych wypraw. :)
No i czekam na kolejne bieszczadzkie relacje. Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Zygmunt Skibicki

-#7
Posty: 4030
Rejestracja: ndz 31 gru, 2006
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Zygmunt Skibicki »

heniek pisze:
Rafał pisze:Za Duszatynem ruszamy w górę w kierunku Jeziorek Duszatyńskich.
Ja mam takie pytanko byłem kiedyś nad tymi jeżorkami spory kawałek temu czy wydobywają się z nich takie bąbelki co po przyłożeniu zapałki się zapalały tak jak by w tych bąbelkach był gaz czy już nie ma takiego ziawiska.
Kiedym tam był (1972r. - potem chyba tylko jeden raz i to nocą...) ponoć w upalne wieczory coś takiego można było zobaczyć, ale ja byłem przy dość chłodnej pogodzie i ogni św. Elma nie widziałem. Pewnie wszystko co miało wybutwieć, to już wybutwiało i "bąbelków" nie ma.
Różnica jest jeszcze jedna - z aktualnych zdjęć wynika, że coraz mniej kłód wystaje z wód jeziorek...
To już prawie sto lat minęło od obsunięcia tworzącego zastoiska wody. Czy to już są jeziora, czy jeszcze stawy? A może nadal jedynie zastoiska? Trzeba by spytać geografów albo przyrodników...
Ostatnio zmieniony ndz 07 paź, 2007 przez Zygmunt Skibicki, łącznie zmieniany 2 razy.
Wszystko, co tu piszę ma domyślną klauzulę "moim zdaniem" i nikogo to do niczego nie obliguje, ale i nie... upoważnia.
Mundek
www.turystyka.skibicki.pl
Awatar użytkownika
Zygmunt Skibicki

-#7
Posty: 4030
Rejestracja: ndz 31 gru, 2006
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Zygmunt Skibicki »

Jędrek pisze:Dobre,Zygmunt,rozumiem że denaturat przez chlebuś,prawidłowo,he.Fajna relacja
A potem to, co przeleci wlać do palnika a pieczywko wtrajać aż się uszy trzęsą i... ręce.
Wszystko, co tu piszę ma domyślną klauzulę "moim zdaniem" i nikogo to do niczego nie obliguje, ale i nie... upoważnia.
Mundek
www.turystyka.skibicki.pl
Awatar użytkownika
mefistofeles

-#10
Posty: 17204
Rejestracja: pt 25 cze, 2004
Lokalizacja: Inowrocław
Kontakt:

Post autor: mefistofeles »

Zygmunt Skibicki pisze:ogni św. Elma nie widziałem
mylisz pojęcia - ognie św Elma to iskrzenie na czubkach metalowych przedmiotów w burzowych warunkach.
Jeśli się boisz, już jesteś niewolnikiem!
Grzegorz Braun
Awatar użytkownika
tomtom

-#6
Posty: 1948
Rejestracja: pn 25 kwie, 2005

Post autor: tomtom »

czambas pisze:No i czekam na kolejne bieszczadzkie relacje.
use da powah of "search" baton :P
"Jarosław Kaczyński ugryzł żubra w dupę i to czyni go postacią historyczną."
ODPOWIEDZ